Rozdział XII
Wizyta doktora Popolovinsky
Było już po ósmej, gdy słońce
zaczynało chylić się ku zachodowi. Przez pomarańczowe obłoki pierzastych chmur
zaczynały przedzierać się pierwsze, wieczorne gwiazdy, a na tle zaróżowionego
nieba pojawił się blady księżyc, o kształcie zbliżonym do kruchego croissanta z francuskiego ciasta.
Estelle oblizała usta, wpatrując
się w srebrzysty obiekt na niebie. Bowiem
przyszły jej na myśl wspomnienia z dzieciństwa, które spędziła w Paryżu.
Wówczas każdego ranka budził ją piękny zapach świeżego pieczywa, które Monique
przynosiła z pobliskiej piekarni. Młoda służąca codziennie wracała z zakupów,
niosąc w prawej dłoni wikliny kosz po brzegi wypełniony bagietkami i ciepłymi
bułeczkami z makiem. Wśród tych
pyszności znajdowały się także słodkie
croissanty, które Monique kupowała specjalnie dla Estelle w małej boulangerie,
która należała do sióstr z zakonu Saint Genevieve. Młoda hrabianka uwielbiała
ową piekarnię, gdyż jako jedna z nielicznych, posiadała duży wybór francuskich
rogalików; bowiem można było tam kupić zarówno tradycyjne smakołyki z kruchego
ciasta, jak i te nadziewane czekoladą lub konfiturami. A wszystkie wyroby
były zawsze świeże i pyszne. Jeszcze jedno zerknięcie na księżyc i
Estelle natychmiast poczuła smak ulubionych croissantów, które codziennie
zjadała na śniadanie, popijając szklanką ciepłego mleka.
Jednak, po chwili, dziewczyna
usłyszała oburzony głos swojej cioci, który wyrwała ją z zadumy. Estelle
natychmiast uświadomiła sobie, że znajduje się w bryczce, którą wraz z ciocią
Juliette, Mathieu i Cyrilem, wraca z powrotem do domu wujostwa.
- Nie spodziewałam się, iż
Antoine zechce posłuchać mojej gry na skrzypcach - powiedziała Juliette, tuląc do siebie synka,
który cicho ziewając, przecierał zmęczone oczy.
- Twój recital był naprawdę
wspaniały, ciociu – stwierdziła Estelle, uśmiechając się serdecznie.
- Dziękuję, gwiazdeczko, lecz
przez mój występ dopiero teraz wracamy do willi. Mathieu już niemalże zasypia
na moich kolanach.
- Proszę się nie zamartwiać,
madame Ellard – odparł Cyril, który do tej pory w milczeniu obserwował zachodzące słońce. – Zbliżamy się już do via
di Bellosguardo.
- Grazie a Dio! – odetchnęła
głęboko. – Zastanawiam się tylko, czy aby na pewno jeszcze zastaniesz u nas
swojego ojca.
- Mój ojciec prowadzi dość…
wnikliwe badania – odpowiedział chudy blondyn, a na jego twarzy pojawił się
tajemniczy uśmiech.
- Cóż, nasza biedna Drishka z
pewnością ich wymaga. Wypadek, co prawda nie był groźny, lecz strasznie spuchła
jej noga – odparła Juliette, ciężko wzdychając. – A ja w obliczu tego
nieszczęścia jeszcze przedłużyłam swoim występem nasz pobyt na przyjęciu.
Estelle jeszcze raz oddała się
zadumie. Tym razem powróciła myślami, do wspomnianego przez ciotkę recitalu,
który miał miejsce zaledwie pół godziny temu w altanie. Gdy już skierowali się
w stronę powozu, aby opuścić przyjęcie, książę Antoni Jabłonowski poprosił
przyjaciółkę o zagranie na skrzypcach jakiegoś utworu Vivaldiego.
- Mon cher… - rzekła zaskoczona
kobieta – nie wydaje mi się, abym była teraz w stanie cokolwiek zagrać.
- Ależ proszę, Juliette. Wszyscy
nasi przyjaciele wygrywają na przyjęciu swoje koncerty. Dlaczegóż więc i ty,
moja droga, nie miałabyś umilić ten wieczór swoim występem – nalegał książę.
Gdy po chwili madame Ellard
zgodziła się, wszyscy musieli zawrócić do altany, gdzie odbywały się recitale.
Kobieta wzięła do ręki długi smyczek oraz pięknie rzeźbione skrzypce z drzewa lipowego, po czym rozpoczęła swój występ utworem „Lato”. Przy tym towarzyszyły jej gromkie brawa i żywe zainteresowanie gości. Estelle miała nadzieję, że wśród tłumu słuchaczy uda jej się dojrzeć młodych książąt i Eloise, dzięki czemu będzie mogła ustalić, do jakiego stopnia córka markiza zawładnęła ich myślami. Jednakże, hrabianka de Lilas-Chavriere, nie mogła dostrzec znajomych twarzy.
Kobieta wzięła do ręki długi smyczek oraz pięknie rzeźbione skrzypce z drzewa lipowego, po czym rozpoczęła swój występ utworem „Lato”. Przy tym towarzyszyły jej gromkie brawa i żywe zainteresowanie gości. Estelle miała nadzieję, że wśród tłumu słuchaczy uda jej się dojrzeć młodych książąt i Eloise, dzięki czemu będzie mogła ustalić, do jakiego stopnia córka markiza zawładnęła ich myślami. Jednakże, hrabianka de Lilas-Chavriere, nie mogła dostrzec znajomych twarzy.
„ Co ona sobie wyobraża?’’ –
pomyślała dziewczyna, wsłuchując się w dźwięczną melodię skrzypiec – „Nigdy bym
nie pomyślała, że tak uprzejmi i dobrze ułożeni chłopcy, mogli by się dać
oczarować takiej kokieteryjnej blondynce.”
Wtem muzyka ucichła, a zaraz
potem dało się słyszeć głośne okrzyki i klaśnięcia w dłonie.
- Brawo, Juliette!
- Co za talent. Magnifique!
Zakłopotana tak miłą reakcją
gości, Juliete natychmiast wzięła za rękę Mathieu i przywoławszy do siebie
Estelle i Cyrila, natychmiast opuściła altanę, pośpiesznie żegnając się z
Antonim Jabłonowskim.
- Już jest tak późno… - mamrotała
pod nosem, wsiadając do bryczki.
Niestety Estelle nie zobaczyła już swoich
przyjaciół z Eloise, lecz domyślała się, że książęta w tym czasie postanowili
oprowadzić dziewczynę po posiadłości ich stryja. Młoda hrabianka ciężko
westchnęła, po czym, bez słowa, zajęła miejsce obok Cyrila, który szepnął coś,
niemalże niedosłyszalnym głosem, który bardziej przypominał ciche miauczenie
kota. Mimo to, Estelle usłyszała jego słowa, które zrozumiała jako :
,,Naprawdę nie warto, nie
warto…’’
,,Nie warto, ale co? ’’ –
rozmyślała dziewczyna, lecz w tej chwili, doszedł do jej uszu radosny krzyk
ciotki.
- Nareszcie! Jesteśmy w domu!
Drzwi do mieszkania otworzyła
Lucia. Na widok swojej pani, natychmiast poleciła kucharkom przygotować
kolację, po czym zajęła się małym Mathieu.
- Doktor jest jeszcze u nas? –
zdziwiła się Juliette, słysząc wesołą pogawędkę dobiegającą z sąsiedniego
pokoju.
- Mówiłem, że mój ojciec prowadzi
wnikliwe badania – powiedział Cyril, krzyżując ręce.
- A tak… Miałeś rację, wobec tego
udaj się na chwilę z Estelle do Drishki, a ja zapytam doktora o stan zdrowia
naszej biedulki i powiadomię go o twoim przybyciu.
- Oczywiście, madame Ellard.
- Zapraszamy, chevalier Popolovinsky
– dodała Estelle, prowadząc młodzieńca do jednego z gościnnych pokoi, gdzie
wśród jedwabnych poduszek, ujrzeli bladą twarzyczkę Rosjanki o błyszczących,
morskich oczach.
- Estelle! – Drishka podniosła
się na chudych rękach. – Już jesteś!
- Tak, właśnie przyjechaliśmy.
Jak się czujesz?
- Dobrze, noga już tak nie boli.
Z rozmów doktora z monsieur Ellard, dowiedziałam się, że to tylko zwichnięcie.
- Mówiłem, że to nie może być nic
poważnego – wtrącił się do rozmowy Cyril, który podczas rozmowy przyjaciółek,
stał w miejscu, gdzie Drishka nie mogła go dojrzeć.
Dziewczyna lekko zarumieniła się
na widok młodzieńca i mocniej otuliła się wełnianym kocem. Miała bowiem na
sobie tylko lnianą koszulę z koronkowymi obramowaniami przy szyi i rękawach.
- Ach… wybacz, Drishko, na śmierć
zapomniałam. To jest syn doktora Popolovinsky, chevalier Cyril Władimirowicz.
- Bardzo mi miło – Chłopak
natychmiast ucałował dłoń ciemnowłosej dziewczyny. – Panna Drishka, jak mniemam.
- Zgadza się. Czy chevalier
pochodzi z Rosji?
- Tak. W dzieciństwie mieszkałem
w Petersburgu.
- To tak samo jak ja – odparła
szybko Drishka, a jej oczy zabłysły pełne nadziei.
- Doprawdy? Wybacz panienko,
jakie jest twoje nazwisko?
- Wawilow, mój ojciec to Dmitrij
Aleksandrowicz Wawilow. Jest gwardzistą w straży cara – dodała dziewczyna z
dumą.
- To piękne, lecz szykują się
zmiany, wielkie zmiany – westchnął Cyril.
- Nie rozumiem.
- Proszę zapomnieć o tym. Mogę
się mylić, a nie chcę niepotrzebnie już teraz martwić panienki.
Milczeli chwilę w zadumie,
podczas której patrzyli na siebie spojrzeniem pełnym nadziei. Trwało by tak
pewnie w nieskończoność, gdyby nie przerwała tego Estelle, czująca się przy
nich jak piąte koło u wozu.
- Drishko, widziałam dzisiaj
naszych przyjaciół. Jak to wspaniale, że przyjechali do Florencji.
- Ja jeszcze długo ich nie
zobaczę – posmutniała Rosjanka - doktor musiał nastawić mi nogę. Minie dużo
czasu zanim wstanę.
- Proszę być spokojną, panno
Drishko Dmitriejewno. Parę tygodni i będzie panienka mogła znów chodzić –
pocieszał ją Cyril, uśmiechając się łagodnie.
- Chevalier jest taki miły.
Dziękuję za dobre słowa.
- Już dobrze, tylko proszę się
nie smucić. Na pewno jeszcze odwiedzę panienkę podczas badań kontrolnych.
Drishka rozpromieniała na twarzy.
Wizyta syna doktora, bardzo korzystnie wpłynęła na jej samopoczucie i dodała
otuchy. Chętnie zamieniłaby z nim jeszcze parę słów, lecz oto do pokoju weszła
madame Ellard z mężem i doktorem Popolovinsky.
- No proszę! – krzyknęła Juliette
z oburzeniem – Już wiem co miałeś na myśli, mówiąc o wnikliwych badaniach
twojego ojca – dodała, kierując te słowa do Cyrila. - Uwierzyłbyś, że wypili
trzy butelki Bordeaux! Cóż, dziękuję za wizytę, doktorze – zwróciła się po
chwili do doktora Popolovinsky, który z zarumienioną twarzą, pośpiesznie
ubierał palto. – Cyril, czy mógłbyś odprowadzić ojca?
- Oczywiście, madame. Dobranoc,
państwu – dodał na pożegnanie, po czym zniknął z doktorem za drzwiami. Drishka
zauważyła przez okno, jak wsiadają do powozu i powoli znikają w otchłani
ciemnej nocy.
- Już nigdy nie pozwolę ci samemu
przyjmować doktora! – Juliette zwróciła się do męża. – Przy następnej wizycie,
osobiście będę w niej uczestniczyć i dopilnuję, aby wszystkie trunki znalazły
się w kredensie pod kluczem.
- Ależ Juliette, to tylko wino –
próbował uspokoić ją mąż.
- Tylko? Gdybym się zjawiła
później, wypiłbyś z Władimirem jeszcze butelkę wódki! Czy tak się zachowuje
odpowiedzialny gospodarz domu?
-
Carissima… – szepnął czule Eduard, całując delikatnie jej szyję.
- Bene – westchnęła Juliette,
spojrzawszy na dziewczyny, które przez cały czas w ciszy przyglądały się
dalszym scenom.
Kobieta jeszcze raz ciężko
westchnęła, po czym pogłaskała Drishkę po głowie i nakazała Estelle udać się do
jadalni na kolację.
- Musisz dużo odpoczywać Drishko,
a ty, moja gwiazdeczko, nie przeszkadzaj przyjaciółce, tylko idź coś zjeść.
Musisz być bardzo głodna, po tak męczącym dniu.
-
Jeszcze chwileczkę, madame Elllard. Estelle obiecała mi przecież, że
opowie jak było na przyjęciu – poprosiła Drishka, patrząc na kobietę błagalnym
wzrokiem.
- Ale tylko parę minut – zgodziła
się Juliette, po czym życząc z mężem
dobrej nocy, wyszła z pokoju.
Dziewczyny zostały same. Na
dworze panowała już głucha, ciemna noc i tylko jaskrawy blask lamp naftowych oświetlał
ich postacie. Drishka opadła na miękkie poduszki i obracając hebanowe kosmyki
włosów wokół palców, zaczęła rozmyślać o wszystkich wydarzeniach z
przemijającego dnia.
- Estelle, nawet nie wiesz, jak
bardzo cieszę się z twojej obecności – rzekła po chwili. - Czułam się taka samotna,
gdy byłaś na przyjęciu, a jak mnie straszliwie bolała noga. Chyba z godzinę
nastawiał mi ją doktor Popolovinsky.
- Moja biedna Drishka. – Młoda
hrabianka uścisnęła dłoń przyjaciółki. – Już nigdy nie pojadę na żadne
przyjęcie bez ciebie. Mi także brakował twojej obecności.
- Czyżby? Przecież był tam Louis
i Maxime… - powiedziała Rosjanka,
rumieniąc się po wypowiedzeniu ostatniego słowa. – Czy on pytał o mnie?
- Oczywiście. Był bardzo smutny z
powodu twojego nieszczęśliwego wypadku. Powiedział nawet o tobie „Moja biedna
Drishka’’ – rzekła Estelle, a w duchu dodała: ,, Lecz teraz, wyparł by się
każdego słowa.”
- Maxime… jak bardzo chciałabym
go znów zobaczyć. Odwiedzi mnie, prawda?
- Tak… zapewne – odparła
przeciągle, zakłopotana pytaniem przyjaciółki.
- Kiedy przyjdzie?
- Chyba niedosłyszałam co wtedy
odpowiedział – skłamała Estelle. Dziewczyna nie chciała martwić przyjaciółki
opowieścią o przybyciu córki markiza de Saint-Blaune i zainteresowaniu Maxime’a
osobą owej dziewczyny.
- To nic, gdy go spotkasz,
powiedz, że uszczęśliwi mnie swoją wizytą.
- D’accord – uśmiechnęła się
młoda hrabianka – a teraz odpocznij, Drishko. Jutro dokładnie ci wszystko
opowiem.
- Dziękuję, Estelle –
odpowiedziała ziewając.
- Bonne nuit, ma ami.
Dziewczyna zgasiła naftową lampę,
otuliwszy Drishkę ciepłym kocem i zgodnie z nakazem cioci, udała się do
jadalni, gdzie czekała na nią przygotowana kolacja. Choć Estelle nie była
głodna, to jednak spróbowała kawałek owczego sera i upiła łyk malinowej
herbaty. Po skończonym posiłku, siedemnastolatka postanowiła położyć się spać.
Z racji, iż jej przyjaciółka zajmowała gościnny pokój, który stał się locum
młodej hrabianki, na czas jej pobytu we Włoszech, Estelle zajęła wolne pomieszczenie
obok salonu.
Liliowy pokoik pokryty wzorzystą tapetą i
obrazami, w dużych miedzianych ramach, wydał się jej dość przytulny, aby
pozostać w nim do czasu wyzdrowienia przyjaciółki. Dziewczyna była również
zachwycona zasłonami z muślinu i świeżą pościelą o zapachu krochmalu, która
delikatnie koiła jej zmysły. Rozłożywszy się wygodnie w łóżku z baldachimem,
zdmuchnęła płomień woskowej świecy i oddała się sennym marzeniom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz