Próba

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozdział XIII


Rozdział XIII

Letnie rozważania





14 lipiec 1911 r. Florencja

Drogi Pamiętniczku!

Przez pierwsze dwa tygodnie lipca budziła mnie codziennie upojna woń kwiatów, które ciotka ustawiała rankiem przy oknie, odsłaniając muślinowe zasłonki. Ciepłe promienie przedzierały się przez cienką tkaninę, delikatnie łaskocząc mój nos i zmęczone powieki. Jednocześnie dawały one wrażanie, jakby tysiące pocałunków obsypywało moją twarz, pozostawiając ciepło i uczucie błogości. Przez tę krótką chwilę, zapominałam o wszystkich zmartwieniach i przypominałam sobie najpiękniejsze chwile z mojego życia. To właśnie w lecie spędzałam całe dnie na pastwisku z przybraną siostrą, pasąc owce, należące do folwarku baronostwa Gajeckich. Słyszałam w myślach szemrzące górskie strumyki, wiatr szumiący w koronach drzew oraz wydawało mi się, że gdzieś z oddali dobiega do moich uszu donośny krzyk Katarzyny. Jednak, za każdym razem, okazywał się on głosem ciotki Juliette, która lekko szarpiąc moje ramiona, rozbudzała mnie powoli ze snu.
- Dziś jest bardzo ładny dzień – powiedziała tego pranka, wdychając powoli woń kwiatów. – Może pobawisz się z Mathieu w ogrodzie? Od kiedy Drishka zwichnęła nogę nie ma kto się nim zająć. Czy teraz ty, Estelle, mogłabyś zostać jego opiekunką?
Drishka od tygodnia nie mogła chodzić. Biedaczka zwichnęła nogę, wobec czego, nie była w stanie pełnić obowiązków opiekunki mojego kuzyna.
Rosjanka, co prawda, mogła już samodzielnie podnosić się i siadać, lecz wszelkie próby chodzenia były kategorycznie zabronione. Nie oznaczało to jednak, że Drishka całe dnie nudziła się leżąc w łóżku lub czytając książki. Ona, nigdy nie czująca rozleniwienia, zawsze próbowała znaleźć sobie jakieś zajęcie. Mojej przyjaciółce bardzo często upływał czas na robótkach ręcznych; nie było dnia, gdybym nie widziała jej z tamborkiem w ręku, na którym haftowała geometryczne wzory lub motywy kwiatowe.
- Muszę się do czegoś przydać! Nie mogę pozwolić, aby moja niemoc utrudniała codzienne życie państwu Ellard – odpowiedziała mi kiedyś Drishka, gdy zapytałam ją, czy nie wolałaby odpocząć zamiast zajmować się robótkami.
Nie rozumiem jej. Gdybym to ja miała zwichniętą nogę, leżałabym w łóżku tak długo, do póki kazał by mi doktor. Ona, natomiast, nie tylko zaczęła szyć, ale także zainteresowała się grą na skrzypcach! Lekcji udziela jej moja ciocia, która z radością przyjęła do wiadomości, że Drishka chciałaby choć trochę opanować grę na tym instrumencie. W ciągu ostatnich paru dni, moja przyjaciółka nauczyła się podstawowych chwytów oraz niemiłosiernie fałszując, wygrywa utwory z włoskich operetek. Ciocia Juliette uważa, że Drishka jest bardzo pojętną uczennicą i w ciągu następnych miesięcy opanuje grę znacznie trudniejszych melodii.
Moim zdaniem, jeśli Drishka zamierza cały czas tak fałszować, to nigdy nie będzie z niej drugi Vivaldi. Inaczej myśli Cyril. Według niego, Drishka od dawna musiała posiadać niesamowity talent, który dopiero teraz miał szansę się objawić, a  przy wytrwałości może pomóc dziewczynie stać się maestro.
Cyril dość często zaczął składać nam wizyty. W prawdzie mówił, że będzie uczestniczyć przy badaniach kontrolnych w towarzystwie doktora Popolovinsky, lecz co ciekawe, rzadko towarzyszy mu ojciec. To bardzo miły młodzieniec, jednak czasem wydaje mi się trochę zadufany w sobie. A może nie mam racji?
Gdy widzę, jak on wpatruję się w grającą Drishkę, mam wrażenie, że gdzieś w głębi jego umysłu jest zupełnie inny, milszy i bardziej wrażliwszy człowiek. Myślę, że podobnie jest z Maxime’em. On też nie lubi okazywać prawdziwych uczuć, lecz po ostatnich wydarzeniach z przyjęcia, stwierdziłam, że bardzo się zmienił.
Bowiem, nie sądziłam, że jakaś panna o przeciętnej urodzie może go tak zaintrygować! Mówiąc szczerze, Eloise de Saint- Blaune nie jest wyjątkowo piękną dziewczyną. Co mu się podoba w jej złocistych włosach, które bardziej przypominają stóg siana niż pięknie układające się loki według najnowszej mody? Co on widzi w jej piwnych oczach o barwie, którą mogłabym określić jako kolor spróchniałego drzewa? A może tu nie chodzi o jej urodę, tylko o jej tupet? Nie znam drugiej tak rozkapryszonej i pewnej siebie arystokratki jak ona! Pamiętam, doskonale pamiętam, jak zachowywała się wczoraj w parku, gdy zobaczyłam ją z książętami Jabłonowskimi:
- Maxime, podaj mi parasolkę! Czy namalujesz mi portret, Alessio?- Słyszałam jej skrzeczący kontralt, mijając ich w jednej z parkowej alei.
Gdzie oni mają oczy?!


~*~


- Estelle! Czy ty słyszysz, co ja do ciebie mówię!? – syknęła ciocia Juliette, odrywając Estelle od pisania. – Pytałam, czy będziesz opiekunką Mathieu i pobawisz się z nim w ogrodzie?
- Tak, ciociu – odparła lakonicznie, nie odrywając wzroku od swojego brązowego kajetu.
- Co ty tam piszesz, słoneczko? Proszę, nie zajmuj się głupotami, tylko zrób coś pożytecznego jak Drishka. Twoja przyjaciółka uszyła już dwa obrusy, będąc po wypadku, a tobie nawet nie chce się wyjść do ogrodu z kuzynem!
- Przepraszam, zaraz pójdę z Mathieu…
- Tylko dokończ śniadanie!
Posłusznie zamknęła kajet, po czym zabrałam się za nietknięty kawałek pszennego chleba. Po chwili, przywdziawszy jasnoróżową sukienkę z jedwabiu i słomiany kapelusz, młoda hrabianka udała się z kuzynem do ogrodu.

Estelle siedziała w cieniu rozłożystego, oliwnego drzewka. Grube gałęzie z dojrzałymi owocami i lekko kołyszącymi się liśćmi dawały najlepsze schronienie podczas tak upalnego dnia. Oślepiające słońce wywoływało halucynacje, a duszne powietrze utrudniało regularne oddychanie. Dziewczyna, owijając na różowy koniuszek palca pojedyncze kosmyki włosów, zastanawiała się jak długo będzie jeszcze musiała siedzieć na tym skwarze. Po chwili poczuła silny ból w części czołowej czaszki.
- Migrena… – westchnęła, rozglądając się za sadzawką, której wodą mogłaby ochłodzić czoło.
Tymczasem sześcioletni Mathieu, radośnie piszcząc, bawił się w rokokowej altance. Kuzyn dziewczyny miał drewniany model samolotu, który unosił się parę metrów nad ziemią, gdy chłopiec podrzucał go do góry. Po chwili Mathieu postanowił wdrapać się na dach altanki, aby zobaczyć czy zabawka jest w stanie polecieć jeszcze wyżej.
- Estelle! Chodź do mnie! – zawołał chłopiec, machając do kuzynki z wysokiego budynku.
- Mathieu! Natychmiast zejdź na ziemię! – zlękła się młoda hrabianka. Bowiem, zajęta poszukiwaniami sadzawki, nie zauważyła jak dzieciak wspiął się po najbliższym drzewie na dach.
- Zobacz, Estelle. Zaraz mój samolot poleci na drugi koniec ogrodu – uśmiechnął się malec, po czym wysunął do przodu rękę, w której trzymał drewnianą zabawkę.
Pod wpływem silnego machnięcia dłoni, samolot przez chwilę unosił się w powietrzu, po czym gwałtownie spadł na jedną z rabatek.
- Jeszcze raz! Jeszcze raz! – krzyczał Mathieu. Chłopiec podniósł się z klęczek, lecz w momencie, gdy chciał zejść z dachu jego noga zahaczyła o uszkodzoną dachówkę. Sześciolatek zachwiał się i lekko obiwszy rękami o twarde podłoże, upadł na dach.
- Mathieu! – Estelle spojrzała ze strachem w oczach na kuzyna. Jej serce biło bardzo szybko, a twarz stała się bladsza od ściany. – Nic ci nie jest?
- Nie – odparł chłopiec, otrzepawszy kolana z kurzu. – Tylko mam zadrapania na dłoniach.
- Grazie a Dio! – odetchnęła dziewczyna. – Nie ruszaj się. Zaraz zawołam kogoś, aby zdjął cię z dachu.
- Nie ma takiej potrzeby. Mogę sam zejść – powiedział Mathieu.
- A jeśli znów się potkniesz? Następnym razem możesz nie mieć tyle szczęścia i mocniej się potłuczesz! Zaraz wrócę…
Dziewczyna czuła się winna, że nie dopilnowała kuzyna. Tak bardzo bała się powiedzieć wujostwu o tym, że ich syn siedzi na szczycie wysokiej altanki. Estelle była pewna, że gdy tylko wyjaśni, co się stało, ciocia Juliette ukarze ją za nieodpowiedzialność. Już pełna skruchy, niemalże płacząc zbliżała się do drzwi willi, gdy wtem jej oczom ukazała się postać Louisa.
Chłopak o płowej czuprynie, na którego twarzy widniał szeroki uśmiech, przechodził obok domu wujostwa dziewczyny, wesoło nucąc pod nosem francuską balladę. Na widok swojej przyjaciółki ukłonił się szarmancko i krzyknął:
- Ciao, Estelle! Właśnie wybrałem się na spacer do Giardino di Boboli. Byłoby mi bardzo miło, gdybyś zechciała pójść ze mną.
- Z największą przyjemnością, lecz najpierw mam do ciebie prośbę.
- Służę pomocą…
- Mój mały kuzyn utknął na dachu altanki. Czy potrafiłbyś go ściągnąć?
- Zrobię wszystko co w mojej mocy. Zaprowadź mnie tam – odparł Louis, przejęty prośbą przyjaciółki.
Dziewczyna zaprowadziła go do ogrodu, gdzie na szczycie rokokowej budowli siedział sześcioletni Mathieu.
- Jestem głodny – powiedział, zobaczywszy zbliżających się Estelle i Louisa. – Estelle, przynieś mi kanapkę!
- Zaraz będziesz mógł sam pójść po jedzenie, tylko najpierw trzeba cię ściągnąć z altanki – odpowiedział Louis.
Chłopak o płowej czuprynie wspiął się na drzewko oliwne i jednym susem przeskoczył na altankę.
- A teraz mocno trzymaj się mojej ręki. Skaczemy na trzy – nakazał chłopcu, po czym zaczął odliczać. - Raz…dwa…trzy!
Zgrabnie prześlizgnęli się z altanki na gruby konar oliwnego drzewka. Teraz Mathieu mógł już sam zejść na ziemię.
- Dziękuję, dziękuję! – podziękowała Estelle, gdy Louis również zszedł z drzewa.
- Proszę bardzo. Cieszę się, że mogłem pomóc – uśmiechnął się chłopak.
- Zapomnieliście o mnie? Chcę coś zjeść! – wtrącił się Mathieu, robiąc nadąsaną minkę.
- Idź do kuchni. Lucia na pewno już dawno przygotowała dla ciebie drugie śniadanie. Obiecaj mi tylko, że nikomu nie powiesz, że wszedłeś na dach altanki.
- Obiecuję, Estelle – odparł malec i odnalazłszy swój drewniany samolot na jednej z rabatek, pobiegł w stronę willi.
- Jeszcze raz bardzo ci dziękuję – rzekła po chwili Estelle do chłopaka o płowej czuprynie, który otrzepywał żakardową kamizelkę i lniane spodnie o brązowej barwie.
- To drobiazg. Czy teraz możemy udać się na spacer do Giardino di Boboli?
Dziewczyna uśmiechnęła się serdecznie i wraz z przyjacielem podążyła w stronę królewskich ogrodów przy palazzo Pitti.


~*~


Droga minęła im bardzo miło. Razem dyskutowali o swoich przyszłych planach oraz powracali do wspomnień z dzieciństwa.
- A pamiętasz jak chcieliśmy uciec z naszych domów? – zaśmiała się Estelle, przypomniawszy sobie zabawne zdarzenie z przeszłości.
- Jak mógłbym zapomnieć. Mieliśmy razem z Maxime’em przyjść po ciebie w nocy… Przez pół godziny rzucaliśmy kamienie w twoje okno, a ty zaspałaś!
- Nieprawda! Czuwałam całą noc. Dopiero nad ranem zasnęłam.
- Zapomniałaś, że chcieliśmy uciec o czwartej rano? To dopiero był widok, gdy również ze zmęczenia usnęliśmy, tyle że pod twoim domem  – zachichotał Louis. – Po paru godzinach znalazła nas Monique, która myślała, że upiliśmy się winem.
- Do dziś nie wiem, dlaczego tak sądziła.
- Jak to? Przecież Maxime zapakował do walizki sok porzeczkowy w butelkach po winie. Gdy zmęczyliśmy się czekaniem na ciebie, postanowiliśmy napić się soku.
- Jak mogliście wykorzystać nasze zapasy? Sok miał wystarczyć na pierwszy tydzień wyprawy do Indii! – zaśmiała się dziewczyna. - Ach… to były czasy… - westchnęła po chwili.
- Racja. Wtedy człowiek był taki głupi i niczego nie świadomy.
- Czasem tęsknię za przeszłością. Gdyby tak móc jeszcze raz wrócić do czasów dzieciństwa.
- Ale kto powiedział, że tylko będąc dziećmi mogliśmy się dobrze bawić. Estelle, mamy wakacje!
- Tak, dlaczego chociażby dzisiejszy dzień nie mógłby być najpiękniejszym dniem naszego życia?
- I takie myślenie bardzo mi się podoba. Spójrz, właśnie jesteśmy na miejscu – powiedział Louis, wskazując przyjaciółce kamienną budowlę – palazzo Pitti.

Szesnastowieczna budowla, będąca w dawnych czasach reprezentacyjnym pałacem Medyceuszy zrobiła niesamowite wrażenie na młodej hrabiance. Dziewczynie bardzo spodobała się typowa dla epoki renesansu architektura budynku oraz ogrody Giardiani di Bobola. To właśnie tam Louis zamierzał spędzić przepiękny dzień, spacerując po parku lub pływając łódką po jeziorze, na którym sytuowała się z wyspa, fontanna i rozmaite roślinne ozdoby.
- Jak tutaj jest pięknie – zagaiła Estelle, gdy razem z Louisem spacerowali aleją prowadzącą od pałacu. Podążali w otoczeniu wiekowych cyprysów, mijając co chwilę marmurowe rzeźby renesansowych artystów.
- Prawda. Bardzo lubię to miejsce. Gdy byłem mały zabierał mnie tutaj dziadek na spacery. Pamiętam jak razem chodziliśmy do Wielkiej Groty. Dziadek podziwiał rzeźbione obrazy, a ja płoszyłem ryby w sadzawkach.
Wtem Estelle ujrzała na jeziorze łódkę z dwojgiem ludzi zbliżonych do nich wiekiem. Dziewczyna o wielkim kapeluszu przypominającym bezę i z koronkową parasolką w dłoni, uśmiechała się zalotnie do młodzieńca o rozmarzonych, bladobłękitnych oczach, który wiosłował w skupieniu.
- Piękna para… - Estelle usłyszała cichy szept Louisa.
- Ależ to Maxime i Eloise! – pisnęła, gdy dojrzała znajome postacie.
- To oni? No proszę, miłość kwitnie. Gołąbeczki…
- Maxime ją kocha? – zdziwiła się Estelle. – Myślałam, że jest na tyle rozważny, aby nie zawracać sobie głowy miłostkami.
- Ciekawe, co na to Alessio? – ciągnął Louis, nie dosłyszawszy dziewczyny.
- On także? – posmutniała Estelle.
- Obaj ubiegają się o względy mademoiselle de Saint-Blaune. Jednego jestem pewien, którego by ona nie wybrała, możemy już ją nazywać tytułem księżnej Jabłonowskiej – zaśmiał się Louis, obserwując parę.
- Uważasz, że któryś z nich ożeni się z Eloise?
- Bynajmniej. A ty co o nich myślisz, Estelle?
- Co ja myślę? Uważam, że to niesprawiedliwe! Co za kokietka!
- Ale z klasą… Estelle, dlaczego już idziesz?
- Nie mam zamiaru wysłuchiwać o tej manipulantce. Ona nie ma względem nich dobrych zamiarów.
- Estelle! Jak możesz tak mówić?
Młoda hrabianka już go nie słuchała, tylko ile sił biegła przed siebie w stronę pałacowego wzgórza. Ujrzała bramę, którą nie tak dawno wchodziła na teren ogrodów. Dziewczyna miała już udać się w drogę powrotną do domu, gdy wtem zauważyła Alessio.
- Mon Dieu! Co to będzie, gdy on zobaczy Maxime’a z Eloise?!
Estelle natychmiast zawróciła i niezauważona przez przyjaciela, podążyła za nim w stronę palazzo Pitti.


1 komentarz:

  1. Oj tak wydaje mi się, że ktoś tu jest zazdrosny ...? I wcale się nie dziwię Estelle, wystarczy jedna blond małpa :) ( Wybacz ale nie będę przebierać w słowach), żeby facetom zupełnie mózgi odjęło. Mężczyźni są jak dzieci, bez wątpienia. Kurczątko, nie wiem dlaczego, ale ta cała Eloise charakterjozoficznie bardzo mi przypomina pewną postać z " Przedwiośnia " :) Ehm ... Laurę rzecz jasna. Wybacz, nie mogłam się powstrzymać ta Eloise jest tak samo irytująca i na miejscu Estelle zupełnie niezważałabym na maniery tylko po prostu urwałabym jej łeb, bo jak na mój gust to ona ewidentnie chce coś sobie ugrać. Oj nie podoba mi się, nie podoba i to bardzo.

    Pozdrawiam i przepraszam, że tak długo mnie tu nie było. Obowiązki :(

    OdpowiedzUsuń