Rozdział IV
W kolebce renesansu
Estelle nie
spodziewała się takiej reakcji ze strony przyjaciółki, która do tej pory robiła
wszystko, aby tylko uniknąć wzroku hrabianki. Dziewczyna była niemalże pewna,
że gdy tylko dotrze na stację, zastanie Drishkę zupełnie obojętną i
nieprzywiązującą wagi do jej zniknięcia podczas podróży. Estelle już nawet
zaczęła zastanawiać nad tym, czy czasem Drishka nie pojechała sama z wujostwem,
dając tysiące wymówek na usprawiedliwienie nieobecności dziewczyny na stacji we
Florencji. Ciekawe, co by pomyślała ciocia, gdyby Drishka tak się zachowała?
Czy uwierzyłaby jej, że Estelle mogłaby na
przykład zabłąkać się w wagonie restauracyjnym?
Tymczasem
jednak Drishka wtulona w chude ramiona Estelle, ciągle płakała rzewnymi łzami,
które jak strumień spływały po jej rumianych policzkach. Dziewczyna o
hebanowych włosach, która w jednej chwili znów stała się szczerze zamartwiającą
się przyjaciółką, przemówiła zerkając na młodą hrabiankę.
- To wszystko moja wina, Estelle!
Tak bardzo cię przepraszam! Proszę, tylko nie mów o tym twojej cioci. Proszę! -
Duże, gorzkie łzy kapały coraz szybciej.
- Już dobrze, Drishko… -
uspakajała Estelle, delikatnie ściskając ramię przyjaciółki.
- Estelle, proszę, wybacz mi. -
Drishka popatrzyła wzrokiem pełnym skruchy na młodą hrabiankę, której oczy
również zaczęły napełniać się łzami.
- Oczywiście, że ci wybaczam,
moja droga Drishko - odparła Estelle, podając zapłakanej Rosjance jedwabną
chusteczkę. Drishka otarła szybko łzy, które pozostawiły błyszczące smugi na
policzkach dziewczyny.
- Naprawdę?
- Tak, zapomnijmy o tym -
powiedziała Estelle, ciężko wzdychając. Jednak po chwili na jej twarzy pojawił
się łagodny uśmiech.
- Nic nie powiesz swojemu
wujostwu? - spytała zlękniona Drishka. Jej rumiana twarz w jednej chwili pobladła.
- Nie powiem, obiecuję ci. To
będzie nasza mała tajemnica, dobrze? - odparła Estelle, przykładając różowy
koniuszek wskazującego palca prawej dłoni do koralowych ust.
- Zgoda!- Na twarzy Drishki
pojawił się lekki uśmiech. – Dziękuję, Estelle! Dziękuję! - dodała po chwili,
radośnie ściskając przyjaciółkę.
-
Udusisz mnie… - jęknęła Estelle.
Młoda hrabianka dobrze wiedziała,
że gdyby ciocia Juliette dowiedziała się o jej zniknięciu podczas podróży,
napisałaby o tym do Mathilde. Druga ciocia dziewczyny prosiła przed wyjazdem,
aby Estelle nie sprawiała problemów, dlatego ujawnienie tej historyjki mogłoby
nawet spowodować powrót hrabianki do
Paryża.
Estelle, zastanawiając się nad całą tą sytuacją,
ujrzała nagle powóz, z którego machał do niej wysoki mężczyzna o barczystych ramionach. Około
czterdziestoletni pan miał kędzierzawe włosy o barwie łupiny orzechów
laskowych, które powiewały na wietrze. Ubrany był w żakardowy garnitur, a na
jego szyi widniał jedwabny krawat.
- Wujek Eduard! - krzyknęła
radośnie hrabianka, machając drobną dłonią, w stronę nadjeżdżającego powozu.
- Witaj, Estelle! - mężczyzna
uśmiechnął się przyjaźnie. Natychmiast rozkazał stangretowi zatrzymać cztery
kare konie, po czym wybiegł prosto w objęcia dziewczyny. Był to bowiem mąż
cioci Juliette, florencki prawnik, Eduard Ellard.
Monsieur Ellard
wyściskał młodą hrabiankę i ucałował jej dwa policzki, które natychmiast
pokryły się purpurą. Estelle poczuła duszący zapach tytoniu oraz dostrzegła
parę kropel intensywnego czerwonego wina na krawacie wujka. Ilekroć młoda
hrabianka odwiedzała swoje wujostwo, witający ją mąż cioci, zawsze pachniał
odurzającą wonią po wypitym trunku lub
cygaro. Ten niemal charakterystyczny zapach wujka, zawsze powodował, że
dziewczynie kręciło się w głowie lub dostawała migreny. Również i teraz Estelle
poczuła, jak jej skronie zaczyna intensywnie pulsować od nieprzyjemnego
zapachu.
- Jesteś blada! - przestraszył
się monsieur Ellard. - Czy coś się stało?
- Przepraszam, wujku. To przez tą
podróż… Jestem bardzo zmęczona - odparła Estelle, nie chcąc urazić męża cioci,
który zatroskany, popatrzył na hrabiankę czułym spojrzeniem.
- Rozumiem… - Pokiwał głową. -
Zaraz będziesz mogła odpocząć w naszej willi. Chciałbym cię również przeprosić,
że dopiero teraz po ciebie przyjechałem. Zatrzymały mnie obowiązki w pracy. Czy
długo czekałaś na mnie, ma chère*?
- Nie… - odpowiedziała lakonicznie Estelle, po czym
spojrzała na Drishkę. Rosjanka podążała w jej stronę, ciągnąc skórzane
walizki.- Wujku, to jest Drishka - dodała po chwili młoda hrabianka, wskazując
na przyjaciółkę.
- Dzień dobry, signorina. - Na
twarzy monsieur Ellard pojawił się szeroki uśmiech.
- Dzień dobry - odparła nieśmiało
Drishka.
- Pozwól, że zabiorę bagaże - powiedział Eduard, podając walizki stangretowi.
- Dziękuję, monsieur – odparła
grzecznie Rosjanka, poprawiając niesforny kosmyk hebanowych włosów.
Po tym, jak skórzane walizki
zostały ułożone w powozie, monsieur Ellard zaprosił panienki do pojazdu, aby
mogli udać się do willi wujostwa Estelle. Stangret, pomarszczony staruszek z
siwą bródką, pomógł wejść dziewczynom po żelaznych schodkach do środka pojazdu.
Kiedy wszyscy wygodnie rozsiedli się na szafirowym obiciu, kare konie, zaprzężone do powozu, natychmiast ruszyły
wolnym kłusem.
Przejażdżka
powozem bardzo miło upłynęła hrabiance, która zachwycona widokiem renesansowego
miasta, z zaciekawieniem przyglądała się florenckim budynkom. Pierwszym
interesującym obiektem, który pojawił się na trasie przejazdu powozem, była
Fortezza da Basso. Monumentalna budowla przyciągała wzrok grubymi, obronnymi
murami oraz niewysoką basztą w kształcie rotundy. Estelle wyobraziła sobie
XVI-wiecznych rycerzy, którzy poświęcili życie walcząc na tych murach w obronie
ukochanej Florencji. Jacy to musieli być odważni ludzie. Posuwając się dalej
wzdłuż via Faenza, Estelle dostrzegła sławną, górującą nad Florencją, kopułę
Duomo*. Młoda hrabianka, zauroczona kwiecistą fasadą katedry Santa Maria del
Fiore, uznała, iż jest to najpiękniejsza sakralna budowla jaką kiedykolwiek
widziała. Na dziewczynie wywarły również wrażenie wysoka dzwonnica Giotta i
baptysterium. Wykonane w tym samym renesansowym stylu budowle znajdowały się
obok katedry. Po chwili przed dziewczyną ukazał Plac Della Signoria z gmachem
Palazzo Vecchio, w którym niegdyś mieszkali władcy Florencji. Było to miejsce,
gdzie rozgrywały się ważne wydarzenia historyczne i polityczne miasta. Estelle
nie mogła oderwać oczu od wspaniałych rzeźb, które dodawały placu jeszcze
więcej uroku. Była wśród nich stylizowana na antyk fontanna Neptuna, która
zadziwiała misternym wykonaniem, a wytryskające z niej strumienie mieniącej się
w słońcu wody kusiły spragnioną hrabiankę. Pragnienie zimnego napoju, pogłębiło
się jeszcze bardziej w Estelle, gdy powóz przejeżdżał przez rzekę Arno,
średniowiecznym Ponte Vecchio, na którym po świetności dawnych czasów, pozostały
kramy sprzedawców ryb, rzeźników i rymarzy oraz znajdujące się po bokach domki.
Po paru
minutach jazdy, podczas której dziewczyna widziała jeszcze inne wspaniałe
budynki kościołów i charakterystycznych dla Włoch domów- willi, powóz skręcił w
via di Bellosguardo*, ulicę przy której Estelle ujrzała cel swojej podróży - dom
cioci Juliette.
Na progu
ogromnej willi, otoczonej barwnym ogrodem, czekała smukła kobieta w długiej jasnoróżowej sukni ozdobionej kwiatowymi wzorami. Kobieta, o młodych, regularnych rysach twarzy, miała blond włosy, zaplecione w kok oraz błękitne oczy, które bystro wypatrywały kogoś na
horyzoncie.
- Ciocia Juliette! - ucieszyła
się Estelle, która na widok kobiety wybiegła z powozu.
- Moja mała Estelle! - Ciocia
przytuliła dziewczynę do serca. - Jak się cieszę, że wreszcie, po tylu latach,
znów cię widzę. Jak ty wyrosłaś, moja gwiazdeczko! - dodała po chwili, bacznie
przyglądnąwszy się rumianej, wesołej twarzyczce swojej bratanicy.
- Ale wciąż jestem tą samą
Estelle - uśmiechnęła się hrabianka.
- Prawda, jesteś nadal tą małą pastereczką o rozwianych
włosach i błyszczących oczach, której przed pięciu laty oznajmiłam, że jest
hrabianką i jedyną spadkobierczynią majątku de Lilas-Chavriere. – potwierdziła
ciocia, delikatnie dotykając policzków dziewczyny.
- A to zapewne panna Drishka. -
Juliette podeszła do postaci o hebanowych włosach .
- Dzień dobry, madame Ellard -
powiedziała Drishka, dygając.
- Witaj, słoneczko - uśmiechnęła
się promiennie do Rosjanki.
- Wejdźcie do domu. Na pewno
jesteście bardzo zmęczone po tak długiej podróży. - Madame Ellard otworzyła
sosnowe drzwi, prowadzące do mieszkania.
Estelle była
zachwycona willą cioci Juliette. Piękny, przestrzenny budynek posiadał dwa piętra.
Na parterze mieściła się niewielka kuchnia,z której Estelle usłyszała strzępki
rozmówek kucharek. Trzy kobiety, w wykrochmalonych fartuchach, gawędziły żywo,
dodają warzywa do posiłku. Przyjemny zapach, przyrządzanej potrawy, sprawił ,
że dziewczyna poczuła ciche burczenie w żołądku. Zbliżała się bowiem pora
obiadu. Dalej znajdowały się jadalnia, salon oraz pokoje gościnne. Były to
pomieszczeniami przystosowane dla większej ilości osób. Estelle była oczarowana
pięknie, rzeźbionymi meblami obite purpurowym suknem. Młodą hrabiankę zainteresowały
również nieznane jej rośliny, które
ozdabiały pokoje.
Pierwsze piętro mieściło
łazienkę, którą zdobiły muszle przywiezione przez wujka Eduarda z nad Morza
Adriatyckiego oraz ręcznie malowane płytki pokrywające ściany. Dalej sytuowały
się pokoje domowników; wspólna sypialnia wujostwa, pokój ich synka,
sześcioletniego Mathieu, fioletowy buduar cioci Juliette oraz gabinet wujka z
biblioteką i niewielka bawialnia.
Zaś, na najwyższej kondygnacji
willi, były pokoje dla służby oraz przeznaczona dla nich łazienka. Również była
tam pralnia z suszarnią, strych i wejście na taras, z którego rozciągał się
zapierający dech w piersiach widok na centrum Florencji.
- Jaki przepiękny dom! -
zachwyciła się Estelle.
- Wiedziałem, że ci się spodoba -
odparł wujek. - Twój pokój jest na parterze, obok jadalni, a Drishka zamieszka
w jednej ze służbówek - dodał, patrząc na Rosjankę, która po chwili, hałaśliwie
uderzając butami o marmurowe schody, zaniosła swoje walizki na drugie piętro.
- A gdzie jest mój mały kuzynek?
- spytała Estelle, rozglądając się ciekawie po pokoju, w którym miała
zamieszkać.
- Mathieu bawi się w ogrodzie z
córką mojej przyjaciółki - odparła ciocia Juliette. - Chodź, pójdziemy do nich.
Ogród cioci Juliette był równie
zjawiskowy jak i willa. Estelle przekonała się, że nie na darmo Mathilde
powtarzała, że to najpiękniejszy ogród jaki widziała. Wejście do tego miejsca
zdobiła brama obrośnięta pnącymi się różami, a ogrodzenie było porośnięte gęstym bluszczem. Wewnątrz znajdowały się
rabatki z najróżniejszymi odmianami kwiatów. Wiele z nich stanowiły rośliny
charakterystyczne tylko dla klimatu śródziemnomorskiego. Wszystkie one były tak
piękne i barwne, że Estelle nie mogła oderwać od nich wzroku. W ogrodzie były
również alejki , przy których rosły cyprysy.
Przechadzając się nimi, Estelle doszła do sadu, gdzie znajdowały się drzewa i
krzewy owocowe. Głodna i zmęczona po podróży hrabianka, pożywiła się
czerwonymi porzeczkami i małymi
kuleczkami zielonego agrestu .W sadzie rosły również rozłożyste jabłonie,
grusze i śliwy, które uginały się pod ciężarem dojrzewających owoców. Estelle zauważyła małą sadzawkę ze skalnikiem.
Nareszcie dziewczyna mogła napić się chłodnej wody, która ugasiła jej
pragnienie. W ogrodzie mieściła się również rokokowa altanka, a pomiędzy
drzewami parkowymi, były antyczne posągi, przedstawiające postacie mitologiczne. Zachwycona pięknym
ogrodem, Estelle poczuła się przez chwilę, jakby była w jakiejś bajce.
Nagle
usłyszała za sobą głos cioci Juliette, która wołała ją, stojąc obok drzew orzecha włoskiego, przy którym bawiły
się dzieci, nad którymi opiekę sprawowała mówiąca szybko kobieta.
- Isabelle! - ciocia Juliette
zwróciła się do kobiety, o pięknych falowanych włosach w kolorze ziarenek kawy.
Dalszą rozmowę z ową kobietą odbyła ciocia po włosku. Estelle nic z niej nie
mogła zrozumieć, lecz dobrze wiedziała, że się jej tyczy, gdyż słyszała parę
razy swoje imię. Wzrok kobiety o imieniu Isabelle również był skierowany na
siedemnastoletnią dziewczynę, przez co Estelle czuła się nie co skrępowana.
Próbowała jednak uśmiechać się przyjaźnie.
- Estelle! - zawołają ją po
chwili ciocia i dała znak ruchem ręki, aby podeszła bliżej. - To moja
przyjaciółka, Isabelle, comtesse Capponi - powiedziała ciocia, przedstawiając
kobietę, która ciepło uśmiechnęła się do Estelle.
- Bardzo mi miło poznać panią,
comtesse Capponi - odparła Estelle.
- Ja również się cieszę, że
mogłam poznać uroczą bratanicę mojej przyjaciółki - odparła comtesse Capponi
łamaną francuszczyzną z bardzo wyraźnym włoskim akcentem.
- A oto córka Isabelle, Chiara. -
Ciocia wskazała na małą dziewczynkę, bawiącą się z Mathieu.- Jest w tym samym
wieku, co twój kuzyn – dodała patrząc czułym wzrokiem na dzieci.
Po chwili ciocia Juliette
zawołała do nich po włosku. Rozbawione dzieci, z rumianymi buziami, podbiegły
do madame Ellard i jej przyjaciółki.
- Mathieu - ciocia Juliette
pogłaskała ciemną, kędzierzawą główkę sześcioletniego synka - Czy pamiętasz
kuzynkę Estelle?
- Tak, maman - przytaknął, a jego
oczy, tak samo błękitne jak madame
Ellard, radośnie zabłysły. - Mówiłaś mi
o tym, jak ślicznie tańczyła na balu - dodał.
- To właśnie ona, słoneczko. -
Ciocia Juliette przytuliła chłopca. - Nasza debiutantka z Opery Wiedeńskiej,
która tak ślicznie tańczyła z Ma… - urwała, patrząc z zakłopotaniem na Estelle,
która zarumieniła się na wspomnienie
balu.
- Wybacz, gwiazdeczko - zaśmiała
się Juliette. - Mathilde tak pięknie mi opisała twój debiut. Kto by pomyślał,
że bratanek księcia Jabłonowskiego to Maxime.
- Dokładnie… - Pokiwała głową
Estelle, czując ogarniające ją ciepło i krople potu na gładkim czole.
- Chodź, Mathieu, pobawimy się w
sadzie - zaproponowała Chiara, chwytając rękę chłopca. - Będę uwięzioną
księżniczką w wieży, a ty dzielnym rycerzem – dodała, śmiejąc się, jak to małe
dziewczynki, które mają tysiące pomysłów na minutę.
- Bene - odparł po włosku Mathiu,
po czym podążył za Chiarą, która biegła już w stronę sadu.
- Tylko ostrożnie, dzieci! -
krzyknęła za nimi ciocia Juliette.
Madame Ellard, gdy upewniła się,
że dzieci nie szykują jakiejś niebezpiecznej zabawy, podjęła rozmowę z
Isabelle, kierując się w stronę japońskiej wiśni.
- Rozglądnij się po okolicy,
gwiazdeczko. Tu jest tak ładnie - rzekła na koniec ciocia, oddalając się, pochłonięta rozmową z przyjaciółką.
Estelle nie miała ochoty na
spacer. Była tak bardzo zmęczona długą podróżą, że natychmiast udała się na
spoczynek do swojego, nowego pokoju. Dziewczyna nareszcie mogła rozłożyć się
wygodnie na prawdziwym łóżku. Delikatna, satynowa kołderka tuliła młodą
hrabiankę, a świeża, pachnąca bzem poduszka, koiła zmęczenie. Po chwili Estelle
zapadła w głęboki sen.
~*~
Słowniczek
*ma chère - moja droga [fr]
* duomo - katedra [it.]
* Bellosguardo - Jedna z dzielnic Florencji. To wzgórze, z którego jest widok na centrum miasta. W tej okolicy znajduje się wiele willi. Najstarsze z nich pochodzą z epoki renesansu.
* duomo - katedra [it.]
* Bellosguardo - Jedna z dzielnic Florencji. To wzgórze, z którego jest widok na centrum miasta. W tej okolicy znajduje się wiele willi. Najstarsze z nich pochodzą z epoki renesansu.
[fr] - z języka francuskiego
[it.] - z języka włoskiego
[it.] - z języka włoskiego
"Dziewczyna była niemalże pewna, że gdy tylko dotrze na stację, zastanie Drishkę zupełnie obojętną i nieprzywiązującą wagi do jej zniknięcia podczas podróży." - jestes pewna, ze to sa przyjaciolki ?
OdpowiedzUsuńAlez ten wuj musi waniec :D
"lekko oszołomiona Drishka spytała przyjaciółkę o mężczyznę, " - jada do wujostwa Estelle, a Drisha dziwi sie, ze odebral je wujek...?
"sukni ozdobionej w kwiatowe wzory." - kwiatowymi wzorami
"Estelle doszła do sadu" - i to wszystko w centrum Florencji...?
"Kto by pomyślał, że bratanek księcia Jabłonowskiego to Maxime." nie bardzo rozumiem, dlaczego ktos utrzymywal to w tajemnicy - i jakim sposobem.
Pomimo kilku wpadek z przecinkami, plus usunięcia słowa "pomiędzy", kiedy opisywałaś przechadzkę po ogrodzie, twoje opowiadanie wspaniale się czyta. Jest klarowne. Chociaż pokusiłabym się o usunięcie opisu włosów wujaszka w tak wylewny sposób (nie wiem, czy dobrze to określiłam - jest po prostu tego za dużo i wpadasz wtedy w dziwny patos).
OdpowiedzUsuńCo się stało z Drishką, która poszła do pokoju służby? Tak się teraz zastanawiam, że jest całkiem miłą dziewczyną. Choć nie mam pojęcia, dlaczego uważa, że to ona zawiniła tym, iż Estelle spóźniła się na pociąg...