Próba

środa, 25 lipca 2012

Rozdział II


Rozdział II

Jeden krok do spełnienia marzeń




       Myśl o tym, aby spędzić parę miesięcy we Włoszech u cioci Juliette, była niemalże natychmiastową reakcją młodej hrabianki po otrzymaniu listu. Dziewczyna była tak zafascynowana marzeniem o zamieszkaniu w śródziemnomorskim kraju, że nie mogła przez następne dni myśleć o niczym innym.
- Proszę, rozważ to, kochana ciociu… - zwróciła się do wychowującej ją Mathilde D’Adreagne, która była  starszą siostrą  Juliette. - Mogłabym zamieszkać  we Włoszech. Podobno dom cioci Juliette  jest bardzo ładny, z dużym ogrodem. Czyż to nie jest wymarzone miejsce na spędzenie wakacji?
- Zapewne tak, moja droga, ale czy wzięłaś pod uwagę fakt, iż ciocia Juliette ma własną rodzinę i nie będzie miała czasu się tobą zająć? – Mathilde spojrzała na bratanicę, która zaczęła przeglądać książki dotyczące geografii Italii, wyjęte z biblioteczki w salonie.
- Tak, dlatego postanowiłam, że będę pomagać cioci w opiece nad małym Mathieu. W ogóle uważam, iż mąż cioci nie będzie miał nic przeciwko temu. To przecież on zapraszał mnie, jeszcze w kwietniu, do nich na wakacje, a skoro teraz napisała ciocia potwierdzając tą możliwość…
- Estelle, jesteś za młoda na samotną podróż tak daleko!- zaprotestowała  Mathilde.
- Ciociu, moja kochana ciociu. - Estelle popatrzyła błagalnym wzrokiem na kobietę, która kręciła głową na znak odmowy. - Proszę, to dla mnie wielka szansa. Mogłabym nauczyć się języka włoskiego, poznać kulturę Italii... Maxime i Louis też tam się wybierają!
- Oni jadą do Włoch, aby kontynuować naukę, a nie na wakacje.
- W pobliżu domu  cioci Juliette mieszka stryj  Maxime’a, a to oznacza, że mój przyjaciel zapewne również będzie we Włoszech podczas wakacji - odparła Estelle, próbując przekonać ciocię Mathilde.
- Wiem, ale czy to dobry pomysł… Nie, jednak nie możesz jechać sama. To bardzo daleko, a ja tak bardzo się o ciebie boję, moja gwiazdeczko - powiedziała stanowczo kobieta.
- A jak ze mną ktoś pojedzie, może Drishka? – podsunęła Estelle, choć dobrze wiedziała, że panna Alexandrine Dmitriejewna Wawilowa, nie chciałaby jej widzieć na oczy, nie po tym, co się stało ponad rok temu podczas balu karnawałowego w Operze Wiedeńskiej.
- Cóż, Drishka to dość rozsądna i odpowiedzialna osoba… - Ciocia Mathilde zaczęła powoli ulegać prośbom bratanicy.
- Proszę! Podczas podróży Drishka dotrzyma mi towarzystwa, a gdy przyjedziemy, ciocia Juliette na pewno dobrze się mną zaopiekuje.
- Dobrze, możesz jechać. Obiecaj mi tylko, że będziesz podczas podróży uważać na siebie i nie sprawisz Juliette  żadnych problemów.
- Obiecuję! - krzyknęła radośnie siedemnastoletnia dziewczyna, po czym uścisnęła  ciocię i pocałowała w policzek. - Dziękuję ciociu, nawet nie wiesz, jak bardzo jestem szczęśliwa!
- W takim razie pójdę na pocztę, aby wysłać telegram do Juliette z informacją, że przyjedziesz. Na dworzec Gare d'Orsay zawiezie was wujek, a do granicy poproszę, aby towarzyszyła wam moja znajoma i jej mąż, którzy także wybiera się w podróż pociągiem – oznajmiła Mathilde wychodząc, lecz w pewnej chwili przystanęła. Jej zamyślona twarz dała do zrozumienia Estelle, że ciocia jeszcze ma jej coś do powiedzenia. Dziewczyna uważnie, ale i z pewną obawą, spojrzała na Mathilde.
- Zapomniałabym… - ciocia zwróciła się do Estelle. - Trzeba omówić plan twojej podróży z Drishką. Powinnaś ją spytać czy mogłaby z tobą pojechać.
- Czyż to jest moja powinność,aby ją pytać? Droga ciociu, kogo ona najlepiej posłucha jak nie ciebie. - Estelle próbowała wymigać się od spotkania z sąsiadką. Dobrze wiedziała, że Drishka, słysząc prośbę z jej ust na pewno się nie zgodzi, a wtedy wymarzony wyjazd stanie pod znakiem zapytania.
- Estelle, sama mi powiedziałaś, że Drishka to odpowiednia osoba, która mogłaby ci towarzyszyć, więc dlaczego nie chcesz ją zapytać? To przecież twoja przyjaciółka!
- Tak, tylko…  Proszę, niech ciocia zrobi to dla mnie. - Dziewczyna zamrugała szmaragdowymi oczami.
- Och, już rozumiem, o co ci chodzi, ma chère*, Estelle. - Mathilde westchnęła ciężko. - Obawiasz się zapewne, że to madame Villeau nie pozwoli Drishce na podróż do Włoch. Cóż, doskonale ją rozumiem. Sama nie dopuściłabym do wyjazdu tak bliskiej i potrzebnej mi osoby, gdyby mój mąż był śmiertelnie chory. Dobrze, Estelle, to ja pójdę i przekonam Drishkę, że ta podróż pozwoli chociaż na chwilę zapomnieć jej o tak trudnej sytuacji. Madame Villeau sama widzi jak jej wychowanka pomaga jej i stara się, jak może, by ulżyć całej rodzinie w cierpieniu. Zaproponuję naszej pauvres voisine* swoją pomoc. Na całe szczęście Theodore czuwa nad stanem zdrowia monsieur Villeau.
- Czy wujek Theodore wyleczy naszego sąsiada? - spytała z przejęciem Estelle.
- Twój wujek wyleczył już nie jednego człowieka, lecz stan zdrowia monsieur Villeau jest naprawdę bardzo ciężki – posmutniała ciocia Mathilde. - Lepiej już pójdę…  - dodała po chwili, opuszczając salon.
       Gdy tylko ciocia zniknęła za hebanowymi drzwiami z mosiężną klamką, Estelle, westchnęła z ulgą.  Udało się, pojedzie do Włoch i zamieszka na parę miesięcy u cioci Juliette. Dziewczyna próbowała sobie przypomnieć twarz ukochanej cioci. Duże, fiołkowe oczy w kształcie migdałów i złociste loki znów zawirowały w jej myślach, tworząc pogodne oblicze cioci Juliette. Ile to lat się już nie widziały, pięć? A może upłynęło znacznie więcej czasu, od momentu, gdy ciocia dziewczyny wyjechała z rodziną do słonecznej Italii?


~*~


             Trzydniowa podróż  pociągiem wydawała się być wiecznością dla Estelle, która nie miała obycia w jeżdżeniu na co dzień koleją.  W zatłoczonym przedziale i przy brudnej szybie, dziewczyna z każdą chwilą stawała się coraz bardziej umęczona podróżą. Bowiem wśród głośnych rozmów pasażerów, których wesołe i żywe pogaduszki, nie ucichały nawet nocą, Estelle, nigdy nie mogła zasnąć. Nawet wtulona w ciepły, wełniany koc, dziewczyna nie potrafiła zmrużyć oka. Każdej nocy, na wpół przytomna ze zmęczenia i z podkrążonymi oczami, ostatkiem sił, wpatrywała się w wieczorne niebo, jakby w niebiosach miała odnaleźć lek na bezsenność lub jakikolwiek znak mówiący o szybkim ukończeniu podróży. Za dnia również nie było lepiej. W miarę jak pociąg posuwał się na południe, robiło się coraz cieplej. Duchota opanowująca wnętrze przedziału była nie do zniesienia, a niewielkie okienko otwierane do połowy, nie dawało zbyt dużo rześkiego, chłodnego powietrza. W tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem były zawsze małe stacyjki przy trasie. Pociąg zatrzymywał się w oczekiwaniu na nowych pasażerów lub w celu uzupełnienia zapasów żywności i węgla. Krótkie postoje, najczęściej dwudziestominutowe, okazywały się zbawienne, dając Estelle i innym podróżującym możliwość rozprostowania nóg i  zaczerpnięcia świeżego powietrza.
          Natomiast  Drishka nie wyrażała szczególnego zainteresowania podróżą. Wszelką niewygodę  znosiła lepiej od przyjaciółki, aczkolwiek nękały ją inne problemy, którymi zadręczała się, nie mogąc spokojnie spać.  Dziewczyna czuła, że nie powinna była wyjeżdżać w tak trudnym położeniu jej opiekunów. Drishka była bardzo przywiązana do madame Villeau i jej męża, kochała ich jak rodziców, dlatego uważała, że jej miejsce powinno być przy nich, bo bez niej sobie nie poradzą. Przez całą podróż dziewczyna zamartwiała się o swoich dobrodziejów. Rozmyślała, kto za nią teraz sprząta, gotuje, opiekuje się ich córkami, a także czy aby na pewno wszystko jest jak dawniej, gdy zajmowała się domem.  Drishka, która jako Rosjanka została wychowana w wierze prawosławnej, codziennie po cichu, odmawiała modły do świętych ikon za madame Villeau, jej męża i córki.
        W stosunku do Estelle, Drishka, wciąż zachowywała się jak małe, rozkapryszone dziecko, gdy nie została spełniona jego zachcianka; unikała wzroku młodej hrabianki, odzywała się do niej tylko wtedy, gdy była pytana i nawet nie uśmiechała się.  Estelle miała już serdecznie dość zachowania Drishki, dlatego przez całą podróż próbowała jej wytłumaczyć, że naprawdę nie miała pojęcia, iż Maxime to książę. Rosjanka mimo usiłowań Estelle, pozostawała niewzruszona jej tłumaczeniami. W końcu zrezygnowana, Estelle, uznała, że najlepiej zrobi, dając Drishce czas na przemyślenia.
          Estelle, podczas postojów pociągu na stacyjkach, wykorzystywała chwilowy spokój w przedziale na czytanie książek, które zabrała ze sobą w podróż. Dziewczyna uwielbiała twórczość Balzaca i Hugo, dlatego zawsze jakieś powieści tych autorów znajdowały się w bagażu podręcznym młodej hrabianki. Tym razem podróż do Włoch mijała Estelle na lekturze  Les Misérables i opowiadań z cyklu La Comédie Humaine. Wśród nich była jeszcze jedna, szczególna książka… pamiętnik Estelle. Dziewczyna wzięła go w podróż, by opisać swoje przygody we Włoszech. Miała bowiem nadzieję, że spotka ją wiele niesamowitych wydarzeń.
          Jeden z postojów pociągu, którym podróżowała Estelle, ku zadziwieniu pasażerów, miał miejsce na dość schludnej stacyjce. Utrudzeni ludzie natychmiast opuścili swoje przedziały, aby już nie tylko zaczerpnąć powietrza, ale także, aby coś zjeść w małej kawiarence obok stacyjki - Minerva, bo taką nazwę głosił napis na szyldzie nad wejściem do kawiarenki. Kawiarnia okazała się niewielką salą, gdzie przy metalowych stolikach, podróżni mogli odpocząć lub spożyć posiłek. Zamówienia składano przy barze u pulchnej dziewczyny z rumianą twarzą, która podczas pracy na stacji, nauczyła się rozmawiać z klientami w kilku językach.
- Poproszę filiżankę kawy…
- Dla mnie kubek gorącej czekolady…
- Ciasto orzechowe, poproszę...
Można było usłyszeć, wchodząc do niebieskiego pomieszczenia, ozdobionego mozaiką z kolorowych szkiełek, która przedstawiała patronkę tego miejsca - rzymską boginię Minervę. Wystrój wnętrza stanowiły także ozdobne drzewka pomarańczowe w alabastrowych donicach i freski na suficie o tematyce mitologicznej.
W tak zacisznym i urokliwym miejscu, Estelle, postanowiła odpocząć, czytając swój pamiętnik. Otworzyła brunatny kajet na stronie z zasuszonymi fiołkami, gdzie znajdował się jej wpis, który wykonała w tym roku, w rocznicę jej pierwszego balu.




3 luty 1911 r.  Paryż

Drogi Pamiętniczku!

           Minął już rok od wydarzenia, które raz na zawsze, odmieniło moje życie. Od tamtej chwili nic nie jest tak, jak dawniej, za czasów beztroskiego dzieciństwa, które upływało mi zawsze na miłej zabawie z moimi przyjaciółmi. Tamte dni to cienie przeszłości, które jedynie zostawiły ślad w postaci najpiękniejszych wspomnień. 
      Nawet teraz, pisząc o tym, nie potrafię powstrzymać się od cichego śmiechu, przypomniawszy sobie nasze wspólnie spędzone chwile. Ile bym dała by mieć znów trzynaście lat! Jeszcze raz, cofając się w czasie, byłabym tą ciekawą świata dziewczynką, która pragnęła zostać muszkieterką. Ta bezcenna chwila, gdy wraz z Maxim'em i Louisem składaliśmy przysięgę bronienia ludzkości przed złem. Jednak już pierwszego dnia naszej misji doszliśmy do wniosku, że lepiej się przydamy, pełniąc wartę nad ciastem truskawkowym madame Villeau, aby nikt go nie zjadł przed podwieczorkiem. Udało nam się dopilnować, aby nikt go nie tknął… nikt oprócz nas. Za karę, musieliśmy potem pracować cały dzień w ogrodzie, podczas gdy inni nasi przyjaciele, bawili się w promieniach letniego słońca. Lecz nawet podczas pielenia grządek i wyrywania chwastów mieliśmy dużo zabawy… Cóż bym dała by wrócić do tych dni. Teraz to nie to samo. Jestem już inną osobą.
            Zmieniłam się przez ten czas, może wydoroślałam, jak to stwierdziła ostatnio ciocia Mathilde, a może raczej zdziwaczałam, zdaniem mojej kuzynki, Cornelie.  Jakakolwiek bym nie była, na pewno zaszła we mnie jakaś metamorfoza. Ta inność, która we mnie nastała przejawia się nie tylko w moim zachowaniu. Oprócz tego, że ilekroć ktoś mi mówi jakiś komplement, rumienię się i pochylam głowę w dół, jak struś, który chowa głowę w piasek, to również  inaczej reaguję na chociażby najmniejszą wzmiankę o moich przyjaciołach… To znaczy, o jednym z nich.
        Do tej pory nie interesowałam się niczym na jego temat. Może dlatego, że o nim zawsze dużo się mówiło w moim domu. Tak po prostu do tego przywykłam, ponieważ moja ciocia zawsze lubiła mnie wypytywać o moich znajomych, a zwłaszcza o niego. Dlaczego tak bardzo ją interesował? Po tym, co się wydarzyło rok temu na balu karnawałowym w Operze Wiedeńskiej pytania o jego osobę stały się nieuniknione. Początkowo nie przywiązywałam do nich wagi, lecz teraz uważnie słucham chociażby najmniejszej wzmianki na jego temat.
         Ten człowiek, to już zupełnie inna osoba, choć jego wesołe usposobienie i uśmiech… ten czarujący, szczery uśmiech, po którym poznałabym go nawet na końcu świata, w ogóle się nie zmieniły. On też  nie jest tym, za kogo go wcześniej miałam; wyrósł, zmienił podejście do pewnych spraw, przyjął inne wartości za wzór. Jednak czuję, że gdzieś głęboko w jego duszy nadal kryje się ten żądny przygód chłopiec.
        Rok, jak dużo, ale i jak mało. Zdawałoby się, że bal był wczoraj. Pomimo upływu czasu, nawet teraz siedząc na bujanym, wiklinowym  krześle, pijąc kubek gorącej czekolady, która jest najlepsza na tak mroźne dni jak dziś, potrafię odtworzyć wszystko po kolei, co się wydarzyło tamtego dnia.
Jeszcze do tej pory w uszach słyszę dźwięczną melodię dwóch najpiękniejszych tańców, jakie tańczyłam. A teraz wstaję i już tylko wiruję… wiruję… i wiruję unoszona wspomnieniami sprzed roku.


~*~


           Nagle, dziewczyna, poczuła, jak jej głowa robi się bardzo ciężka. Litery, które miała przed oczami, zaczęły powoli zamazywać się, a aromaty, różnego rodzaju trunków, które dało się czuć w całej kawiarni, delikatnie koiły jej zmysły, dając uczucie ciepła.
,, Chyba wreszcie przyszedł po mnie sen…’’ - pomyślała, po czym ziewnęła przeciągle i straciła kontakt z rzeczywistością.
- Mademoiselle!  Mademoiselle! - Estelle poczuła, jak czyjaś mocna dłoń ciągnie ją za ramię. Dziewczyna powoli otworzyła zaspane oczy. – Mademoiselle! - powtórzył głos, którego właścicielką okazała się barmanka. - Twój pociąg… - Pulchna dziewczyna wskazała na żelazną maszynę, która właśnie opuszczała stacyjkę.
- Mon Dieu! - Estelle wzięła do ręki pamiętnik i ile sił w nogach pobiegła, aby zdążyć wejść do pociągu.              Niestety, zanim zdążyła przekroczyć próg kawiarenki,  lokomotywa ruszyła, pozostawiając dziewczynie smugę gęstego dymu.
- Zaczekajcie! Zaczekajcie na mnie! - krzyczała tak głośno, na ile pozwalały jej płuca, lecz jej głos zdawał się niknąć w stukocie i pogwizdywaniu.
      Bezradna, Estelle, ściskając bladą dłonią pamiętnik, usiadła na drewnianej ławce przy stacyjce. Po chwili jej głos, jeszcze ostatkiem sił nawołujący pociąg, przeszedł w szloch.
- Jak… jak teraz dotrę do Florencji? - Duże łzy kapały po policzkach dziewczyny, pozostawiając mokre ślady, niczym krople deszczu na oknie. - Mon DieuMon Dieu… - powtarzała szeptem dziewczyna, ukrywając zaczerwienione oczy w drżących dłoniach.


~*~

Słowniczek

*ma chère - moja droga, zwrot grzecznościowy [fr]
*pauvres voisine - biedna sąsiadka [fr]

[fr.] - z języka francuskiego





5 komentarzy:

  1. Ze zmianą adresu nie ma problemu, jednak prosiłabym, aby najpierw na blogu pojawił się link do Rejestru.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest świetny. Napisany w taki sposób, że bez problemu i z przyjemnością wsiąknęłam w świat Estelle.
    Szczerze mówiąc, coraz mniej podoba mi się ta Drishka. Co to za przyjaciółka, która obraża się śmiertelnie z tak, jak dla mnie przynajmniej, błahego powodu? I po roku nie przyjmuje do wiadomości żadnych tłumaczeń.
    Ale mimo wszystko, w życiu bym się nie spodziewała, że Drishka wykręci Estelle taki numer... żeby nie zainteresować się jej nieobecnością i tak po prostu ją zostawić? Toż to jest prawdziwe chamstwo!
    Dalsza część zapowiada się naprawdę ciekawie. Zastanawiam się, jak Estelle poradzi sobie całkiem sama w obcym mieście. A miała spędzić takie cudowne wakacje..
    Pozdrawiam i życzę weny ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :)

    Marne szanse, żeby w centrum miasta, jakim jest Florencja, znalazło się miejsca dla domu z dużym ogrodem.

    Czy dobrze rozumiem, ze Drishka pracuje u Mme Villeau i nie jest arystokratka? Jeśli tak, to nie ma opcji, żeby tańczyła na balu i nie ma opcji by jechała gdziekolwiek z Estelle. Przecież nie jest jej służącą ani służącą jej ciotki.

    "Mogłabym nauczyć się języka włoskiego, poznać kulturę tego kraju i mile spędzić wakacje." - Estelle nie mówi tu jak żywa nastolatka, tylko jak android z biura podróży.

    "Powinnaś ją spytać czy mogłaby z tobą pojechać." - Skoro jest służącą w innym domu, to ewentualnie Mathilde może ja wypożyczyć od Mme Villeau za odpowiednia cenę na odpowiedni czas - choć to i tak naciągane. To, ze dziewczyny się przyjaźnią nie ma tu nic do rzeczy. Oraz niezła mi przyjaźń, jeśli jedna nieświadomie robi drugiej świństewko, a potem przez rok (!) nie wraca do tematu, nie mówiąc o przeprosinach.

    "Sama nie dopuściłabym do wyjazdu tak bliskiej i potrzebnej mi osoby, gdyby mój mąż był śmiertelnie chory" - Sama bym nie dopuściła, ale stawiam wyprawienie siostrzenicy na wakacje wyżej niż cierpienie mojej przyjaciółki ? Faaajnie :P

    "westchnęła, patrząc na fotografię w mosiężnej ramie, która przedstawiała jej męża podczas jednej z operacji." - kto trzyma takie rzeczy na widoku? o.O Creepy.

    "Gdy tylko ciocia zniknęła za hebanowymi drzwiami z mosiężną klamką, Estelle westchnęła z ulgą." - Aha, czyli Estelle tez ma w nosie stan zdrowia sąsiada? Nawet jej brew nie drgnęła.

    "przestanie robić scen." - przestanie robić sceny. Po opisie podróży pociągiem coraz bardziej lubię Drishkę a coraz mniej Estelle

    "Estelle również podczas postojów" - również jak kto?

    " Jeden z postojów pociągu, którym podróżowała Estelle, ku zadziwieniu pasażerów, miał miejsce na dość schludnej stacyjce." - czemu ku zadziwieniu? Poprzednie były obskurne?

    "Ciasto orzechowe spod lady…" - dlaczego sprzedają ciasto orzechowe ukradkiem i skoro tak, skąd losowy podróżny o nim wie?

    Rozdział kończy się interesująco, jestem bardzo ciekawa jak wydelikacona Estelle poradzi sobie z tym problemem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za kolejne uwagi :)
    - Tak, wiem, że Drishki nie powinno być na tym balu, ale chciałam, aby koniecznie zobaczyła taniec Estelle i Maxime'a.
    - Właściwie Rosjanka nie jest służącą, tylko wychowanką Madame Villeau. Pomaga jej w wychowaniu córek i zajmuje się domem, ale jest traktowana jak jej własne dziecko. Być może nie powinna jechać z Estelle, nie w tym czasie, ale madame Villeau nawet sama uznała,że Drishka powinna jechać do Florencji. Dlaczego? odpowiedź w kolejnych rozdziałach ;)
    - Dom cioci Estelle nie znajduje się w centrum Florencji, tylko w Bellosguardo ( dzielnicy na przedmieściach, to taka prawie wioska). Jest miejsce na ogrody na pewno, ponieważ opisywana przeze mnie willa Nicollini z późniejszego rozdziału( który znajduje się w tym samym miejscu)to budynek autentyczny.
    - Estelle jest samolubna i egoistyczna ( na początku) dlatego nie przejęła się tragedią sąsiadów.
    - ciotka dziewczyny trzyma zdjęcie męża zrobione jeszcze przed rozpoczęciem samej operacji.
    - a ciasto z pod lady było w szklanej gablotce :D Przepraszam,że nie określiłam to zbyt jasno.

    Dzięki za korektę. Spróbuję coś pozmieniać

    OdpowiedzUsuń
  5. I co teraz? Dlaczego? Jak? Wredna lokomotywa. Gdzie w tym czasie była jej rosyjska przyjaciółka? Coraz mniej mi się podoba Drishka, nie wiem. Mam wrażenie, że dramatyzuje, choć patrzę równocześnie na nią z innej perspektywy. Takiego nadprogramowego wieku.

    Twój styl przypomina mi trochę ten Bolesława Prusa, którego uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń