Próba

wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział XVIII


Rozdział XVIII

Pożegnanie i kolejna dobra nowina 



Zbliżał się wieczór; toskańskie słońce chowało swoje rozżarzone promyki za zielonymi wzgórzami przy willi  w Fiesole, a puszyste chmury na lazurowym niebie przybrały kolory soczystych pomarańczy i słodko pachnących róż. Gdzieś w oddali dobiegało do uszu rżenie koni, które, zaprzęgnięte do powozu, czekały na komendy stangreta.
Siwy staruszek w szarym fraku i zniszczonym cylindrze podkręcał sypiące się wąsy, spoglądając  z niecierpliwieniem na rodzinę de Saint-Blaune, którą miał zawieść na stację kolejową we Florencji.
- Musimy już jechać, signor! – zwrócił się do markiza, uspakajając konie, które zaczęły uderzać kopytami o ściany powozu.
- Chwileczkę… - odparł lakonicznie Ives, szukając spojrzeniem żony. – Genevieve! Proszę, już od godziny żegnasz się z naszymi gośćmi! Nie mamy czasu…
- Och.. Ty zawsze swoje, drogi Ivesie.  Przecież nie będę miała okazji widzieć się w najbliższym czasie z twoją matką i naszymi przyjaciółmi  - rzekła, uśmiechając się słodko, zupełnie tak, jak jej córka Eloise.
Po wydarzeniu, które miało miejsce w takcie magicznych sztuczek Maxime’a, Genevieve całkowicie znienawidziła młodą hrabiankę. Do tego  ciocia dziewczyny, Juliette, przepięknie zagrała utwory z włoskich operetek. Markiza de Saint-Blaune nie mogła dać za wygraną. To miał być jej triumf nad hrabianką de Lilas Chavriere i jej rodziną, a tymczasem wszyscy mieli na ustach imiona jej rywali.
Jednakże, jako niezwykle taktowna kobieta, z całą swoją dumą, postanowiła zagadnąć siedemnastoletnią dziewczynę przy najbliższej sposobności. Owa stosowna chwila znalazła się, gdy Estelle, zaskoczona, iż Maxime rozpoznał ją tak łatwo zaledwie po uścisku dłoni, w głębokiej zadumie zajęła miejsce za innymi gośćmi, czekając na koncert cioci.
- Hrabianka Estelle… - Dziewczyna poczuła, jak lodowate spojrzenie markizy  przeszywa każdą komórkę jej delikatnego ciała.
- Bonjour, madame – odparła, nerwowo przełykając ślinę.
- Quelle belle… - syknęła ledwo słyszalnym głosem. – Pamiętasz, byłam kiedyś u twojej drugiej cioci w Paryżu.
Estelle kiwnęła głową. Przypomniała sobie dzień, kiedy to po raz pierwszy miała sposobność poznać Genevieve de Saint-Blaune.  Wówczas jako trzynastoletnia dziewczynka spotkała ją w paryskiej Operze Garnier po przedstawieniu baletowym. Była to premiera „Dziadka do orzechów”, w której występowały jej kuzynka Cornelie oraz córka markizy - Eloise. Ciotka młodej hrabianki, Mathilde, znała już ją wcześniej, dlatego któregoś dnia zaprosiła Genevieve i  mademoiselle de Saint-Blaune do swojego domu. Tak samo wtedy markiza cały czas bacznie obserwowała Estelle, a nawet pytała o coś po francusku  Mathilde. Młoda hrabianka nie umiała jeszcze wtedy na tyle tego języka, aby zrozumieć rozmowę. Zapamiętała jedynie imię swojego ojca, Philippe’a de Lilas-Chavriere, które padło kilkakrotnie podczas tego popołudnia.
- Oui, madame – odpowiedziała młoda hrabianka, przypomniawszy sobie owe zdarzenie z jej dzieciństwa.
Genevieve zamierzała ostatecznie dać do zrozumienia mademoiselle Estelle, że to jej córka będzie w najbliższej przyszłości tytułować się księżną Jabłonowską, dlatego uśmiechając się najsłodziej, jak tylko potrafiła, zwróciła się po chwili namysłu do młodej dziewczyny.
- Czyż nie uważasz, iż Maxime i Eloise to przepiękna para? Tylko spójrz na nich! Tak cudnie wyglądają razem…
- Zapewne tak jest, madame…
- A może czujesz się zazdrosna? Przecież to ciebie poznał po uścisku dłoni? – spytała Genevieve, spoglądając na Estelle, która cały czas wyglądała na onieśmieloną.
- Nie, madame. Dlaczegóż bym miała odczuwać zazdrość z tak błahego powodu? – Wysiliła się na dobroduszny uśmiech. – Madame ma rację, oni idealnie do siebie pasują, a ja nie mam nic w tej sprawie do powiedzenia – dodała już ciszej hrabianka.
- Jak to? A kto tańczył z młodym księciem na balu w Operze Wiedeńskiej? – ciągnęła markiza.
- Ja…Jednakże, jak już powiedziałam, to nic takiego, madame.
- Oczywiście, nic takiego… - powtórzyła Genevieve, wbijając swój przeszywający wzrok w twarz Estelle. – Wobec tego pozostaje czekać, aż Maxime oświadczy się mojej Eloise. Całkiem możliwe, iż gotów jest to zrobić w najbliższym czasie…
- C’est possible…
- Miła z ciebie panienka, droga Estelle. Wybacz… Chyba usłyszałam głos mojej najmłodszej córki -Hyacinthe. Mam nadzieję, iż niedługo spotkamy się w Paryżu na ślubie Maxime’a i Eloise.

~*~


Estelle długo rozmyślała nad tym, co usłyszała z ust Genevieve. Jej słowa brzmiały w  uszach dziewczyny, przez cały czas, gdy wszyscy uroczyście; wśród przyjacielskich uścisków i wylewnych życzeń szczęśliwej podróży, żegnali się z rodziną de Saint-Blaune.
„Czyżby to była prawda?” – rozważała w myślach Estelle. – „Czy on ją naprawdę kocha!? Ich uśmiechy, uściski, a teraz na pożegnanie… i pocałunki. Sekretne, tajemne, bo Maxime nie lubi się zdradzać ze swoimi emocjami, ale to wszystko da się wyczytać z wyrazu jego twarzy! A panna Eloise? Ona nie może go  kochać! Ta żmija, która doprowadziła do niezgody pomiędzy przyrodnimi braćmi i złamała serce Alessio! Jakże mogłaby więc  pokochać kogoś? To znaczy tak prawdziwie, a nie dla zabawy czyimiś uczuciami… Alessio… Co on musi czuć, skoro nawet nie przyjechał dziś do Fiesole. Biedaczek poznał się na jej hipokryzji  i wciąż ma za złe, choć głośno tego nie powie, że to Maxime’a wybrała mademoiselle de Saint-Blane. A przecież gdyby nie to spotkanie w parku, nigdy by się nie domyślił, iż od początku Eloise brała pod uwagę jedynie Maxime’a… A on był tylko dodatkiem, kimś do ubarwienia jej życiorysu, by ta żmija mogła powiedzieć kochali mnie obaj, ale to młodszego z nich wybrałam…”
Młoda hrabianka nie mogła już myśleć o niczym innym. W tej chwili najbardziej nurtowało ją, co myśli o tym wszystkim Maxime. Czyż jej przyjaciel, o ile jeszcze może go tak nazwać, naprawdę nie zauważa, że te zagrania panny de Saint-Blaune są jakby teatralne, na pokaz…
Młoda hrabianka westchnęła ciężko i spojrzała ostatni raz na mademoiselle  Eloise, która wraz z rodziną wsiadała do powozu, aby opuścić słoneczną Florencję i znów powrócić do ukochanego Paryża.
Nie tylko to nie dawało Estelle chwili wytchnienia. Wracając do willi wujostwa, dziewczyna przypomniała sobie, kogo ujrzała, szukając skrzypce swojej cioci. Byli to Drishka i Cyril, którzy na widok młodej hrabianki, podzieli się z nią szczęśliwą nowiną o ich zaręczynach. Estelle już od pierwszego dnia, w którym doszło do spotkania tych dwojga czuła, że oni idealnie do siebie pasują, dlatego tym większa była jej radość, że w końcu odnaleźli swoje szczęście.
Po powrocie z Fiesole, również Juliette i Eduard dowiedzieli się o tym radosnym wydarzeniu.
- Gratulację, moi drodzy! Życzymy wam jak najlepiej – powiedzieli państwo Ellard, składając narzeczonym najlepsze winszowania.
- To znaczy, że panna Drishka i chevalier Popolovinsky pobierają się? – spytał młody Mathieu, który nie mógł do końca zrozumieć, czym właściwie są zaręczyny i co z nich wynika.
- Tak, mój synku. To bardzo miłe wydarzenie! W przyszłości ty także się z kimś zaręczysz, a potem ożenisz – odparł Eduard, głaszcząc malca po kędzierzawej czuprynie.
- Dzisiaj u państwa de Saint-Blaune bawiłem się z ich córką, Hyacinthe. Jest bardzo miła, ale trochę ode mnie starsza. Czy mogę się z nią ożenić ? – dodał Mathieu.
- A o Chiarze już zapomniałeś? To z nią chciałeś wziąć ślub…– zaśmiała się Juliette, tuląc malca.
- Maman, to znaczy, że nie można mieć więcej niż jedną żonę? – zapytał, nieco zaskoczony.
- Mój mały, zabawny Mathieu. Całe szczęście, że jesteś jeszcze dzieckiem i możesz beztrosko się bawić i nie myśleć o tak trudnych decyzjach… Zanim zaśniesz mam dla ciebie, dla nas wszystkich,  jeszcze jedną dobrą wiadomość…
- Cóż się stało, skarbie? – spytał Eduard.
- Spodziewam się dziecka…
- Juliette!  Moje kochanie! – mężczyzna uścisnął żonę. – To już jest pewne?
- Od jakiegoś czasu źle się czułam, dlatego udałam się wczoraj do twojego ojca, Cyril. Doktor Popolovinsky zapewnił mnie, że jestem w ciąży.
- Kolejna miła niespodzianka – powiedziała Estelle, gratulując cioci.
- Będę mieć rodzeństwo?
- Tak, Mathieu. Będziesz mieć małego braciszka lub siostrzyczkę. Cieszysz się, skarbie?
- Oui, zawsze chciałem mieć rodzeństwo tak jak Chiara…. Kiedy się będę  mógł pobawić z dzidziusiem?
- Jeszcze się nie urodziło, ale i tak minie dużo czasu, zanim będziecie mogli się pobawić.
- Szkoda, myślałem, że wypróbujemy mój nowy samolot – odparł, zasmucony malec.
- W końcu przyjdzie czas na waszą wspólną zabawę, a teraz już pora spać…
Mathieu z pomocą Drishki udał się do swojego pokoju, a Juliette i Eduard w niezmiernej radości poszli do salonu na lampkę szampana i soku porzeczkowego. Zaproszony przez nich Cyril również razem z nimi wzniósł toast i zaczął rozmowę o swoich planach na przyszłość.

~*~


Tylko Estelle została sama. Dziewczyna czuła, że nigdy nie będzie mogła zaznać takiej radości, jak jej bliscy. W ciągu całego swojego życia nigdy nie znalazła prawdziwej, odwzajemnionej miłości. Oczywiście kochała swoją rodzinę, ale najbardziej zależało jej na tym, aby pokochał ją jakiś młodzieniec, dla którego byłaby gotów poświęcić wszystko… Jak kochać to prawdziwie i wiecznie! Ile razy marzyła i śniła o takiej miłości…
Zanim dowiedziała się o swoim prawdziwym pochodzeniu, Estelle była pastereczką na folwarku baronostwa Gajeckich i służyła z przybraną siostrą w ich dworku w Kasztanówce. Tam po raz pierwszy zauroczyła się w synu barona, Ksawerym Franciszku Gajeckim. Nazywany przez rodzinę po francusku Xavier był starszy od Estelle o pięć lat i w ogóle nie zwracał uwagi na małą służącą. Wolał flirtować z jej przybraną siostrą, Katarzyną lub młodą kucharką Aneczką. Gdy Estelle opuszczała Polskę pod zaborem rosyjskim, aby wyjechać z ciocią do Paryża, dowiedziała się, że Xavier zamierza poślubić Rychezę Ignacjewicz – córkę bogatego Żyda, Jakuba Ignacjewicza z Łodzi, któremu rodzina Gajeckich powierzyła swój cały majątek. W zamian Żyd domagał się wprowadzenia na salony swojej córki i uczynienia z niej baronowej Gajeckiej. Gdy Estelle zobaczyła syna barona z narzeczoną podczas balu w Operze Wiedeńskiej, znów pomyślała o swojej nieodwzajemnionej miłości. W Paryżu dowiadywała się z listów Kasieńki, która w dalszym ciągu służyła u baronostwa, o losach Xaviera i Rychezy. Ich ślub był nieunikniony, ale podczas jej debiutu towarzyskiego na nowo poczuła jakiś żal w sercu za młodym baronem Gajeckim i co więcej wciąż miała jakąś nadzieję, że Xavier zwróci na nią swoją uwagę…
Później Estelle uważała, iż Alessio mógłby ją pokochać, ale szybko zmieniła zdanie, gdy przekonała się, że młodzieniec zakochał się w pannie de Saint-Blaune, a ją rozpatrywał tylko jako przyjaciółkę, która służyła by mu pomocą i radą. Mimo to była wdzięczna Bogu, że spotkała tak miłego człowieka.
Nagle wyrwana z zadumy hrabianka spojrzała na drzwi wyjściowe. To Drishka, która ułożyła do snu małego Mathieu wyszła na spacer z Cyrilem.
Noc była piękna. Na niebie migotały błyszcząc gwiazdy, a drogę oświecał młodym wielki księżyc, który  przypominał srebrną tarczę średniowiecznego rycerza. Powietrze było duszne, a wokół unosił się zapach cyprysowych drzewek i liści szałwii. Idealna pogoda na sierpniowe spacery.
- Czy i ja odnajdę kiedyś swoje szczęście? – spytała samą siebie Estelle, udając się powoli w stronę swojego pokoju. Zbyt wiele wrażeń, jak na jeden dzień. Była znużona, a jej największym w tej chwili marzeniem była miękka poduszka z błękitnej satyny.


3 komentarze:

  1. Witaj! Miło że o mnie pamiętasz. Miałam straszny kocioł i kompletny bark czasu na blogowanie. Ale wkrótce wracam, a opowiadanie pojawi się na nowo w ulepszonej wersji bez błędów :) Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział poraz kolejny mnie zaskoczył, tym razem nowiną o ciąży Juliette. Już nie mogę doczekać się tego bobasa! Bardzo lubie małe dzieci, a szczgólnie jak gaworzą, są takie słodkie. Co z tego., że się drą i nie dają człowiekowi spać ( przerabiałam to z bratem ) I tak są urocze : -) Miło byłoby, gdyby Alissio i Estelle zbliżyli się do siebie, moim zdaniem świetnie do siebie pasują.

    Skomentowałabym wcześniej, gdyby nie brak internetu związany z pobytem poza domem,
    Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahh, czy Ty kiedykolwiek przestaniesz nas zaskakiwać? XD Sądzę, że nie, ale... Rozdział był co najmniej cudowny! Najbardziej przypadł mi do gustu fragmrnt, gdy Estelle wspominała swoje zawody miłosne. Wiesz, ten kawałek tekstu jest świetny nie tylko pod wzgledem literackim. Pokazujesz, że i kilkaset lat temu ludzie, a wszczegolnosci młode kobiety (xD), mieli takie same problemy :)
    A teraz zastanawiam się, czy faktycznie miłością Estelle okaże się Maxim, czy może ktoś inny...? ;>

    OdpowiedzUsuń