Rozdział II
Jeden krok do spełnienia marzeń
Rozdział II
Jeden krok do spełnienia marzeń
Myśl o tym, aby spędzić parę
miesięcy we Włoszech u cioci Juliette, była niemalże natychmiastową reakcją młodej hrabianki po otrzymaniu listu. Dziewczyna była tak zafascynowana marzeniem
o zamieszkaniu w śródziemnomorskim kraju, że nie mogła przez następne dni
myśleć o niczym innym.
- Proszę, rozważ to, kochana ciociu… - zwróciła się do
wychowującej ją Mathilde D’Adreagne, która była starszą siostrą Juliette. - Mogłabym zamieszkać we Włoszech. Podobno dom cioci Juliette jest bardzo ładny, z dużym ogrodem. Czyż to nie jest wymarzone
miejsce na spędzenie wakacji?
- Zapewne tak, moja droga, ale
czy wzięłaś pod uwagę fakt, iż ciocia Juliette ma własną rodzinę i nie będzie
miała czasu się tobą zająć? – Mathilde spojrzała na bratanicę, która zaczęła
przeglądać książki dotyczące geografii Italii, wyjęte z biblioteczki w salonie.
- Tak, dlatego postanowiłam, że
będę pomagać cioci w opiece nad małym Mathieu. W ogóle uważam, iż mąż cioci nie
będzie miał nic przeciwko temu. To przecież on zapraszał mnie, jeszcze w kwietniu, do nich na wakacje, a skoro teraz napisała ciocia potwierdzając tą możliwość…
- Estelle, jesteś za młoda na
samotną podróż tak daleko!- zaprotestowała
Mathilde.
- Ciociu, moja kochana ciociu. -
Estelle popatrzyła błagalnym wzrokiem na kobietę, która kręciła głową na znak
odmowy. - Proszę, to dla mnie wielka szansa. Mogłabym nauczyć się języka
włoskiego, poznać kulturę Italii... Maxime i Louis też tam się wybierają!
- Oni jadą do Włoch, aby kontynuować
naukę, a nie na wakacje.
- W pobliżu domu cioci Juliette mieszka stryj Maxime’a, a to oznacza, że mój przyjaciel
zapewne również będzie we Włoszech podczas wakacji - odparła Estelle, próbując
przekonać ciocię Mathilde.
- Wiem, ale czy to dobry pomysł…
Nie, jednak nie możesz jechać sama. To bardzo daleko, a ja tak bardzo się o
ciebie boję, moja gwiazdeczko - powiedziała stanowczo kobieta.
- A jak ze mną ktoś pojedzie,
może Drishka? – podsunęła Estelle, choć dobrze wiedziała, że panna Alexandrine Dmitriejewna Wawilowa, nie chciałaby jej widzieć na oczy, nie po tym, co się stało ponad rok temu
podczas balu karnawałowego w Operze Wiedeńskiej.
- Cóż, Drishka to dość rozsądna i
odpowiedzialna osoba… - Ciocia Mathilde zaczęła powoli ulegać prośbom
bratanicy.
- Proszę! Podczas podróży Drishka
dotrzyma mi towarzystwa, a gdy przyjedziemy, ciocia Juliette na pewno dobrze
się mną zaopiekuje.
- Dobrze, możesz jechać. Obiecaj
mi tylko, że będziesz podczas podróży uważać na siebie i nie sprawisz
Juliette żadnych problemów.
- Obiecuję! - krzyknęła radośnie
siedemnastoletnia dziewczyna, po czym uścisnęła
ciocię i pocałowała w policzek. - Dziękuję ciociu, nawet nie wiesz, jak
bardzo jestem szczęśliwa!
- W takim razie pójdę na pocztę,
aby wysłać telegram do Juliette z informacją, że przyjedziesz. Na dworzec Gare d'Orsay zawiezie was wujek, a do granicy poproszę, aby towarzyszyła wam moja znajoma i jej mąż, którzy także wybiera się w podróż pociągiem – oznajmiła
Mathilde wychodząc, lecz w pewnej chwili przystanęła. Jej zamyślona twarz dała
do zrozumienia Estelle, że ciocia jeszcze ma jej coś do powiedzenia. Dziewczyna
uważnie, ale i z pewną obawą, spojrzała na Mathilde.
- Zapomniałabym… - ciocia
zwróciła się do Estelle. - Trzeba omówić plan twojej podróży z Drishką. Powinnaś
ją spytać czy mogłaby z tobą pojechać.
- Czyż to jest moja powinność,aby ją pytać? Droga
ciociu, kogo ona najlepiej posłucha jak nie ciebie. - Estelle próbowała wymigać
się od spotkania z sąsiadką. Dobrze wiedziała, że Drishka, słysząc prośbę z
jej ust na pewno się nie zgodzi, a wtedy wymarzony wyjazd stanie pod
znakiem zapytania.
- Estelle, sama mi powiedziałaś,
że Drishka to odpowiednia osoba, która mogłaby ci towarzyszyć, więc dlaczego
nie chcesz ją zapytać? To przecież twoja przyjaciółka!
- Tak, tylko… Proszę, niech ciocia zrobi to dla mnie. -
Dziewczyna zamrugała szmaragdowymi oczami.
- Och, już rozumiem, o co ci
chodzi, ma chère*, Estelle. - Mathilde westchnęła ciężko. - Obawiasz
się zapewne, że to madame Villeau nie pozwoli Drishce na podróż do Włoch. Cóż,
doskonale ją rozumiem. Sama nie dopuściłabym do wyjazdu tak bliskiej i
potrzebnej mi osoby, gdyby mój mąż był śmiertelnie chory. Dobrze, Estelle,
to ja pójdę i przekonam Drishkę, że ta podróż pozwoli chociaż na chwilę zapomnieć
jej o tak trudnej sytuacji. Madame Villeau sama widzi jak jej wychowanka pomaga
jej i stara się, jak może, by ulżyć całej rodzinie w cierpieniu. Zaproponuję naszej pauvres
voisine* swoją pomoc. Na całe szczęście Theodore czuwa nad stanem zdrowia
monsieur Villeau.
- Czy wujek Theodore wyleczy
naszego sąsiada? - spytała z przejęciem Estelle.
- Twój wujek wyleczył już nie
jednego człowieka, lecz stan zdrowia monsieur Villeau jest naprawdę bardzo
ciężki – posmutniała ciocia Mathilde. - Lepiej już pójdę… - dodała po chwili, opuszczając salon.
Gdy tylko ciocia zniknęła za hebanowymi
drzwiami z mosiężną klamką, Estelle, westchnęła z ulgą. Udało się, pojedzie do Włoch i zamieszka na
parę miesięcy u cioci Juliette. Dziewczyna próbowała sobie przypomnieć twarz
ukochanej cioci. Duże, fiołkowe oczy w kształcie migdałów i złociste loki znów
zawirowały w jej myślach, tworząc pogodne oblicze cioci Juliette. Ile to lat
się już nie widziały, pięć? A może upłynęło znacznie więcej czasu, od momentu,
gdy ciocia dziewczyny wyjechała z rodziną do słonecznej Italii?
Trzydniowa podróż pociągiem wydawała się być wiecznością dla
Estelle, która nie miała obycia w jeżdżeniu na co dzień koleją. W zatłoczonym przedziale i przy brudnej
szybie, dziewczyna z każdą chwilą stawała się coraz bardziej umęczona podróżą.
Bowiem wśród głośnych rozmów pasażerów, których wesołe i żywe pogaduszki, nie
ucichały nawet nocą, Estelle, nigdy nie mogła zasnąć. Nawet wtulona w ciepły,
wełniany koc, dziewczyna nie potrafiła zmrużyć oka. Każdej nocy, na wpół
przytomna ze zmęczenia i z podkrążonymi oczami, ostatkiem sił, wpatrywała się w
wieczorne niebo, jakby w niebiosach miała odnaleźć lek na bezsenność lub
jakikolwiek znak mówiący o szybkim ukończeniu podróży. Za dnia również nie było
lepiej. W miarę jak pociąg posuwał się na południe, robiło się coraz cieplej.
Duchota opanowująca wnętrze przedziału była nie do zniesienia, a niewielkie
okienko otwierane do połowy, nie dawało zbyt dużo rześkiego, chłodnego
powietrza. W tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem były zawsze małe stacyjki
przy trasie. Pociąg zatrzymywał się w oczekiwaniu na nowych pasażerów lub w
celu uzupełnienia zapasów żywności i węgla. Krótkie postoje, najczęściej
dwudziestominutowe, okazywały się zbawienne, dając Estelle i innym podróżującym
możliwość rozprostowania nóg i zaczerpnięcia
świeżego powietrza.
Natomiast Drishka nie wyrażała szczególnego
zainteresowania podróżą. Wszelką niewygodę znosiła lepiej od przyjaciółki, aczkolwiek nękały ją inne problemy,
którymi zadręczała się, nie mogąc spokojnie spać. Dziewczyna czuła, że nie powinna była
wyjeżdżać w tak trudnym położeniu jej opiekunów. Drishka była bardzo
przywiązana do madame Villeau i jej męża, kochała ich jak rodziców, dlatego
uważała, że jej miejsce powinno być przy nich, bo bez niej sobie nie poradzą.
Przez całą podróż dziewczyna zamartwiała się o swoich dobrodziejów. Rozmyślała, kto za nią teraz sprząta, gotuje, opiekuje się ich córkami, a także czy aby na
pewno wszystko jest jak dawniej, gdy zajmowała się domem. Drishka, która jako Rosjanka została
wychowana w wierze prawosławnej, codziennie po cichu, odmawiała modły do
świętych ikon za madame Villeau, jej męża i córki.
W stosunku do Estelle, Drishka, wciąż zachowywała się jak małe, rozkapryszone dziecko, gdy nie została
spełniona jego zachcianka; unikała wzroku młodej hrabianki, odzywała się do
niej tylko wtedy, gdy była pytana i nawet nie uśmiechała się. Estelle miała już serdecznie dość zachowania
Drishki, dlatego przez całą podróż próbowała jej wytłumaczyć, że naprawdę nie
miała pojęcia, iż Maxime to książę. Rosjanka mimo usiłowań Estelle, pozostawała
niewzruszona jej tłumaczeniami. W końcu zrezygnowana, Estelle, uznała, że
najlepiej zrobi, dając Drishce czas na przemyślenia.
Estelle, podczas postojów
pociągu na stacyjkach, wykorzystywała chwilowy spokój w przedziale na czytanie książek, które
zabrała ze sobą w podróż. Dziewczyna uwielbiała twórczość Balzaca i Hugo,
dlatego zawsze jakieś powieści tych autorów znajdowały się w bagażu podręcznym
młodej hrabianki. Tym razem podróż do Włoch mijała Estelle na lekturze Les Misérables i opowiadań z cyklu La Comédie
Humaine. Wśród nich była jeszcze jedna, szczególna książka… pamiętnik Estelle.
Dziewczyna wzięła go w podróż, by opisać swoje przygody we Włoszech. Miała
bowiem nadzieję, że spotka ją wiele niesamowitych wydarzeń.
Jeden z postojów pociągu, którym podróżowała
Estelle, ku zadziwieniu pasażerów, miał miejsce na dość schludnej stacyjce.
Utrudzeni ludzie natychmiast opuścili swoje przedziały, aby już nie tylko
zaczerpnąć powietrza, ale także, aby coś zjeść w małej kawiarence obok stacyjki - Minerva, bo taką nazwę głosił napis na szyldzie nad wejściem do kawiarenki. Kawiarnia
okazała się niewielką salą, gdzie przy metalowych stolikach, podróżni mogli
odpocząć lub spożyć posiłek. Zamówienia składano przy barze u pulchnej
dziewczyny z rumianą twarzą, która podczas pracy na stacji, nauczyła się rozmawiać z klientami w kilku
językach.
- Poproszę filiżankę kawy…
- Dla mnie kubek gorącej czekolady…
- Ciasto orzechowe, poproszę...
Można było usłyszeć, wchodząc do
niebieskiego pomieszczenia, ozdobionego mozaiką z kolorowych szkiełek, która
przedstawiała patronkę tego miejsca - rzymską boginię Minervę. Wystrój wnętrza
stanowiły także ozdobne drzewka pomarańczowe w alabastrowych donicach i freski
na suficie o tematyce mitologicznej.
W tak zacisznym i urokliwym
miejscu, Estelle, postanowiła odpocząć, czytając swój pamiętnik. Otworzyła
brunatny kajet na stronie z zasuszonymi fiołkami, gdzie znajdował się jej wpis,
który wykonała w tym roku, w rocznicę jej pierwszego balu.
3
luty 1911 r. Paryż
Drogi
Pamiętniczku!
Minął już rok od wydarzenia, które raz na zawsze, odmieniło moje życie. Od tamtej chwili nic nie
jest tak, jak dawniej, za czasów beztroskiego dzieciństwa, które
upływało
mi zawsze na miłej zabawie z moimi przyjaciółmi. Tamte dni to cienie przeszłości, które
jedynie zostawiły ślad
w postaci najpiękniejszych wspomnień.
Nawet teraz, pisząc o tym, nie potrafię powstrzymać się od cichego śmiechu, przypomniawszy sobie nasze wspólnie spędzone chwile. Ile bym dała by mieć znów trzynaście lat! Jeszcze raz, cofając się w czasie, byłabym tą ciekawą świata dziewczynką, która pragnęła zostać muszkieterką. Ta bezcenna chwila, gdy wraz z Maxim'em i Louisem składaliśmy przysięgę bronienia ludzkości przed złem. Jednak już pierwszego dnia naszej misji doszliśmy do wniosku, że lepiej się przydamy, pełniąc wartę nad ciastem truskawkowym madame Villeau, aby nikt go nie zjadł przed podwieczorkiem. Udało nam się dopilnować, aby nikt go nie tknął… nikt oprócz nas. Za karę, musieliśmy potem pracować cały dzień w ogrodzie, podczas gdy inni nasi przyjaciele, bawili się w promieniach letniego słońca. Lecz nawet podczas pielenia grządek i wyrywania chwastów mieliśmy dużo zabawy… Cóż bym dała by wrócić do tych dni. Teraz to nie to samo. Jestem już inną osobą.
Nawet teraz, pisząc o tym, nie potrafię powstrzymać się od cichego śmiechu, przypomniawszy sobie nasze wspólnie spędzone chwile. Ile bym dała by mieć znów trzynaście lat! Jeszcze raz, cofając się w czasie, byłabym tą ciekawą świata dziewczynką, która pragnęła zostać muszkieterką. Ta bezcenna chwila, gdy wraz z Maxim'em i Louisem składaliśmy przysięgę bronienia ludzkości przed złem. Jednak już pierwszego dnia naszej misji doszliśmy do wniosku, że lepiej się przydamy, pełniąc wartę nad ciastem truskawkowym madame Villeau, aby nikt go nie zjadł przed podwieczorkiem. Udało nam się dopilnować, aby nikt go nie tknął… nikt oprócz nas. Za karę, musieliśmy potem pracować cały dzień w ogrodzie, podczas gdy inni nasi przyjaciele, bawili się w promieniach letniego słońca. Lecz nawet podczas pielenia grządek i wyrywania chwastów mieliśmy dużo zabawy… Cóż bym dała by wrócić do tych dni. Teraz to nie to samo. Jestem już inną osobą.
Zmieniłam się przez ten czas, może wydoroślałam,
jak to stwierdziła ostatnio ciocia Mathilde, a może raczej zdziwaczałam, zdaniem mojej kuzynki,
Cornelie. Jakakolwiek bym nie była, na pewno zaszła we mnie jakaś metamorfoza. Ta inność,
która we mnie
nastała przejawia się nie tylko w moim zachowaniu. Oprócz tego, że ilekroć ktoś
mi mówi jakiś komplement, rumienię się
i pochylam głowę
w dół, jak struś, który
chowa głowę
w piasek, to również inaczej reaguję na chociażby najmniejszą wzmiankę o moich przyjaciołach…
To znaczy, o jednym z nich.
Do
tej pory nie interesowałam się
niczym na jego temat. Może dlatego, że o nim zawsze dużo się
mówiło w moim domu. Tak po prostu do tego przywykłam, ponieważ moja ciocia zawsze lubiła mnie wypytywać o moich znajomych, a zwłaszcza o niego. Dlaczego tak bardzo ją interesował? Po tym, co się wydarzyło rok temu na balu karnawałowym w Operze Wiedeńskiej pytania o jego osobę stały się
nieuniknione. Początkowo nie przywiązywałam do nich wagi, lecz teraz uważnie słucham chociażby najmniejszej wzmianki na jego temat.
Ten
człowiek, to już zupełnie inna osoba, choć jego wesołe usposobienie i uśmiech…
ten czarujący, szczery uśmiech, po którym
poznałabym go nawet na końcu świata, w ogóle się
nie zmieniły. On też nie jest tym, za kogo go wcześniej miałam; wyrósł, zmienił
podejście do pewnych spraw, przyjął inne wartości za wzór. Jednak czuję, że gdzieś
głęboko w jego duszy nadal kryje się ten żądny przygód chłopiec.
Rok,
jak dużo, ale i jak mało. Zdawałoby się,
że bal był
wczoraj. Pomimo upływu czasu, nawet teraz siedząc na bujanym, wiklinowym
krześle, pijąc
kubek gorącej czekolady, która jest najlepsza na tak mroźne dni jak dziś, potrafię odtworzyć wszystko po kolei, co się wydarzyło tamtego dnia.
Jeszcze
do tej pory w uszach słyszę
dźwięczną melodię dwóch najpiękniejszych
tańców,
jakie tańczyłam.
A teraz wstaję i już
tylko wiruję… wiruję…
i wiruję unoszona wspomnieniami sprzed roku.
Nagle, dziewczyna, poczuła, jak jej
głowa robi się bardzo ciężka. Litery, które miała przed oczami, zaczęły powoli
zamazywać się, a aromaty, różnego rodzaju trunków, które dało się czuć w całej
kawiarni, delikatnie koiły jej zmysły, dając uczucie ciepła.
,, Chyba wreszcie przyszedł po
mnie sen…’’ - pomyślała, po czym ziewnęła przeciągle i straciła kontakt z
rzeczywistością.
- Mademoiselle! Mademoiselle! - Estelle poczuła, jak czyjaś
mocna dłoń ciągnie ją za ramię. Dziewczyna powoli otworzyła zaspane oczy. –
Mademoiselle! - powtórzył głos, którego właścicielką okazała się barmanka. -
Twój pociąg… - Pulchna dziewczyna wskazała na żelazną maszynę, która właśnie
opuszczała stacyjkę.
- Mon Dieu! - Estelle wzięła do
ręki pamiętnik i ile sił w nogach pobiegła, aby zdążyć wejść do pociągu. Niestety, zanim zdążyła przekroczyć próg kawiarenki, lokomotywa ruszyła, pozostawiając dziewczynie
smugę gęstego dymu.
- Zaczekajcie! Zaczekajcie na
mnie! - krzyczała tak głośno, na ile pozwalały jej płuca, lecz jej głos zdawał
się niknąć w stukocie i pogwizdywaniu.
Bezradna, Estelle, ściskając bladą
dłonią pamiętnik, usiadła na drewnianej ławce przy stacyjce. Po chwili jej
głos, jeszcze ostatkiem sił nawołujący pociąg, przeszedł w szloch.
- Jak… jak teraz dotrę do
Florencji? - Duże łzy kapały po policzkach dziewczyny, pozostawiając mokre
ślady, niczym krople deszczu na oknie. - Mon Dieu… Mon Dieu… - powtarzała
szeptem dziewczyna, ukrywając zaczerwienione oczy w drżących dłoniach.
~*~
Słowniczek
*ma chère - moja droga, zwrot grzecznościowy [fr]
*pauvres voisine - biedna sąsiadka [fr]
[fr.] - z języka francuskiego
Słowniczek
*ma chère - moja droga, zwrot grzecznościowy [fr]
*pauvres voisine - biedna sąsiadka [fr]
[fr.] - z języka francuskiego
Ze zmianą adresu nie ma problemu, jednak prosiłabym, aby najpierw na blogu pojawił się link do Rejestru.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Rozdział jest świetny. Napisany w taki sposób, że bez problemu i z przyjemnością wsiąknęłam w świat Estelle.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, coraz mniej podoba mi się ta Drishka. Co to za przyjaciółka, która obraża się śmiertelnie z tak, jak dla mnie przynajmniej, błahego powodu? I po roku nie przyjmuje do wiadomości żadnych tłumaczeń.
Ale mimo wszystko, w życiu bym się nie spodziewała, że Drishka wykręci Estelle taki numer... żeby nie zainteresować się jej nieobecnością i tak po prostu ją zostawić? Toż to jest prawdziwe chamstwo!
Dalsza część zapowiada się naprawdę ciekawie. Zastanawiam się, jak Estelle poradzi sobie całkiem sama w obcym mieście. A miała spędzić takie cudowne wakacje..
Pozdrawiam i życzę weny ;**
Hej :)
OdpowiedzUsuńMarne szanse, żeby w centrum miasta, jakim jest Florencja, znalazło się miejsca dla domu z dużym ogrodem.
Czy dobrze rozumiem, ze Drishka pracuje u Mme Villeau i nie jest arystokratka? Jeśli tak, to nie ma opcji, żeby tańczyła na balu i nie ma opcji by jechała gdziekolwiek z Estelle. Przecież nie jest jej służącą ani służącą jej ciotki.
"Mogłabym nauczyć się języka włoskiego, poznać kulturę tego kraju i mile spędzić wakacje." - Estelle nie mówi tu jak żywa nastolatka, tylko jak android z biura podróży.
"Powinnaś ją spytać czy mogłaby z tobą pojechać." - Skoro jest służącą w innym domu, to ewentualnie Mathilde może ja wypożyczyć od Mme Villeau za odpowiednia cenę na odpowiedni czas - choć to i tak naciągane. To, ze dziewczyny się przyjaźnią nie ma tu nic do rzeczy. Oraz niezła mi przyjaźń, jeśli jedna nieświadomie robi drugiej świństewko, a potem przez rok (!) nie wraca do tematu, nie mówiąc o przeprosinach.
"Sama nie dopuściłabym do wyjazdu tak bliskiej i potrzebnej mi osoby, gdyby mój mąż był śmiertelnie chory" - Sama bym nie dopuściła, ale stawiam wyprawienie siostrzenicy na wakacje wyżej niż cierpienie mojej przyjaciółki ? Faaajnie :P
"westchnęła, patrząc na fotografię w mosiężnej ramie, która przedstawiała jej męża podczas jednej z operacji." - kto trzyma takie rzeczy na widoku? o.O Creepy.
"Gdy tylko ciocia zniknęła za hebanowymi drzwiami z mosiężną klamką, Estelle westchnęła z ulgą." - Aha, czyli Estelle tez ma w nosie stan zdrowia sąsiada? Nawet jej brew nie drgnęła.
"przestanie robić scen." - przestanie robić sceny. Po opisie podróży pociągiem coraz bardziej lubię Drishkę a coraz mniej Estelle
"Estelle również podczas postojów" - również jak kto?
" Jeden z postojów pociągu, którym podróżowała Estelle, ku zadziwieniu pasażerów, miał miejsce na dość schludnej stacyjce." - czemu ku zadziwieniu? Poprzednie były obskurne?
"Ciasto orzechowe spod lady…" - dlaczego sprzedają ciasto orzechowe ukradkiem i skoro tak, skąd losowy podróżny o nim wie?
Rozdział kończy się interesująco, jestem bardzo ciekawa jak wydelikacona Estelle poradzi sobie z tym problemem.
Dziękuję za kolejne uwagi :)
OdpowiedzUsuń- Tak, wiem, że Drishki nie powinno być na tym balu, ale chciałam, aby koniecznie zobaczyła taniec Estelle i Maxime'a.
- Właściwie Rosjanka nie jest służącą, tylko wychowanką Madame Villeau. Pomaga jej w wychowaniu córek i zajmuje się domem, ale jest traktowana jak jej własne dziecko. Być może nie powinna jechać z Estelle, nie w tym czasie, ale madame Villeau nawet sama uznała,że Drishka powinna jechać do Florencji. Dlaczego? odpowiedź w kolejnych rozdziałach ;)
- Dom cioci Estelle nie znajduje się w centrum Florencji, tylko w Bellosguardo ( dzielnicy na przedmieściach, to taka prawie wioska). Jest miejsce na ogrody na pewno, ponieważ opisywana przeze mnie willa Nicollini z późniejszego rozdziału( który znajduje się w tym samym miejscu)to budynek autentyczny.
- Estelle jest samolubna i egoistyczna ( na początku) dlatego nie przejęła się tragedią sąsiadów.
- ciotka dziewczyny trzyma zdjęcie męża zrobione jeszcze przed rozpoczęciem samej operacji.
- a ciasto z pod lady było w szklanej gablotce :D Przepraszam,że nie określiłam to zbyt jasno.
Dzięki za korektę. Spróbuję coś pozmieniać
I co teraz? Dlaczego? Jak? Wredna lokomotywa. Gdzie w tym czasie była jej rosyjska przyjaciółka? Coraz mniej mi się podoba Drishka, nie wiem. Mam wrażenie, że dramatyzuje, choć patrzę równocześnie na nią z innej perspektywy. Takiego nadprogramowego wieku.
OdpowiedzUsuńTwój styl przypomina mi trochę ten Bolesława Prusa, którego uwielbiam.