Próba

wtorek, 21 maja 2013

Rozdział VI


Rozdział VI

Magiczne miejsce



 Elegancki serwis z chińskiej porcelany znalazł się w zasięgu wzroku Estelle, która cicho siedziała przy dębowym stole, przyglądając się bogato zdobionemu salonowi w willi Niccolini.
- Jakże wspaniały dom - powiedziała, spojrzawszy na renesansowe freski, które pokrywały sufit.
- Cieszę się, że ci się tutaj podoba - odparł stryj Alessio, książę  Antoni Jabłonowski. Był to mężczyzna  czterdziestoparoletni, który posiadał łagodne oczy o barwie stali. Miały one wewnątrz błękitną plamkę na wzór nieostrożnego, atramentowego  kleksa w uczniowskim kajecie. Estelle stwierdziła, że w wyrazie oczu księcia Jabłonowskiego jest opanowanie, które dodaje mu powagi razem z ostrymi rysami twarzy i dużym, kartofelkowatym nosem. Mimo tego, że książę Jabłonowski nie należał do najbardziej urodziwych mężczyzn, posiadał gęste, czarne włosy które zaczesane do tyłu sprawiały, że wyglądał młodo i szykownie.
- Czy napijesz się owocowej herbaty, mademoiselle? - zapytał książę Jabłonowski, patrząc przyjaźnie na młodą dziewczynę, która w dalszym ciągu rozglądała się po salonie.
- Tak, monsieur, chętnie się napiję - odpowiedziała wyrwana z zadumy.
- Giuseppo! - Książę Jabłonowski zwrócił się do kobiety, która nalewała z porcelanowego imbryka napój dla Alessio.- Nasz gość jest spragniony - dodał, patrząc na pustą filiżankę, stojącą obok  zapełnionego  kawałkiem ciasta talerza.
- Prego, signorina - powiedziała Giuseppa, nalewając herbatę.
- Grazie - odparła Estelle, uśmiechając się poczciwie do już osiwiałej służącej w białym czepcu na głowie.
- Wspomniałaś, mademoiselle, że przyjechałaś do ciotki. Na jak długo zamierzasz zostać we Florencji? - podjął rozmowę książę, upiwszy łyk gorącej herbaty.
- Spędzę u cioci wakacje - odparła Estelle.
- To wspaniale! - Alessio uśmiechnął się do dziewczyny, która owinęła miodowy kosmyk włosów wokół palca.- Będziesz mogła nas często odwiedzać, jutro zjawi się również Maxime.
- Maxime… - szepnęła Estelle.- Byłam przekonana, że już przyjechał.
- Jest już we Włoszech ze swoim przyjacielem…
- Tak, przecież miał jechać z nim Louis! - ucieszyła się Estelle, przerywając chłopakowi, który nie zwracając uwagi na jej wybuch radości, kontynuował dalej swoją wypowiedź.
- Zatrzymali się w Arezzo nieopodal Florencji, mieszka tam dziadek Louis’a. - wytłumaczył Alessio, przyglądając się bacznie rumianej twarzyczce dziewczyny, na której pojawił się szeroki uśmiech. - Jutro przyjadą razem do Florencji.
- Już nie mogę się doczekać, kiedy znów ich zobaczę. Lecz dlaczego dopiero teraz przybyli do Włoch? Podobno mieli być od połowy czerwca we Florencji - spytała Estelle, marszcząc brwi.
- To prawda - odparł monsieur Jabłonowski.- Maxime chciał przyjechać wcześniej, prosto od swojego ojca, u którego mieszkał w Warszawie przez cały rok. Jednak dostał wiadomość, że stan zdrowia jego ojczyma pogorszył się, dlatego z Polski udał się najpierw do Paryża - dodał książę, nakładając na porcelanowy talerzyk kawałek ciasta.
- Nie widziałam go w Paryżu - posmutniała Estelle.- Zapewne przybył, gdy ja odjeżdżałam do Włoch.
- Zapewne tak było, mademoiselle.
- Mon Dieu! - westchnęła dziewczyna. - Biedny monsieur Villeau. Miałam nadzieję, że będąc pod opieką mojego wuja, doktora D’Ardeagne ,dojdzie szybko do zdrowia po tym strasznym  wypadku.
- Nie smuć się Estelle, przecież powiedziałaś, że jest przy nim twój wuj. To bardzo dobry lekarz, wyleczył wielu ludzi, więc jest szansa, że monsieur Villeau wyzdrowieje. - Alessio położył rekę na ramieniu młodej hrabianki.
- Wierzę w to, Alessio. Jednak martwię się również o madame Villeau i jej córki. Nie poradzą sobie bez Drishki, która przyjechała ze mną do Włoch.
- Drishka to ta wychowanka matki Maxime’a?
- Tak, to ona. Drishka pomaga madame Villeau w opiece nad jej córkami - odparła Estelle, wytrzepując z falbanek sukienki, czekoladowe okruszki.
- Chętnie ją również poznam. Maxime nam tyle o niej opowiadał - powiedział Alessio, patrząc znacząco na stryja. Monsieur Jabłonowski zaśmiał się cicho, o mało co, nie zakrztusiwszy się herbatą.
„A jednak''- pomyślała Estelle, a jej oczy przybrały nieco srogi wyraz. – „Maxime dalej kocha Drishkę.'' - Dziewczyna ciężko westchnęła i nie dając po sobie poznać, że poruszyła ją owa sytuacja, z szerokim uśmiechem zjadła trzy kawałki ciasta. Po chwili jednak Estelle zaczęła żałować swojego łakomstwa, gdyż poczuła w okolicy wątroby nasilający się ból. Był on tak silny i nagły, że młoda hrabianka musiała zagryźć dolną wargę, aby nie krzyknąć.
- Estelle! - przeraził się monsieur Jabłonowski. - Czy wszystko w porządku?
- Tak - pisnęła dziewczyna.
- Giuseppo! Zaparz rumianek dla signoriny!
- Merci – szepnęła młoda hrabianka.
- Gdy się poczujesz lepiej, pokażę ci pewne miejsce w naszym ogrodzie. Myślę, że powinno ci się spodobać – powiedział Alessio, gdy po paru minutach Estelle otrzymała napar z ziół rumianku.

~*~


Estelle na szczęście poczuła się już lepiej, więc z ciekawością poszła z Alessio, aby zobaczyć to miejsce. Lecz, gdy jej oczom ukazała się drewniana komórka z dziurawym dachem i wybitym oknem, zbita z tropu, spojrzała na chłopaka pytająco.
- Czy to jest właśnie to miejsce?
- Zgadza się. Spodoba ci się! - uśmiechnął się Alessio, otwierając skrzypiące drzwi.
- To jakiś schowek na miotły lub grabie - stwierdziła młoda hrabianka, przyglądając się bacznie drewnianej konstrukcji.
- Tylko z zewnątrz. Nie oceniaj książki po okładce - odparł tajemniczo chłopak. - Zamknij oczy, a sama się przekonasz.
Dziewczyna posłusznie zamknęła szmaragdowe oczy. Alessio chwycił ją za rękę i przeprowadził przez próg komórki. Estelle poczuła charakterystyczną dla spichlerzy na zboże wilgoć. Już miała znowu wyrazić swoje niezadowolenie, gdy nagle chłopak pozwolił jej otworzyć oczy.
W istocie, w pomieszczeniu panowała wilgoć i gdzieniegdzie ze starych dachówek spływały do wnętrza krople wody, które lądowały w drewnianych beczkach, tworząc deszczówkę zdatną do picia. Jednakże było to miejsce, które Estelle, po dokładnych oględzinach, uznała za niesamowite i posiadające magiczną atmosferę. Bowiem, jak to określił Alessio „liczyło się wnętrze”.
W pomieszczeniu, które oświetlały jedynie promienie słoneczne, mieściła się niewielka pracownia malarska. Na dębowym stole, gdzie widniała cienka warstwa kurzu, stały w równym rzędzie szklane słoje z różnymi rodzajami pędzli. Jedne miały gładkie, delikatne włosia, inne krzaczaste i grube. Jednak wszystkie posiadały barwne plamy pozostawione przez zasuszoną farbę. Obok stołu, w rogu znajdującym się w północno-wschodniej części pomieszczenia, były czyste płótna, które czekały, aby stworzyć z nich nowe obrazy. Natomiast zamalowane, pokryte warstwami ciemnej farby lub szkicami wykonanymi węglem, zajmowały swoje miejsce w północno-zachodnim kącie obok wysokiej, pięknie rzeźbionej półki, na której regałach mieściły się palety o różnej wielkości oraz pojemniki z farbami we wszystkich kolorach tęczy. Na samym środku pomieszczenia były wielkie sztalugi z drzewa lipowego oraz służące za modele marmurowe posągi rzymskich bogów. Na szerokim płótnie, które wystawało zza purpurowej zasłony przykrywającej sztalugi, wystawał szkic kobiety, która nie przypominała żadnego z posągów bogiń. Była to tak piękna kobieta, że nie dorównywała jej wdziękiem nawet powabna postać Wenus. Duże, sarnie oczy, patrzyły łagodnie, a burza falowanych włosów unosiła się, jak pod wpływem porywistego wiatru.
- Kim ona jest? - spytała Estelle, odsłaniając drobną dłonią, zasłonę, która natychmiast znalazła się u jej stóp.
- To moja matka - powiedział poważnie Alessio, patrząc czule na roześmiane oblicze kobiety.
- Jest piękna. - Oniemiała hrabianka dotknęła delikatnie jej wydatnych ust.
- Tak. Piękna i do tego dobra niczym anioł. Ma najwspanialszy na świecie uśmiech, który można by porównać do wiosennych promieni słońca. Tak jak od nich topnieje śnieg, tak pod wpływem uśmiechu mojej matki topnieje serce. - Alessio wziął do ręki kawałek czarnego węgla i zamaszystym ruchem dłoni poprawił rozmazane kontury szpiczastych ramion.
- A więc to twoja pracownia i twoje obrazy - Zachwycona Estelle popatrzyła z podziwem na ciemnowłosego młodzieńca.
- Zgadza się, tak bardzo chciałem, abyś ją zobaczyła.
- Dlaczego? - spytała zdziwiona dziewczyna, obserwując, pracującego nad swoim obrazem, Alessio.
- To miejsce, to moja kryjówka. Mój własny zakątek, gdzie mogę znaleźć się w zupełnie innym świecie. Tutaj rządzą emocje i wyobraźnia – odpowiedział, po czym odłożył kawałek węgla na jeden z regałów półki i spojrzał uważnie na Estelle. - Pamiętaj, gdy będziesz chciała wyrazić swoje myśli bez pomocy słów lub poczujesz, że potrzebujesz miejsca, w którym mogłabyś sama w spokoju zastanowić się nad sensem twojego życia, przyjdź tutaj i zacznij tworzyć obraz ze swoich uczuć.
- Obraz z uczuć?
- Tak, zawsze kieruj się swoimi emocjami. Tylko wtedy będziesz mogła stworzyć coś, co będzie posiadało część ciebie samej.
- Będę o tym pamiętać - powiedziała Estelle, patrząc w głębię bladobłękitnych oczu Alessio.
- Jest już prawie południe - młodzieniec spojrzał na zawieszony na ścianie zegar z kukułką.- Pewnie musisz już wracać do domu, mademoiselle? Pozwól, że cię odprowadzę.
Chłopak wytarł zabrudzone węglem dłonie w szorstki materiał zamoczony wodą z deszczówki, po czym wraz z Estelle wyszedł z pracowni, zamknąwszy skrzypiące drzwi. Znów przenieśli się do rzeczywistości, gdzie zaczął płynąc czas i wszystko na powrót stało się realne. W ogrodzie w dalszym ciągu szumiały drzewa oliwkowe, a wokół unosił się zapach upojnie pachnących kwiatów, przy których gromadziły się owady.
- Do zobaczenia, mademoiselle! - Estelle usłyszała, dobiegający ze strony willi, głos księcia Jabłonowskiego.
- Do widzenia, monsieur!- krzyknęła dziewczyna, machając dłonią w stronę mężczyzny.

~*~



Idąc aleją cyprysowych drzewek, Estelle co jakiś czas ukradkiem spoglądała na ciemnowłosego Alessio, którego oczy migotały niczym niebo pełne gwiazd.
- Portret twojej matki jest niesamowity. Masz talent, Alessio - powiedziała, nieśmiało czując, że jej policzki pokrywają się purpurą.
- Naprawdę tak uważasz, Estelle?
- Oczywiście. W przyszłości zostaniesz sławnym malarzem. Jak Rafaello albo Leonardo da Vinci - stwierdziła młoda hrabianka po chwili namysłu.
- Nie. Z pewnością nie. Mój ojciec chce, abym został żołnierzem - westchnął chłopak, kiwając przecząco głową.
- A twoja matka, ona na pewno chce, abyś został malarzem. Musi być z ciebie bardzo dumna.
- Ona pozwoliłaby mi studiować na Akademii Sztuk Pięknych, jednak… nie mogę zawieść jej ambicji i oczekiwań względem mnie. Mam zostać żołnierzem i koniec - odparł, kopiąc z całej siły szary kamień, który uderzył w jedno z cyprysowych drzew z głośnym trzaskiem.
- Rozumiem. Już wiem dlaczego tak bardzo kochasz malarstwo i dlaczego wkładasz w to całe swoje serce. Tylko w świecie wyobraźni jesteś wolny.
- Tak, dokładnie - szepnął cicho i popatrzył na Estelle. - Jedynie mój stryj rozumie, jak bardzo pasjonuje mnie sztuka. To on zrobił ze swojej komórki pracownię, abym mógł w niej tworzyć.
- To bardzo miłe z jego strony. Masz wspaniałego stryja.
 Alessio uśmiechnął się przyjaźnie do młodej hrabianki, która bawiła się niesfornym kosmykiem miodowych włosów. Dziewczyna zastanawiając się nad czymś patrzyła na lazurowe niebo.
- Mówisz, że Maxime i Louis przyjeżdżają jutro…
- Tak.
- To wspaniale. Nie widziałam Maxime’a przez cały rok. Pewnie się bardzo zmienił - stwierdziła dziewczyna, mówiąc półgłosem niby sama do siebie.
- Zapewne, mademoiselle - urwał jej rozmyślanie Alessio, a w jego oczach pojawiły się dwa ogniki.- Czy to czasem nie jest willa twojego wujostwa?- spytał młodzieniec wskazując na duży dom z przepięknym ogrodem.
- Tak, to tutaj. Dziękuję, za twoje towarzystwo w drodze powrotnej - powiedziała Estelle, wchodząc przez bramę do ogrodu wujostwa.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Do zobaczenia, Estelle - odparł grzecznie Alessio, posyłając dziewczynie szarmancki uśmiech.



Przez krótką chwilę patrzyli na siebie bez słów. Ona próbując powstrzymać rumieńce wpatrywała się w głębię jego blado-błękitnych oczu, a on szukał czegoś wewnątrz jej szmaragdowych. Ich spojrzenia prawie zlewały się ze sobą tworząc barwny obraz. Obraz, który powstał z emocji. Już nachylali się bliżej siebie, gdy nagle Estelle usłyszała głos cioci Juliette dobiegający z willi. Spłoszona, zniknęła za bramą, zaś Alessio oddalił się w stronę horyzontu.
Estelle jeszcze długo patrzyła na młodzieńca, który zmierzał na via San Carlo. Gdy postać młodego księcia zniknęła w oddali, wśród cyprysów ,dziewczyna poczuła, że jej serce przepełnia uczucie ciepła, a jej usta same otwierają się, aby wydać perlisty śmiech, na myśl o Alessio. Po chwili Estelle cały czas radośnie śmiejąc się, wbiegła do willi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz