Próba

czwartek, 19 lipca 2012

Rozdział I


Rozdział I

Wspomnienia i nadzieje



Czerwiec 1911, Paryż

„Jak mogłam tego nie zauważyć?” - pomyślała Estelle, idąc wzdłuż alei  kwitnących kasztanów. Dziewczyna popatrzyła przed siebie. W zasięgu jej wzroku znalazł się nieduży, obrośnięty bluszczem, dom z prześlicznym ogrodem, gdzie wśród zieleni wysokich traw i upojnego zapachu piwonii bawiły się dwie dziewczynki. Starsza z nich, o granatowych, jak chmura gradowa, oczach, zatrzymała swój wzrok na Estelle. Chciała coś powiedzieć, ale jedyne, na co mogła się w końcu  zdobyć, to  zawistne spojrzenie. Była to jedna z sióstr Maxime'a, trzynastoletnia Jacqueline, która wraz z młodszą siostrą, dziewięcioletnią Charlotte, spędzała upalne popołudnie w ogrodzie.
Choć od karnawałowego balu w Operze Wiedeńskiej minął rok, młodsze siostry Maxime’a wciąż uważały, że Estelle jest winna rozpaczy i melancholii, która ogarnęła ich kochaną przyjaciółkę i opiekunkę - Drishkę.
Panna Alexandrine Dmitriejewna Wawilowa, zwana przez wszystkich Drishką, była osiemnastoletnią  Rosjanką, która trafiła pod opiekę państwa Villeau w wieku siedmiu lat. Jej matka przyjaźniła się z madame Villeau, dlatego gdy zmarła, ojciec dziewczynki wysłał Drishkę do Paryża, a sam został w Petersburgu, aby wychowywać  jej młodszego braciszka, który miał wówczas pięć lat.
Rosjanka wyrosła na bardzo piękną dziewczynę o długich, kędzierzawych włosach w kolorze hebanu. Odznaczała się regularnymi rysami twarzy i zaznaczonymi kościami policzkowymi. Jej oczy, o barwie wzburzonych fal morskich, wabiły wszystkich młodzieńców z rue de Passy w XVI dzielnicy Paryża.
Już, od przyjazdu do domu państwa Villeau, Drishka zachowywała się jak służąca, mimo iż opiekunowie nigdy nie wymagali od niej tak ciężkiej pracy. Zawsze rumiana, niczym dojrzałe jabłko, krzątała się w kuchni jak pracowita pszczółka. Z czasem, Rosjanka, zaczęła również pomagać w opiece nad córkami madame Villeau. Jacqline i Charlotte traktowały ją jak siostrę, jednakże największą miłością i szacunkiem zawsze darzył ją Maxime.
Syn madame Villeau, jako rówieśnik panny Drishki, zwsze był jej najlepszym przyjacielem. Drishka nie potrafiła mówić po francusku, gdy przyjechała do Paryża. Tylko Maxime rozumiał jej ojczysty język, którego nauczył się od ojca, tak jak języka polskiego. Chłopiec, po rozwodzie rodziców, przyjeżdżał do ojca na wakacje i święta do Warszawy, a pozostałe dni w roku spędzał z nową rodziną matki w Paryżu.  
 Po paru latach do sąsiedniego domu wprowadziła się Estelle. Drishka zyskała wtedy nową przyjaciółkę. Jako, że hrabianka de Lilas-Chavriere wychowywała się także w Polsce, pod zaborem rosyjskim, dobrze znała  mowę Drishki i wkrótce zaczęły spędzać ze sobą dużo czasu na wspólnej zabawie.
Jednakże obie nie poznały wcześniej sekretu Maxime’a. Żadna z nich nie podejrzewała, że ich przyjaciel mógłby być księciem.
Gdy, po balu w Operze Wiedeńskiej, Estelle oznajmiła tę wiadomość Drishce, Rosjanka uznała, że Maxime musiał już wcześniej wyjawić swoją tajemnicę hrabiance de Lilas-Chavriere. Skrycie zakochana w Maxime, Drishka, z dnia na dzień, coraz mniej odzywała się do młodej hrabianki. Nie pomogły żadne   przekonywania Estelle. Panna Alexandrine nie chciała przyjąć do wiadomości, że Estelle także nie miała pojęcia o prawdziwej tożsamości ich przyjaciela.
Jednak to nie to zadecydowało o tym, że Drishka przestała odzywać się w ogóle do młodej hrabianki. Rosjanka doszła do wniosku, że Maxime zakochał się w mademoiselle de Lilas-Chavriere. Co innego mogłoby tłumaczyć fakt, iż młody książę Jabłonowski postanowił opuścić Paryż zaraz po powrocie z balu debiutantów? Dlaczego on sam nie wyjawił jej, że jest arystokratą? Wiadomość o odkryciu prawdziwej tożsamości Maxime’a rozeszła się lotem błyskawicy. Czy tylko dziennikarze z paryskiej rubryki towarzyskiej mogli go wypłoszyć do Warszawy? A może ktoś jeszcze… Czyżby chciał o kimś zapomnieć, uniknąć przeszłości i konfrontacji z najbliższymi przyjaciółmi? Z nią, Drishką? Rosjanka tworzyła w swoim umyśle coraz to dziwniejsze teorie spiskowe i pałała coraz to większą nienawiścią do hrabianki. Młodsze siostry Maxime’a, które we wszystkim chciały naśladować Drishkę, jak młodsze siostry, postanowiły, tak, jak ona zakończyć znajomość z hrabianką de Lilas-Chavriere.
Dziewczynki nie chciały już spędzać wolnego czasu z Estelle, tylko przy każdej sposobności wypominały dziewczynie, jak to ona strasznie potraktowała ich towarzyszkę zabaw.
„To tak nie może dłużej trwać!” - Estelle chciała wszystko wyjaśnić, przecież to nie była jej wina. Już miała przerwać tę niezręczną ciszę, jaka zapanowała pomiędzy nimi, gdy nagle usłyszała głos Charlotte.
- Czy coś się stało, Jacqueline? - Młodsza dziewczynka podbiegła do siostry.
- Nie, nic siostrzyczko. Chodź, pobawimy się twoją nową lalką - odparła Jacqueline, odwracając swój wzrok od postaci młodej hrabianki. 
Estelle, która pośród kwitnących kasztanów, przyglądała się dziewczynkom, próbowała sobie przypomnieć, jak to w dzieciństwie razem z nimi i Drishką urządzała podwieczorki w ogrodzie. Nieznaczny uśmiech pojawił się na twarzy dziewczyny na myśl o spędzonych wspólnie chwilach przy chrupiących herbatnikach i malinowej herbacie, podawanej w błękitnych, porcelanowych filiżankach. Intensywny zapach słodkiego napoju wciąż wypełniał jej nozdrza, ilekroć wracała do wspomnień.
„Jak bardzo chciałabym znów wrócić do przeszłości.” - Dziewczyna  popatrzyła ostatni raz na oddalające się w stronę domu małe sąsiadki, po czym przystanęła obok ogrodzenia. Delikatnie dotknęła jeden z prętów. Tak jak myślała, w dalszym ciągu nikt go nie naprawił. Mogłaby bez trudu dostać się przez dziurę do ogrodu państwa Villeau. Dziewczynie w jednej chwili przypomniało się, jak to razem z Maxime'em codziennie przychodzili się do siebie bawić, zawsze przechodząc przez nienaprawioną dziurę, skracając w ten sposób drogę.
,,Maxime…  Maxime. Dlaczego nic nie powiedziałeś?” - Dziewczyna wróciła wspomnieniami do dnia, w którym razem z nim tańczyła debiutanckiego poloneza i walca. To był ten niezapomniany trzeci dzień lutego anno domini 1910, który raz na zawsze odmienił wszystko, co wiązało się z jej wyobrażeniem o dawnym przyjacielu z dzieciństwa.
A przecież były sygnały. To nie musiało stać się dopiero na balu, przecież mogła już szybciej poznać prawdę, gdyby tylko sięgnęła dalej pamięcią…

~*~


Rok wcześniej...

- Estelle! Estelle! - Ciotka Mathilde D’Ardeagne, z przyśpieszonym biciem serca, spojrzała na mającą wówczas szesnaście lat dziewczynę, która, zaskoczona jej nagłym wtargnięciem do salonu, upuściła książkę.
- Czy coś się stało, ciociu? – spytała po chwili  Estelle, podnosząc opuszczony tom Wojny i pokoju Tołstoja.
- Estelle, zostałaś zaproszona na debiutancki bal karnawałowy w Operze Wiedeńskiej - powiedziała jednym tchem ciotka dziewczyny, po czym usiadła obok bratanicy na kwiecistej sofie w stylu mebli pałacowych z czasów Ludwika XIV.
- Naprawdę? Myślałam, że tylko ty i wujek zostaliście zaproszeni - odparła zdziwiona dziewczyna, odkładając książkę do biblioteczki.
- Dzisiaj przyszły kolejne zaproszenia, dla twoich kuzynów i ciebie - wytłumaczyła Mathilde, biorąc głęboki wdech.
- To wspaniale, że będę mogła pojechać na bal karnawałowy! - ucieszyła się Estelle. - Jakże niesamowite muszą być bale. Już sobie wyobrażam strojne damy w długich sukniach i elegancko ubranych mężczyzn tańczących walce. Czy ja także będę tańczyć, ciociu? A może nikt nie będzie chciał poprosić mnie do tańca.
- Otóż to, Estelle. Ja dokładnie w tej sprawie do ciebie przyszłam. Jest bowiem taka tradycja, że każda szesnastoletnia  arystokratka zaproszona na bal, jest zarazem debiutantką. Oznacza to, że oficjalnie zostaje wprowadzona na salony. Debiutantki, razem z przydzielonymi do nich partnerami, rozpoczynają bal, tańcząc poloneza i walca.
- Quelle merveilleuse nouvelle*! - uradowana Estelle, aż klasnęła z ekscytacji w dłonie. - Z kim będę tańczyć, ciociu? – zapytała po chwili.
- Tego się właśnie obawiam… – zaczęła niepewnie madame D’Ardeagne, podając dziewczynie zaproszenie, na którym błyszczącymi literami pisało wyraźnie imię przydzielonego do niej partnera - książę Maximilien Jabłonowski. - Zostało już mało czasu, moja droga Estelle, właściwie wszyscy już od tygodni ćwiczą tańce na tak ważną uroczystość. Najlepsi nauczyciele tańca z Paryża, już dawno zostali zatrudnieni, aby uczyć arystokratyczną młodzież. Gdzie ja znajdę teraz kogoś, kto nauczy cię tańczyć? - zrezygnowana Mathilde, ukryła twarz w dłoniach i ciężko westchnęła.
- Zawsze chciałam być na prawdziwym balu. Nie zawiodę cioci i nauczę się tańczyć. Walc już prawie opanowałam. Widzi ciocia… - Estelle wstała z sofy i wykonując taneczne kroki,  zaczęła przed nią wirować.
- Dobrze. Załóżmy, że jeszcze trochę poćwiczysz do muzyki z Jules’em i wujkiem. Jednak pozostaje polonez. Cornelie, gdy miała szesnaście lat, przygotowywał znamienity polski  nauczyciel. A kto nauczy ciebie, młoda damo?
Estelle posmutniała, nie umiała bowiem tańczyć poloneza. Co prawda wychowywała się w Polsce, lecz nigdy nie uczestniczyła w balach. Jedynym przyjęciem, na którym tańczyła, było chłopskie wesele, gdzie do skocznej melodii skrzypiec, tańczono oberki.
- Czy znasz jakiegoś Polaka, który potrafiłby nauczyć cię tańczyć? Och… Już sama nie wiem, może powinnam odesłać to zaproszenie… -  zrezygnowana Mathilde wstała z sofy.
- Nie, proszę. - Estelle popatrzyła błagalnie na ciotkę, która zmierzała w kierunku drzwi. - Chyba znam kogoś, kto jest Polakiem i umie tańczyć poloneza. - W oczach dziewczyny pojawiła się iskierka nadziei. Estelle nie mogła się mylić, ta osoba powinna ją nauczyć tańczyć.
Ile sił w nogach, dziewczyna pobiegła do ogrodu. Jednym, zgrabnym ruchem wślizgnęła się przez dziurę w zepsutym ogrodzeniu i tak oto, była już przed posiadłością państwa Villeau.
- Maxime! Maxime! - krzyknęła, widząc przyjaciela, do którego nie odzywała się już od dłuższego czasu. Chłopak przez ostatnie dwa lata mieszkał w Polsce u swojego ojca i tylko na wakacje przyjeżdżał do matki. Maxime, który  spokojnie łowił ryby w stawie ogrodowym, był zaskoczony przybyciem Estelle.
- Etoile… Co się stało? – wydukał, widząc zdyszaną dziewczynę.
- Musisz mi pomóc! Koniecznie musisz mi pomóc. Tylko w tobie jest moja ostatnia nadzieja... - Roztrzęsiona hrabianka de Lilas-Chavriere, niemalże płacząc, spojrzała z dziecięcą ufnością w blado-błękitne oczy młodzieńca.
- Spokojnie, Etoile... Powiedz mi,  jak mogę ci pomóc - odparł.
- Naucz mnie tańczyć poloneza i walca - powiedziała drżącym głosem cicho, próbując opanować emocje.
- Co? Dlaczego przychodzisz z tym do mnie? Czy ty uważasz, że jestem…
- Nie uważam, że jesteś zawodowym tancerzem, ale jako Polak na pewno nieraz tańczyłeś poloneza. A to jest taniec wymagany na balu debiutanckim w Operze Wiedeńskiej, więc muszę się go nauczyć.
- Zaraz, zaraz… Zostałaś zaproszona na ten bal?
- Tak, dokładnie. Nie chcę zawieść  mojej cioci i partnera, dlatego chcę się nauczyć tańczyć - odpowiedziała, ocierając jeszcze wilgotne oczy.
- A z kim będziesz tańczyć w parze, jeśli mogę spytać?- Zaciekawiony chłopak spojrzał w głębię szmaragdowych oczu Estelle.
- Z księciem Maximilienem Jabłonowskim - odpowiedziała mademoiselle de Lilas-Chavriere, bacznie obserwując przyjaciela. Chłopak zbladł jak ściana, po czym, nerwowo patrząc na dziewczynę, szepnął: Mon Dieu.
- Czy… czy ty go znasz, Maxime? - Dziewczyna wbiła w niego podejrzliwe spojrzenie.
- Nie… To znaczy… Słyszałem o nim. O tak, musisz nauczyć się tańczyć a ja obiecuję, że ci w tym pomogę  - powiedział,  głęboko oddychając. -  Chodź, w domu jest gramofon.  Włączymy muzykę, aby rozpocząć pierwszą lekcję tańca - dodał, uśmiechając się przyjaźnie.
- Maxime!  Dziękuję, dziękuję! Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem ci wdzięczna. - Uradowana Estelle uścisnęła chłopaka, który zarumienił się jak dojrzałe jabłko.

~*~


Nagle dziewczynę wyrwał z zadumy czyjś dźwięczny głos, który dał się słyszeć w całym ogrodzie.
- Mademoiselle Estelle! - dziewczyna o długich, miodowych włosach, które lekko falowały na rześkim, czerwcowym wietrze, odwróciła się w stronę głosu. To była Monique, pokojówka, która rano odebrała pocztę, a teraz ile sił w nogach, biegła, aby przekazać śnieżnobiałą kopertę w ręce siedemnastoletniej hrabianki. Hrabianka de Lilas-Chavriere spojrzała na kobietę, która z wypiekami na twarzy, stanęła obok niej.
- Mademoiselle Estelle! - powtórzyła ciężko sapiąc, po czym odgarnęła z czoła lepiące się od potu kosmyki włosów o barwie gałki muszkatołowej. – Poczta dla hrabianki z Włoch…
- To zapewne od cioci Juliette! - ucieszyła się dziewczyna, nie dając dokończyć zdyszanej pokojówce. - Dziękuję, Monique. Czy jest coś jeszcze dla mnie?
- Nie, mademoiselle. Mam co prawda jeszcze dwa listy, ale są one zaadresowane do wuja panienki, monsieur Theodore'a D’Ardeagne – odparła Monique.
- Dobrze. Jeszcze raz dziękuję, Monique. - Estelle poczekała, aż pokojówka oddali się w stronę domu jej wujostwa, po czym usiadła pod rozłożystym drzewem jabłoni, które w tak upalny, czerwcowy dzień dawało schronienie przed prażącymi niemiłosiernie promieniami słońca. Estelle otworzyła ostrożnie kopertę, z której wypadła jasnoróżowa kartka pachnąca perfumami z dzikiej róży, ulubionym zapachem cioci Juliette.  Zaciekawiona treścią listu, młoda hrabianka zabrała się do lektury.


17 czerwiec  1911, Florencja
Droga Estelle !


                Serdecznie dziękuję za Twój ostatni list, dzięki któremu mogłam  dowiedzieć się o Twoich postępach w nauce języka francuskiego. Jestem z Ciebie bardzo dumna, iż tak dobrze sobie radzisz.
                Ciekawi mnie również, jak zamierzasz spędzić tegoroczne wakacje. Jeśli nie masz żadnych planów, to zapraszam Cię do Florencji. Eduard i Mathieu będą bardzo uradowani, mogąc  znów Cię ujrzeć. Na pewno będziesz czuła się dobrze w naszej willi z dużym ogrodem. To naprawdę przepiękne miejsce z malowniczą, górzystą okolicą. W końcu Toskania to jeden z najpiękniejszych rejonów we Włoszech! Proszę, przyjedź do nas, a na pewno nie pożałujesz tej decyzji. Odpoczniesz od paryskiego zgiełku i podkształcisz swoją wiedzę na temat śródziemnomorskich krajów. Dodatkowo powinien ucieszyć Cię fakt, iż nieopodal mojego domu znajduje się posiadłość  dobrego znajomego  naszej rodziny, który jest bratem ojca Twojego przyjaciela, Maxime’a. Wobec tego jestem niemalże pewna, iż młody książę Jabłonowski również zaszczyci swoją wizytą stryja. Czy Twój drugi przyjaciel, Louis, także wybiera się do Florencji? Pisałaś do mnie ostatnio, iż Louis żywił nadzieję, aby pojechać do Italii, w celu kontynuowania swojej edukacji. Żałuję jedynie, iż nie będziesz miała żadnej koleżanki, ale kto wie, może jednak kogoś nowego poznasz lub pojedzie z Tobą Drishka? Zawsze bardzo życzliwie opisywałaś mi tę pannę w swoich listach, więc z chęcią chciałabym ją poznać.
                Jeszcze raz serdecznie Cię zapraszam do słonecznej Florencji. Napisz odpowiedź, gdy tylko dostaniesz list. Mam świadomość, że trudno będzie przekonać Mathilde, aby dała Ci przyzwolenie na tak daleką podróż, ale ona także rozumie, jak ważny byłby dla Ciebie ten wyjazd. Pozdrów wszystkich ode mnie, Eduarda i Mathieu.

Całuję
ciocia Juliette Ellard


~*~

Słowniczek

*Quelle merveilleuse nouvelles! - Cóż za radosna nowina! [fr.]

[fr.] - z języka francuskiego



5 komentarzy:

  1. Boziu jak mi sie podoba to imie Estelle. Takie orginalne i nie spotykane:D Powiadamiaj mnie koniecznie o nowych rozdzialach:)

    Dziekuje za komentarz:) Bardzo mi nim sprawilas radosc:D Wydanie ksiazki pojawilo sie nagle i to nie jest przez konkretne wydawnictwo, ksiazka ma ja sie pojawic w dwoch jezyka i dwoch krajach:D Anglii i Polsce, mam nadzieje ze wszystko sie uda. O postepach bede informowac na blogu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze, dziękuję za miły komentarz na moim blogu :) Odpowiadając na Twoje pytanie.. szablon zrobiłam sama, cieszę się, że się komuś podoba ^^
    Twój blog bardzo mnie zaciekawił. Mimo tego, że nie jest to historia z gatunku fantasy, naprawdę przypadła mi do gustu. Poza tym, zaplusowałaś u mnie francuskim ;> Akcja toczy się w minionym wieku i to nadaje całemu opowiadaniu tej subtelnej magii.
    Ciekawi mnie jak potoczą się losy Estelle i oczywiście Maxima. Swoją drogą zaskoczyła mnie wiadomość, że to ON jest księciem..
    Mam nadzieję, że będziesz mnie informowała o kolejnych rozdziałach. Czekam z niecierpliwością ^^
    Pozdrawiam.

    ( http://venatores-straznicy-swiatow.blogspot.com/ )

    OdpowiedzUsuń
  3. Czesc!

    Na poczatek garsc potkniec:

    "W zasięgu jej wzroku znalazł się nieduży dom obrośnięty gęstym bluszczem z prześlicznym ogrodem" - Z konstrukcji zdania wynika, ze bluszcz mial przesliczny ogrod.

    Bacz by zmienic myslniki na dywizy.

    Uwazaj na czcionke, zauwaz jak wywalilo ci polskie litery. Chyba, ze sugerujesz, ze ciotunia stawia takie kleksy :)

    "popatrzyła poczciwie" - to nie jest najlepsze polaczenie.

    "do monsieur D’Ardeagne – odparła Monique, pokazując Estelle inne śnieżnobiałe koperty z nazwiskiem doktora Theodore’a D’Ardeagne" - podczas gdy jest to powtorzenie w pewnym sensie usprawiedliwione, brzmi niezrecznie.

    Zwroc tez uwage na rozmieszczenie przecinkow, momentami zyja wlasnym zyciem.

    Na razie jeszcze niewiele mozna powiedziec o fabule, wypowiem sie, jak przejde przez pozostale rozdzialy. Masz u mnie plusa za wprowadzenie lodzki potentatow zeniacych majatki z tytulami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za Twoje uwagi odnośnie opowiadania. To bardzo cenne dla mnie wskazówki. Na pewno dostosuję się do nich :)

      Usuń
  4. Gorąca Italia... sama z chęcią bym się tam teraz wybrała.
    Książę Jabłonowski uczył Estelle tańca z nim samym, ironia losu - w rzeczy samej ;) Bardzo podoba mi się postać głównej bohaterki. To, że nie szczędzisz opisów i wspomnień i dbasz o najdrobniejszy szczegół z epoki. I jedyne czego żałuję to to, że nie będę w stanie wszystkiego dziś przeczytać.

    Czy nasz książę pojawi się we Włoszech?

    P.S. W niektórych miejscach masz sporo powtórzeń. Np. przy scenie z Monique.

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń