Próba

niedziela, 26 maja 2013

Rozdział VIII


Rozdział VIII

Przygotowania i niespodzianki




Po powrocie z niedzielnej mszy, Estelle, nie myślała już o niczym innym, jak o przyjęciu z okazji przyjazdu Maxime’a i Louisa do Florencji. Dziewczyna chciała zrobić również  dobre wrażenie na nieznanych jej osobach z arystokracji, dlatego od razu po dotarciu do willi, zaczęła przymierzać stroje na przyjęcie.
- Zobacz, Drishko! - Młoda hrabianka zwróciła się do swojej przyjaciółki, gdy ta podnosiła z marmurowej posadzki w garderobie stosy jedwabnych sukienek z koronkowymi rękawami, które Estelle wyrzucała zza błękitnego parawanu po przymierzeniu. – Zobacz! - powtórzyła, wychodząc w zielonej sukni z szyfonu, która posiadała bufiaste rękawy ozdobione drobną koronka o barwie kości słoniowej. - Kolejna sukienka, która nie jest wystarczająco ładna, aby zrobić oszałamiające wrażenie na gościach. - Estelle załamała ręce i spuściła ze smutkiem porcelanową twarzyczkę, na której pojawiły się duże krople łez.
- Estelle! Naprawdę cię nie rozumiem! - Drishka puściła z rąk jedwabne suknie i podeszła w stronę przyjaciółki. - Masz tyle pięknych ubrań, a mimo to nie potrafisz nic wybrać. Tylko spójrz, moja droga,  na posadzkę! Jestem pewna, że przymierzyłaś już ponad dwa tuziny przeróżnych sukienek!
- Wiem, Drishko, ale żadna z nich nie jest idealna! - załkała głośno hrabianka, chowając szmaragdowe oczy w lnianej chusteczce.
- Mam tego dosyć! - krzyknęła dziewczyna o hebanowych włosach, gwałtownie trzaskając drzwiami od szafy, do której właśnie włożyła stertę sukienek przyjaciółki. - A jak według ciebie powinna wyglądać idealna kreacja na przyjęcie?
- Liliowa albo błękitna… nie, jednak nie. Na takie przyjęcie najlepsza powinna być kremowa - stwierdziła Estelle po chwili namysłu.
- Masz pięć sukienek kremowych i nie wierzę, aby żadna z nich nie była odpowiednia na przyjęcie - odparła Drishka, pokazując przyjaciółce jedną z kreacji o wskazanej barwie.
- Ah nie.. ta nie! - krzyknęła młoda hrabianka.
- Dlaczego? Jest kremowa i posiada piękne falbany z atłasu w kolorze dojrzałych jabłek.
- Czerwony już jest niemodny od połowy wieku! - zaprotestowała Estelle.
- To może najwyższa pora, aby znów stał się modny?
- Nie, nie i jeszcze raz nie! Tam będą ludzie z wyższych sfer, którzy wiedzą, jak powinna wyglądać elegancka arystokratka. Pomyśl tylko, co by o mnie powiedzieli widząc, że mój strój jest w staromodnym kolorze.
- To załóż kremową sukienkę w kwieciste wzory wyszyte srebrną nicią. Wszyscy będą tobą oczarowani.
- Ta natomiast jest zbyt poważna, nie nadaje się na przyjęcia w ogrodzie! - odparła młoda hrabianka, wkładając sukienkę do szafy.
Gdy dziewczyna odrzuciła również pozostałe trzy kremowe sukienki, zmęczona narzekaniem przyjaciółki Drishka, pokręciła tylko głową i ciężko wzdychając wróciła do pracy w kuchni.
Zasmucona Estelle, co chwilę przyglądała się w lustrze, niczym tafli przejrzystego jeziora. Przykładała do twarzy wszystkie sukienki, aby ocenić w którym kolorze będzie najkorzystniej wyglądać, jednak żaden odcień nie przypadł jej do gustu.
- Mon Dieu, co teraz, co teraz? - powtarzała łamiącym się głosem i bliska płaczu usiadła przy białej toaletce w stylu Empire. Nagle zauważyła na konsolce czerwcowy numer popularnej, francuskiej gazety „La Mode Pratique”, którą dostała od kuzynki Cornelie, jeszcze przed wyjazdem do Włoch. Estelle, choć nie czytała brukowców, postanowiła wziąć, że sobą gazetę, aby czytając ją, spędzić czas podczas długiej podróży pociągiem.
- Merci, Cornelie! - Uradowana dziewczyna natychmiast zabrała się do kartkowania gazety.
Było to bowiem czasopismo, w którym umieszczano najmodniejsze fasony strojów oraz sposób ich wykonywania. Teraz dopiero Estelle przypomniała sobie, jak to jej kuzynka, w tajemnicy przed ciocią Mathilde, tkała po nocach koronkowe bluzki i ozdabiała sukienki jedwabnymi falbankami.
- Dlaczego sama szyjesz, kuzynko? - pytała ją wówczas Estelle, ilekroć widziała Cornelie z igłą i szpulką nici w ręce. - Przecież ciocia może nam kupić o wiele ładniejsze ubrania.
- Ciii... - Przykładała palec do ust. - Maman nie może o tym wiedzieć.
- Dlaczego?
-  Szycie w tych czasach to nie jest zajęcie dla les jeunes filles de la noblesse -  wytłumaczyła Cornelie. - Wiem, że powinnam teraz ćwiczyć figury baletowe do roli Klary w „Dziadku do orzechów” Czajkowskiego, ale zdobyłam od Monique nowy numer „La Mode Pratique”. W tym numerze są toilette elegante!
- Czy chciałabyś pracować w szwalni albo zostać modystką?
- Nie, ależ skąd! To nie jest moje przeznaczenie - oburzyła się dziewczyna.
- Więc…
-  Estelle! Dobrze wiesz, że to pas pour moi.
Młoda hrabianka, wspominając tę scenę, spojrzała na okładkę kolorowego czasopisma, które przedstawiało elegancką damę z białą parasolką i wymyślnym nakryciu głowy składającym się z czerwonych kwiatów.
„Co za szczęście!” - pomyślała Estelle, wpatrując się w  niewielki napis pod obrazkiem, który informował o temacie numeru. Tym razem, ku radości dziewczyny, zawierał toilette d'après-midi.


~*~


 Estelle, po przejrzeniu magazynu, postanowiła znaleźć sukienkę najbardziej podobną do jednego ze strojów w gazecie. Dziewczyna stwierdziła bowiem, że tylko taka kreacja będzie najbardziej odpowiednia na popołudniowe przyjęcie. Młoda hrabianka ułożyła na długiej sofie wszystkie swoje sukienki, aby porównać je pod względem kroju i barwy.
- Zbyt jasna, za ciemna, zbyt długa, za krótka… - powtarzała dziewczyna, przechodząc koło sukienek, niczym wyrafinowana dama w eleganckim sklepie z odzieżą. – Jest! - krzyknęła w pewnym momencie, porównując sukienkę ze zdjęciem w magazynie. - To właśnie ta barwa i krój!
Długa, biała sukienka o prostym kroju została uroczyście powieszona na wieszaku na drzwiach od  dębowej szafy. Młoda hrabianka była zachwycona jej podobieństwem do tej z ilustracji w „La Mode Pratique”, lecz równocześnie, zauważyła, że brakuje jej paru dodatków.
- Wstążki! - krzyknęła dziewczyna, patrząc na rysunek. - Koniecznie potrzeba tutaj wstążek. Atłasowa jasnoróżowa czy seledynowa? Seledynowa… tak,  wygląda bardzo elegancko. - Estelle dodała parę tasiemek z atłasu do kreacji, po czym zajęła się kompletowaniem odpowiednich butów i elementów biżuterii. Dodanie do sukienki lakierowanych, białych balerin na niewysokim obcasie i nefrytowych kolczyków, uczyniło z niepozornej kreacji idealny strój na przyjęcie.
- Quelle belle! - Klasnęła w dłonie dziewczyna. - Jeszcze tylko kapelusz. Może podobny do tego z pierwszej strony gazety?
Nagle od drzwi garderoby dało się słyszeć cichutkie pukanie. Estelle odwróciła wzrok od swojej sukienki i wyraziła zgodę na wejście osoby pukającej.
- To tylko ja, gwiazdeczko. - Do pomieszczenia weszła smukła postać cioci Juliette. - Chciałam sprawdzić, czy wszystko w porządku. Drishka powiedziała mi, że masz kłopot z wybraniem sukienki. Może ja mogłabym ci pomóc?
- Już wybrałam, ciociu - powiedziała młoda hrabianka.- Tylko zobacz… - wskazała ruchem drobnej dłoni suknię na wieszaku.
- Jest śliczna. Masz naprawdę dobry gust, Estelle. Nie widzę jednak kapelusza.
- Nie wybrałam go jeszcze.
- Zatem spójrzmy… - Ciocia dziewczyny podeszła bliżej sukienki. Gdy kobieta przechodziła obok bratanicy, Estelle poczuła duszącą woń różanych perfum. Ich woń była tak silna, że młoda hrabianka nie mogła powstrzymać się od kaszlu i uronienia łez.
- Tutaj pasuje biały kapelusz - stwierdziła ciocia. - A może dodasz jeszcze wstążki i kwiaty. W tym sezonie bardzo modne jest ozdabianie nakryć głowy piórami i żywą roślinnością.
- To wspaniały pomysł, ciociu, tylko gdzie ja znajdę żywe kwiaty? Przecież dla własnej próżności nie zniszczę ci ogródka.
-  Jesteś taka zabawna, Estelle.- Kobieta zaśmiała się dobrodusznie. - Nie musisz od razu niszczyć moich rabatek. Możesz przecież je zerwać na łące przy źródełku. Jest tam mnóstwo pięknych kwiatów o tej porze roku. Przy okazji wybierz się do  Giardino Torrigiani. To bardzo ładny park, gdzie możesz poszukać inspiracji do stworzenia pięknych kompozycji kwiatowych do kapelusza oraz spędzić mile czas przed pójściem na przyjęcie.
- Dziękuję za dobrą radę, ciociu. Zaraz udam się na łąkę oraz wstąpię do parku. To naprawdę wspaniały pomysł, aby odpocząć od tego całego zamieszania związanego z przyjęciem. Wiesz, jak dobrze chciałabym wypaść w oczach włoskiej arystokracji.
- Tak, zdecydowanie potrzebujesz odpoczynku.
- Jeszcze raz dziękuję, a teraz pójdę już szukać kwiatów. Do przyjęcia zostały tylko trzy godziny.


~*~


Znalezienie łąki pełnej barwnych kwiatów, nie było rzeczą trudną dla Estelle. Dziewczyna bowiem już parę razy mijała te urokliwe miejsce nieopodal źródełka, gdy spacerowała po okolicy Bellosguardo. Wśród tysięcy przeróżnych roślinek młoda hrabianka znalazła te, które według niej, najlepiej pasowały do sukienki. Były to piękne kwiaty oleandra, żywo-zielone liście wawrzynu oraz białe mirty. Estelle stwierdziła, że ta roślinna kompozycja idealnie dopełni jej strój na przyjęcie. Uradowana wyborem kwiatów, udała się do Giardino Torrigiani.
Przepiękny park, składający się z ogrodów charakterystycznych dla epoki romantyzmu, znajdował się na skrzyżowaniu via de Serragli i via del Campuccio. Kilkuhektarowy teren obejmował również dobrze zachowane małe budowle z XIX wieku i górującą nad parkiem wieżę, w której mieściła się biblioteka, a z tarasu widokowego można było oglądać zapierającą dech w piersiach panoramę miasta. Znajdował się tu także niewielki amfiteatr oraz miejsca o tajemniczych nazwach, które przyciągały ludzi swoją niezwykłą historią. Każda parkowa aleja była ozdobiona bujną zielenią rosnących tam drzew; wysokich cyprysów i cedrów oraz licznymi, marmurowymi pomnikami, które przedstawiały antycznych bogów i herosów.
Zauroczona pięknem tego miejsca, Estelle, uznała, że to wymarzone miejsce na spędzenie paru niedzielnych godzin przed przyjęciem u księcia Jabłonowskiego. Ściskając zerwane na łące rośliny, które oprócz swoją barwą, zachwycały młodą hrabiankę cudowną wonią, dziewczyna przemierzała park przyglądając się z zaciekawieniem wszystkim roślinkom i budowlom.
- Jakże tutaj pięknie - szepnęła Estelle, spoglądając na małe jeziorko, które mieniło się w blasku czerwcowego słońca. Otaczająca je zieleń śródziemnomorskiej flory sprawiała, że dziewczyna poczuła się jak w zaczarowanej bajce. Przez chwilę widziała siebie jako królewnę uwiezioną w wieży, która czeka na swojego wybawcę. Alessio - imię niedawno poznanego młodzieńca, jako pierwsze przyszło jej na myśl. Ciekawe, co on czuje będąc tutaj. Estelle była bowiem całkowicie pewna tego, iż młody książę nieraz odwiedzał to miejsce, szukając natchnienia do malowania obrazów.




 Nagle, zamyślona dziewczyna, poczuła, że coś popchnęło ją do tyłu, a kwiaty, które trzymała w dłoni, rozsypują się na jasnozielony trawnik.
- Najmocniej przepraszam, mademoiselle! - Młoda hrabianka usłyszała nad sobą ciepły głos, który przemówił do niej po włosku. Nie widziała jednak postaci, która ją popchnęła, gdyż widok przysłaniał jej błękitny kapelusz, który ubrała do koronkowej sukni. - Jeszcze raz przepraszam i pozwól, że ci pomogę pozbierać rośliny. Co za niezdara ze mnie. Proszę panienkę o wybaczenie. - Głos przemówił ponownie, po czym Estelle kątem oka zauważyła jak jasna dłoń podnosi z trawnika jej rośliny.
Dziewczyna nie potrafiła jeszcze dobrze mówić po włosku, więc aby nie zostać mylnie uznaną za osobę zbyt dumną, natychmiast również sięgnęła po swoje kwiaty. Gdy wzięła do ręki ostatni, jasnoróżowy kwiat oleandra, poczuła jak ta sama jasna dłoń pomaga jej wstać. W tym momencie spojrzenie młodej hrabianki spotkało się ze wzrokiem osoby, która ją potraciła.
- Mon Dieu! - krzyknęła dziewczyna, widząc twarz młodzieńca, który pomógł jej wstać.
-  Inimaginable! To naprawdę ty! - Usłyszała w odpowiedzi. – Witaj, Estelle! Co za miłe spotkanie. Tyle czasu, po raz ostatni ponad rok temu na balu w Operze Wiedeńskiej.
- Książę Maximilien… - dziewczyna poruszyła lekko ze zdumienia koralowymi ustami.
- Wybacz, Etoile, powinienem ci o tym powiedzieć, gdy tylko poprosiłaś mnie o naukę tańca. Wybacz mi, proszę. Przecież wiesz, co by się stało, gdyby ta wiadomość dotarła do brukowców, które i tak nie dają spokoju mojemu ojcu. Estelle! Estelle, nie patrz tak na mnie, powiedz coś!
- Przepraszam, książę. Powinnam się domyślić.
- Proszę, mów na mnie Maxime. Nie zmieniłem się, dalej jestem tym samy przyjacielem z sąsiedztwa.
- Maxime, to wspaniale, że znów mogłam cię spotkać. Kiedy przyjechałeś do Florencji?
- Dwie godziny temu. Jest ze mną też Louis. To naprawdę niesamowite, że ty też jesteś tutaj - uśmiechnął się chłopak.
- Przyjechałam do mojej cioci, Juliette Ellard. Spędzam u niej wakacje.
- Rozumiem. Co za niespodzianka… Kto by pomyślał!?
- Tak, lecz gdzie jest Louis? - spytała dziewczyna, rozglądają się po parku.
- Udał się do biblioteki w wieży widokowej, a ja w tym czasie chciałem zobaczyć tajemniczą jaskinię Merlina.
- Dalej wierzysz w bajki? - zaśmiała się Estelle.
- Nie, ale musisz przyznać, że ta nazwa jest intrygująca.
- Tak, racja. Z czego wiem przyjechałeś tu do stryja, czy byłeś już u niego?
- Oczywiście, zostawiliśmy w jego willi bagaże. Był zadowolony z naszego przyjazdu, lecz zamiast dać nam odpocząć po podróży, kazał udać się tutaj, na zwiedzanie okolicy. Czyżby coś przed nami ukrywał?
- Och… prawie zapomniałam! - krzyknęła zlękniona dziewczyna.
- Czy coś się stało?
- Nie, tylko muszę już iść i wy zapewne też. To było bardzo miłe spotkanie.
- Oto twoje kwiaty, Estelle. Do czego ci są potrzebne? Znów chcesz tak, jak w dzieciństwie, zrobić z nich herbatkę? - uśmiechnął się przyjaźnie Maxime. - Pamiętasz? Myślałaś, że można z fiołków zrobić prawdziwą herbatę, zalałaś kwiaty wodą i podałaś nam na podwieczorek. Przez tydzień wszystkich bolały żołądki.
- Tak, pamiętam - zaśmiała się młoda hrabianka. – Wybacz, Maxime, muszę już iść. Niebawem znów się spotkamy.
- Oj tak, coś czuję, że stryj szykuje jakieś przyjęcie-niespodziankę - odparł chłopak, mrugając blado-błękitnymi oczami.- Czy zatańczysz ze mną pierwszego walca?
- Z największą przyjemnością - odparł bez zastanowienia Estelle i pożegnawszy się z przyjacielem, udała się w stronę domu cioci.
Gdy dochodziła do bramy, nagle przypomniała sobie, iż przecież obiecała pierwszy walc Alessio. Co ona teraz zrobi?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz