Próba

czwartek, 12 lipca 2012

Prologue

Prologue

Alles Walzer


To była wyjątkowo piękna zima. Płatki delikatnego puchu wirowały na wietrze, niby tańcząc, jak ludzie  na salach balowych w rytmie walców i polonezów. Małe kryształy lodu, o najbardziej niespotykanych kształtach, opadały na dachy budynków w mieście; na wysokie wieże kościołów, najbliższe niebu; na ratusz, którego zegar wybił właśnie godzinę dwudziestą. W końcu znalazły też swoje miejsce na dachówkach domów zwykłych wiedeńczyków. Całe miasto zostało pokryte delikatnym puchem. Nawet małe niepozorne uliczki były ozdobione cienką warstwą srebrzystego śniegu.
Trzeciego dnia lutego, anno domini* 1910, każdy zakątek Wiednia wyglądał iście wytwornie, obwieszczając całemu światu, że to właśnie tutaj odbywał się jeden z najbardziej wyrafinowanych balów podczas karnawału. Był to bowiem  szczycący się wieloletnią tradycją bal w Operze Wiedeńskiej.
- To będzie mój pierwszy bal karnawałowy - powiedziała Estelle, hrabianka de Lilas-Chavriere, wpatrując się uważnie w kwieciste wzory, jakie utworzył mróz na oknie powozu.
- Denerwujesz się, kwiatuszku? - zapytał ją wuj Theodore D’Ardeagne, który wraz z nią oraz żoną i dziećmi, znajdował się w powozie.
            Pulchny mężczyzna, z dużym kartofelkowatym nosem, uścisnął drobną dłoń dziewczyny, która nawet w atłasowej rękawiczce podbitej lisim futrem była zimna. Theodore D'Ardeagne był doktorem wywodzącym się z paryskiej arystokracji, więc Estelle przyszło na myśl, że gdyby nie fakt, iż jechali powozem na bal, jej wujek z pewnością zabrałby swoją teczkę z narzędziami medycznymi. Zapewne w tej chwili zacząłby szukać stetoskopu*, aby  ją osłuchać, a następnie udzieliłby jakiejś mądrej rady. Nieznaczny uśmiech przemknął po twarzy młodej hrabianki, jednak po chwili odparła z powagą.
- Cały czas myślę o tym, aby nie pomylić kroków. - Szesnastoletnia Estelle, zaczęła uderzać opuszkami palców wolnej dłoni o szybę, wybijając rytm poloneza.- Dlaczego to nie może być inny taniec? - westchnęła, a jej oddech zaparował szybę w powozie tworząc wzorek o kształcie zbliżonym do małego obłoku.
- Wszystkie bale rozpoczynają się polonezem - stwierdziła kuzynka dziewczyny, osiemnastoletnia Cornelie.
Dziewczyna o lekko zadartym nosie, która przez całą drogę wpatrywała się w srebrne lusterko, nagle spojrzała na Estelle. - Myślałam, że w Polsce również zaczynają się od tego tańca bale i przyjęcia - dodała swoim wyniosłym głosem.
- Cornelie! - syknęła matka dziewczyny, Mathilde.
       Wystrojona w futro z norek, dama, o ostrych rysach twarzy i przenikliwym, szafirowym spojrzeniu, szturchnęła córkę łokciem i upomniała ją znaczącym spojrzeniem.
Nieco zdezorientowana, Cornelie, zamrugała szybko oczami o barwie stali i próbując dowieść swoich racji, natychmiast odezwała się ponownie.
- Maman... Tam polonez jest tańcem narodowym. Przecież powinna wiedzieć, w końcu wychowywała się w Polsce! - Cornelie spojrzała błagalnym wzrokiem na swoją rodzicielkę.
- To prawda, kochanie, ale ona nie wychowywała się tak jak ty, w otoczeniu prywatnych nauczycieli tańca. Ona  żyła w…
- Proszę was! - Wuj Theodore próbował załagodzić sytuację. - Nie pomagacie jej - dodał, patrząc z obawą na bladą twarz młodej hrabianki.
- Nie, już dobrze – westchnęła Estelle.
- Zobaczysz, będziesz najpiękniejszą debiutantką na tym balu - zwrócił się do Estelle jej dwudziestojednoletni kuzyn, Jules.
       Wysoki brunet, o wątłej budowie ciała i ostrych rysach matki, obdarzył młodą hrabiankę przyjaznym uśmiechem.
- Dziękuję... – Estelle nabrała otuchy.
Po dwudziestu minutach jazdy powozem z hotelu do opery, państwo D’Ardeagne z dziećmi i Estelle, wysiedli przy budynku, gdzie odbywał się coroczny bal karnawałowy. Już od pierwszego kroku postawionego w tym magicznym miejscu, Estelle słyszała dźwięki słodkiej muzyki walca. Walc? Czy pamięta figury taneczne? A jak pomyli?
Gdy weszli do foyer* Opery, Theodore pomógł dziewczynie zdjąć futro, a ciocia Mathilde poprawiła jej fryzurę. Kobieta ozdobiła długie, miodowe włosy bratanicy małym diademem, który zakładały wszystkie debiutantki na balu. Następnie pani D’Ardeagne nakazała dzieciom, aby  udały się z Estelle  na salę balową.
          Przestrzenne pomieszczenie, mogące pomieścić tysiące osób, zrobiło niesamowite wrażenie na młodej dziewczynie. Co prawda, hrabianka de Lilas-Chavriere bywała nie raz w paryskiej Operze Garnier, ale ta wiedeńska wydała jej się o wiele piękniejsza i jeszcze bardziej niezwykła.
- Tyle ludzi - szepnęła oniemiała Estelle, wchodząc do sali balowej.
- Spokojnie, bez paniki. – Jules, uściskiem dłoni, próbował dodać jej otuchy.
- Ależ ja nie panikuję, tylko… - Estelle zawiesiła głos, gdy spojrzała na sufit ozdobiony malowidłami. - Jak tu jest pięknie - powiedziała, otwierając małe, koralowe usta.
Cornelie przewróciła oczami, po czym zaczęła rozglądać się za znajomymi twarzami.
- Spójrzcie! Czy to czasem nie jest Louis Bintaulie? – Panna D'Ardeagne nie kryła swojego zdumienia, zauważywszy w pewnej chwili wysokiego młodzieńca, który był pochłonięty rozmową z dziewczyną w białej, debiutanckiej sukni.
- Tak, masz rację. Wszędzie rozpoznałbym tę płową czuprynę - odparł Jules, przyglądając się bacznie postaci młodzieńca o regularnych rysach twarzy i dużych, zielonych oczach.
        Jean Louis, bo tak naprawdę nazywał się chłopak, był przyjacielem rodzeństwa D'Ardeagne i Estelle. Mieszkał niedaleko ich domu w Paryżu. W dzieciństwie spędzali razem dużo czasu na wspólnej zabawie. Louis był nazywany swoim drugim imieniem, ponieważ jego wszyscy bracia włącznie z nim posiadali pierwsze imię Jean, na cześć ich ojca, generała Jeana Bintaulieu. Dlatego, aby odróżnić chłopców, zwracano się do nich w ten sposób.
- To Louis został zaproszony na bal w Operze? - spytała po chwili Estelle.
- Zapewne tak. Jego ojciec jest w końcu generałem. Ciekawi mnie, czy spotkamy tutaj również jednego ze starszych braci Louisa, Maurice’a. Podobno on też miał się pojawić na balu debiutantów. - Zastanawiał się Jules, nie odrywając wzroku od przyjaciela.
- Tak, myślę, że on też z nim przyjechał. Lecz kim jest dziewczyna, z którą rozmawia Louis? -  Estelle spojrzała na niewysoką dziewczynę o długich brązowych włosach i lśniących oczach w kolorze chabrów.
- Podejrzewam, że to  dziewczyna, z którą będzie tańczyć debiutanckiego poloneza i walca - odparła Cornelie.
- Racja - zgodził się Jules. - A tamta mademoiselle*? Ona też pewnie tańczy jako debiutantka. - Brunet wskazał dziewczynom stojącą najbliżej nich postać.
- Mon Dieu! - Estelle pisnęła cicho na widok wskazanej przez Julesa osoby, która rozmawiała z szatynem o kręconych włosach, którego małe oczy przypominały dwa orzechy laskowe.
Była to Rycheza Ignacjewicz, córka Żyda-przemysłowca z Łodzi. Jej ojciec dorobił się fortuny na fabrykach, dlatego  mogła stanowić dobrą partię dla syna barona, Franciszka Ksawerego Gajeckiego. Estelle znała go bardzo dobrze, ponieważ zanim dowiedziała się, że jest hrabianką de Lilas-Chavriere, wychowywała się w chłopskiej rodzinie w Polsce. Nie wiedząc o swoim pochodzeniu, była uważana za osobę niskiego stanu i służyła w dworku w Kasztanówce, który był rodzinnym majątkiem baronostwa Gajeckich. To tam właśnie Estelle jako dziesięcioletnia pastereczka  poznała Franciszka Ksawerego, nazywanego przez wszystkich po francusku  Xavier. Estelle zakochała się w przystojnym chłopaku bez wzajemności i choć wiedziała, że jest tylko biedną służącą, nie wyobrażała sobie życia bez niego. Gdy Estelle dowiedziała się o swoim prawdziwym pochodzeniu, wyjechała do rodziny do Paryża we Francji, lecz nigdy nie zapomniała o nim. Estelle cały czas wierzyła, że kiedyś go spotka już jako hrabianka de Lilas-Chavriere i wyzna przez lata skrywaną miłość. Nie straciła tej wiary nawet wtedy,gdy dowiedziała  się, że Xavier ma poślubić Rychezę.
- Nie! To nie może być… - Serce dziewczyny zabiło szybciej na widok Xaviera.
- Czy coś się stało, Estelle? - spytała Cornelie, widząc reakcję kuzynki.
- Nie... - Dziewczyna postanowiła nie mówić o swojej nieodwzajemnionej miłości do młodego barona. – Naprawdę nic się nie dzieje - dodała, by utwierdzić rodzeństwo D'Ardeagne w przekonaniu, że wszystko jest dobrze. Oczywiście nie była to prawda.
- Estelle! - Nagle dziewczyna usłyszała za sobą znajomy głos. Głos, który tego dnia nie powinien zabrzmieć za jej plecami. Tej osoby nie powinno tutaj być. Jednak Estelle nie wydawało się, to była naprawdę ta osoba, którą miała na myśli, słysząc swoje imię.
- Maxime… - Dziewczyna odwróciła się. Ujrzała swojego przyjaciela, syna sąsiadki z Paryża, madame Villeau.
Młodzieniec o brązowych włosach z kasztanowym połyskiem i rozmarzonych oczach, które barwą nasuwały na myśl lazurowe niebo w najbardziej upalny dzień, skłoniwszy się w stronę Cornelie i Julesa, podszedł bliżej, lekko oniemiałej z wrażenia, Estelle.
- Witaj, Etoile! - powitał ją chłopak. Maxime nazywał ją Etoile, ponieważ jej imię to słowo gwiazda. A po francusku Etoile oznacza gwiazdę.
- Jak miło cię widzieć - odparła Estelle promieniejąc, lecz zaraz uświadomiła sobie, że przecież Maxime nie był zaproszony na bal. - Jakim cudem udało ci się dostać do Opery Wiedeńskiej?! – spytała go. – A może uciekłeś z Paryża wieczornym pociągiem?  Wiem, że zawsze chciałeś tak zrobić. Potem zapewne przechytrzyłeś pilnujących wejścia i tak tutaj trafiłeś.- Estelle spojrzała na przyjaciela z pewną obawą.
- Nie zgadłaś - zaśmiał się Maxime. Estelle uwielbiała, gdy chłopak się śmiał, bo w tym momencie  zawsze myślała o tym, jak to on jest bardzo podobny do swojej matki.
- Wobec tego, jak ci się udało? – spytali nie mniej zaskoczeni obecnością Maxime'a, kuzyni hrabianki.
- Później wam wytłumaczę - odparł Maxime.
Po chwili wszyscy na sali usłyszeli komunikat nakazujący debiutantkom ustawić się do prezentacji.
- Muszę już iść. Boję się! - pisnęła Estelle.
- Spokojnie, na pewno ten książę Jabłonowski, z którym masz tańczyć to miły człowiek - odparł Jules.
- Nawet nie wiem, jak on wygląda.
- Niebawem powinien się zjawić… - Jules zaczął rozglądać się po sali.
- Pary debiutanckie już się ustawiają. - Glos Estelle był pełen niepokoju. - Dlaczego on jeszcze po mnie nie przyszedł? A może tak samo nie wie jak ja wyglądam?
- Estelle! Zobaczysz go dopiero po prezentacji. Teraz udasz się z Julesem na środek sali, gdzie wyczytają twoje nazwisko, a potem podejdzie do ciebie partner. - rzekła Cornelie, po czym zniknęła w tłumie zgromadzonych gości.
Wysoki brunet podał ramię swojej kuzynce i zaprowadził ją na środek sali, gdzie ustawiły się już inne debiutujące panny ze swoimi partnerami.
Karnawał w Operze Wiedeńskiej był jednym z największych spotkań elity towarzyskiej, różnych znamienitych ludzi z arystokratycznych środowisk. Wśród obecnych gości, którzy przybyli na bal do Wiednia z całej Europy, najważniejszą postacią był sam cesarz Austro-Węgier, Franciszek Józef. Cesarz zajął miejsce w prywatnej loży, z której miał widok na całą salę balową. Gdy tylko pokazał się gościom, aby uroczyście rozpocząć bal, wszyscy skłonili się, oddając hołd panującemu.
Rozpoczęła się uroczysta prezentacja młodych dam. Kolejno zostawały odczytywane ich nazwiska, po czym do panny, która została wymieniona podchodził partner. Po ogłoszeniu godności młodzieńca, razem zajmowali miejsce na sali, ustawiając się do pierwszego tańca.
- Mademoiselle Elisabeth Estelle, hrabianka de Lilas-Chavriere z Paryża we Francji.
Dał się słyszeć dwukrotny komunikat w języku niemieckim i francuskim. Dziewczyna wyszła nieśmiało z rzędu młodych debiutantek i ukłoniła się przed cesarzem, a następnie powtórzyła ukłon przed ludźmi zgromadzonymi na sali balowej..
- W tańcu partnerować jej będzie monsieur Maximilien Gilbert, książę Jabłonowski z Wilna w Rosji.*
Po tym ogłoszeniu Estelle zaczęła poszukiwać w tłumie swojego partnera. Nagle, ktoś dotknął jej dłoni.
- Maxime? - jęknęła, widząc młodzieńca. - Ale jak...?
Młodzieniec uśmiechnął się tajemniczo i zaprowadził dziewczynę do debiutanckich par, które miały za chwilę zatańczyć poloneza i walca. Estelle była tak bardzo zaskoczona tym, co się stało, że zaniemówiła z wrażenia. Stanęła naprzeciwko Maxime’a w drugiej parze, nabrała powietrza w płuca i w wielkim skupieniu oczekiwała na dźwięk muzyki.



Orkiestra zaczęła grać pierwszy z debiutanckich tańców. Estelle znała dobrze tę melodię, był to bowiem „Fächer-Polonaise” Carla Michaela Ziehrera, który rozpoczynał co roku bal w Operze Wiedeńskiej. Dźwięczna melodia zabrzmiała w całej sali, a wraz z nią debiutanckie pary rozpoczęły swój taniec.
- Spokojnie, Estelle. Tak, jak cię uczyłem. - Zdenerwowana dziewczyna usłyszała szept Maxime’a, który skłoniwszy się, podał jej dłoń.
Wszystkie pary ruszyły majestatycznym krokiem. Estelle widziała Louisa w siódmej parze, który bez przerwy uśmiechał się do swojej partnerki. Dziewczyna zwróciła również uwagę na Xaviera i Rychezę, którzy podążali w dwunastej parze. Estelle była zazdrosna, a równocześnie smutna, że nie tańczyła ze swoją miłością. Jednak najgorszym widokiem nie była dla niej ta para, ale tysiące par oczu, bacznie obserwujące każdy ich ruch. Dziewczynie udało się dostrzec w tłumie twarze swoich najbliższych. Wuj Theodore pokazywał na uśmiech, aby dziewczyna nie miała zastraszonego wyrazu twarzy, Cornelie z Jules’em patrzyli po sobie ze zdziwieniem, nie mogąc uwierzyć w to, że Estelle tańczy z Maxime’em. Lecz największe emocje malowały się na twarzy cioci Mathilde. Kobieta, niemalże mdlejąc, powtarzała z przejęciem: „ Elle est avec lui? Inimaginable! Inimaginable!*".
Po chwili już cała sala wypowiadała w zdumieniu te słowa, patrząc przeszywającymi spojrzeniami na Estelle i Maxime’a. Dziewczyna czuła się, jakby popełniła mezalians. Tańczyła przecież z kimś, kogo nie powinno tu być. Maxime był zwyczajnym człowiekiem, nie żadnym synem arystokraty. Estelle zaczęła modlić się w duchu, aby ten taniec nigdy się nie skończył. Co powie ciocia, gdy tylko znów wróci do tłumu gości. Dziewczyna, przełykając nerwowo ślinę, słyszała już w myślach nową plotkę brukowców „Spadkobierczyni majątku de Lilas-Chavriere tańczyła w debiutanckiej parze na balu w Operze Wiedeńskiej ze zwykłym chłopakiem, biednym synem madame* Villeau”.


Ledwie skończyła o tym myśleć, rozbrzmiała inna melodia. Drugim tańcem debiutanckich par był radosny, pełen gracji walc wiedeński Straussa ,, Nad pięknym modrym Dunajem’’. Estelle, tym razem tańcząc, mogła patrzeć prosto w błyszczące, blado-błękitne oczy Maxime’a i jego cudowny, przyjazny  uśmiech. Muzyka była niesamowita, a oni razem wirowali niby płynąc po sali balowej  wraz z nurtem  Dunaju. Mijali inne debiutanckie pary, które patrzyły na nich dziwnym, jakby zawistnym spojrzeniem.
„Tak, to ta para, która psuje reputację" - pomyślała Estelle, patrząc cały czas w oczy Maxime’a. Jedynie one dodawały jej odwagi.
- Jest dobrze - szepnął Maxime. Estelle czuła jego ciepłą dłoń w swojej drobnej. W tym momencie wtulona w jego ramię poczuła się przez jedną, krótką chwilę magicznego walca, spokojna i bezpieczna.


Niestety, czar prysł, jak w  pięknej bajce. Nadeszła pora, aby obudzić się ze snu i wrócić do rzeczywistości. Maxime jeszcze raz ukłonił się i uśmiechnął do Estelle.
- Dziękuję ci za te wspaniałe tańce - powiedział, całując  drobną dłoń dziewczyny.
Estelle zawirowało w głowie. Co on robi? To… to było bardzo miłe. Ostatnia słodycz karnawałowego wieczoru, zanim ciocia Mathilde zabierze ją z balu i odwiezie z powrotem do hotelu, a ona będzie płakać gorzko przez całą noc.
- Maxime - szepnęła Estelle, zdobywając się na ostatni miły uśmiech.- Również bardzo ci dziękuję. Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem ci wdzięczna. Jakim to nieuprzejmym człowiekiem jest ten książę Jabłonowski, skoro nie przyszedł na bal, wiedząc, iż będzie tańczył debiutanckiego poloneza i walca.
- Nie gniewaj się na niego, Etoile, może zatrzymało go coś ważnego? - Maxime popatrzył czule na swoją przyjaciółkę.
- Może... W każdym razie ty zawsze jesteś we właściwym miejscu i o właściwym czasie. - Estelle zaczęła oglądać się za siebie, szukając cioci, która zapewne zaraz porządnie ją nakrzyczy za to, co się stało.
- I z właściwą osobą - dodał Maxime, rozpromieniony szczerą wypowiedzią młodej hrabianki.
- Jeszcze raz bardzo ci dziękuję - szepnęła dziewczyna, po czym poszła w głąb sali, chcąc zlać się z tłumem gości, by ciocia nie mogła jej  dostrzec.
Jednak Estelle nie wiedziała, jak bardzo się myli. Natychmiast po skończonym walcu wszystkie oczy zwróciły się w jej stronę, bacznie przyglądając się jej sylwetce.
- Estelle! - Do dziewczyny podbiegła nagle ciocia Mathilde. Ku wielkiemu  zdziwieniu młodej hrabianki, nie była zdenerwowana, a wręcz z radością uścisnęła ją.
- Moja kochana, Estelle, moje gratulacje, drogie dziecko. Byłaś najładniejszą debiutantką. Wszyscy tylko o tobie mówią, tak pięknie tańczyłaś. Podobno nawet sam cesarz zwrócił na ciebie uwagę.- Mathilde nie kryła swojego wzruszenia.
- To nie chcesz mnie zawieźć z powrotem do hotelu?- Oniemiała Estelle popatrzyła badawczo w szafirowe oczy cioci.
- Dlaczego, skarbie? Co ci przyszło do głowy?- zaśmiała się Mathilde.
- Tańczyłam z Maxime’em, nie z księciem Jabłonowskim.- Estelle z obawą przed nagłym wybuchem złości spuściła głowę, tuląc ją w chudych ramionach. Jednak nic się nie stało, a ciocia dziewczyny popatrzyła łagodnym spojrzeniem na bratanicę.
- To ty jeszcze nie wiesz, skarbie? Maxime ci nie powiedział? On to książę Maximilien Jabłonowski - powiedziała spokojnie, ciekawa reakcji dziewczyny.
- Co, proszę cioci?- Estelle była bliska omdlenia. Zaczęła szybko mrugać oczami, po czym nabrała powietrza. – Maxime jest księciem!?
W tym momencie na nowo rozbrzmiała muzyka walca, a jakiś donośny głos krzyknął: „Alles Walzer!*”, zapraszając zebranych gości na salę taneczną.

~*~
Słowniczek

* anno domini - roku pańskiego  [lac]
* stetoskop - przyrząd diagnostyczny wykorzystywany w medycynie, służący do osłuchiwania pacjenta ( klatki piersiowej, serca, jamy brzusznej).
* foyer - duże i rozległe pomieszczenie w budynku  opery, przylegające do widowni sali widowiskowej lub koncertowej, przeznaczone dla widzów do odpoczynku oraz spotkań towarzyskich.
* mademoiselle - panienka, forma grzecznościowa [fr]
* monsieur - pan, forma grzecznościowa [fr]
* Jak pamiętacie z historii Polska w 1910 była roku jeszcze pod zaborami. Wilno było pod rosyjskim.
 Elle est avec lui? Inimaginable! - Ona jest z nim? Nieprawdopodobne! [fr]
* madame - pani, forma grzecznościowa [fr]
* Alles Walzer - Wszyscy do walca, słowa zaczynające bal w Operze Wiedeńskiej [de]

[lac] - z języka łacińskiego
[fr] - z języka francuskiego
[de] - z języka niemieckiego







6 komentarzy:

  1. Hej witaj:D swietne opowiadanie, bardzo zadko znajduje takie wiesz w starym stylu:D uwielbiam takie filmy wiec twoj blog pewnie tez mi sie spodoba:D Dodałam sie tez do obserwowanych, i jesli bys mogla u mnie tez sie dodac;p taka mała prosba ale bez przymusu.
    http://singing-is-my-dream.blogspot.com/
    zapraszam w kazda niedziele:)

    OdpowiedzUsuń
  2. O widzę kolejne przenosiny;) Trafna decyzja;) A jeśli masz probemy z szablonem, czy coś, pisz na GG;) 36597030 Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Miło jest znów poczytać o Estelle, zwłaszcza, że bardzo podoba mi się ten romantyczny, dawny klimat.
    Czekam na to, co przygotowałaś w następnym rozdziale ;)

    Pozdrawiam, sekret-kruka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj pojawił sie u mnie nowy rozdział:D Zapraszam serdecznie www.singing-is-my-dream.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. O jeju, o jeju, o jeju. Kocham Wiedeń (z kilku powodów: raz Sissi, raz Franciszek Józef), kocham klimat początków XX wieku, kiedy to bale były najwystawniejsze i nikt nie przeczuwał, że za niedługo będą tymi ostatnimi. I ta muzyka! Ach, trafiłaś w temat, który znam od podszewki i kiedyś sama chciałam o nim napisać, lecz nigdy mi się to nie udawało.
    Poza tym, urzekła mnie Estelle. Jest delikatna, bojaźliwa (kto by nie był) i zakochana w Xavierze, którego kiedyś nie mogła mieć, a teraz... ach! I wplotłaś tam Franciszka Józefa!

    Od dziś jestem stałym czytelnikiem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Faktycznie zgadzam się z przedmówczynią, że bale były najwystawniejsze i nikt się nie spodziewał, że będą ostatnie. Teraz już się takich nie organizuje, pochodzenie niewiele znaczy. Miło więc się przenieść w te ponad sto lat wstecz.
    Postać Estelle mnie urzekła, taka typowa panienka, delikatna, zapewne też dobroduszna, bojaźliwa, a wokół niej trzech mężczyzn - Luis, Xavier i Max. Kibicuje Luisowi, bo on jak dotychczas jest jak najmniej z bohaterką zestawiony.

    Postaram się nadrobić całość czym prędzej, ale niestety to może potrwać nawet kilka tygodni. Proszę więc o cierpliwość.

    OdpowiedzUsuń