Próba

piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział XV


Rozdział XV

 Nowa szansa




Kolejne dni lipca upływały młodej hrabiance na pozowaniu do obrazu Alessio. Od kiedy młodzieniec odkrył kłamliwość mademoiselle de Saint-Blaune, postanowił, że jego kolejne dzieło będzie przedstawiać tą, dzięki której przejrzał na oczy i poznał, gdzie kryje się prawdziwe dobro i piękno.
- Nie ruszaj się… Tak, o to mi chodziło, droga Estelle – powiedział Alessio, delikatnie unosząc podbródek dziewczyny. – Pamiętaj, jesteś ucieleśnieniem wszelkich ideałów. Bądź pewna siebie, ale nie wyniosła. Ukaż swoje zalety, swoją czystą duszę i nieziemską urodę. Ten obraz będzie zawierał część ciebie…
- Chcesz mnie uwięzić w swoim obrazie? – zaśmiała się Estelle, szybko trzepocząc rzęsami.
- Och… mademoiselle! Prosiłem, nie możesz drgnąć!
- Wybacz, Alessio. Jednak trochę mnie bawi twój perfekcjonizm w wiernym uchwyceniu moich rysów. Nie zrozum mnie źle. Naprawdę doceniam to wszystko, tylko nie bardzo wiem, co zamierzasz przekazać  malując właśnie mój wizerunek?
- Estelle… – zaczął młodzieniec, odkładając na drewnianą półkę słoik z czerwoną farbą. – Już dawno powinienem zabrać się za ten obraz… Początkowo wszystko było jedną wielką rywalizacją pomiędzy mną i Maxime’em . Jednakże dzięki tobie mogłem wszystko sobie przemyśleć i dojść do wniosku, że żadna z naszych kłótni nie miała sensu. Przeszłości nie da się zmienić, a przyszłość to ironia losu, wynikająca z naszych wcześniejszych decyzji.
- A jakie miejsce zajmuje teraźniejszość?
- Ona rozdziela te dwie, dając nadzieję. Wiedz bowiem, że przyszłość nie może być nadzieją. Ona jest z góry ustalona, więc ani ty, ani ja nie możemy przewidzieć szczęśliwej lub niekorzystnej przyszłości. Wiem tylko, że jest czymś pomiędzy satysfakcją, a nieszczęściem czyli ironią. Teraźniejszość to stan obecny; to co możesz określić za pomocą zmysłów. Znajdziesz w niej nadzieję, bo nie możesz być niczego pewna, to co się wydarzy lada moment to twoje przewidywania pełne wiary, niosące pewne oczekiwania. Teraźniejszość to Ty! – skwitował, obracając w palcach długi pędzel, którym zakreślił po chwili czarną linię na płótnie.
- Malujesz mnie, bo jestem dla ciebie teraźniejszością… - szepnęła Estelle, której umysł nie mógł pojąć dedukcji przyjaciela.
- Nie tylko, jesteś dla mnie bardzo ważną osobą. Tak ważną jak moja matka i stryj. Oni zawsze wskazywali mi właściwą drogę w życiu, to dzięki nim jestem niespełnionym artystą, który będzie musiał i tak zostać żołnierzem. Jednak to także dzięki nim dostałem szansę, cień nadziei. Zupełnie tak jak ty, która dałaś mi nadzieję, że są na świecie ludzie, łączący w sobie piękno jako wygląd zewnętrzny i wygląd wewnętrzny.
- Naprawdę mogę być twoją bratnią duszą?  Po tym wszystkim, dalej uważasz mnie za przyjaciółkę? Myślałam, że przez to, co powiedziała Eloise…
- Ci… Eloise, tak jak Maxime, to przeszłość. A co powiedziałem o przeszłości? Nie można zmienić wydarzeń, które już miały miejsce.
- Eloise i Maxime są zatem…
- Czymś na co już nie mam wpływu. Jednak ty jesteś osobą, od której może zależeć mój dalszy los… Nie jesteś moją bratnią duszą, ty jesteś moją duszą. Dlatego cię maluję. Mój obraz wyraża mnie poprzez ciebie.
- Nawet w moim portrecie kryje się symbolizm. Nigdy bym tak nie pomyślała – westchnęła Estelle, próbując zachować wyprostowaną postawę. Czuła jednak, że z każdą chwilą  zaczyna odczuwać coraz bardziej intensywny ból w lędźwiowej części swojego kręgosłupa. – Alessio, wystarczy na dzisiaj. Jestem zmęczona i bolą mnie plecy.
- Przepraszam, chcę tylko jak najszybciej ukończyć swoje dzieło.
- Doskonale to rozumiem. Wybacz, jest już późna pora, ale zjawię się jutro koło południa – odparła młoda hrabianka, zmierzając do drzwi.
Pomieszczenie, w którym spędziła ostatnie trzy godziny było duszne, a unoszący się zapach olejnych farb i rozpuszczalników, wywoływały w niej torsje, które musiała powstrzymywać zapachem fiołkowych perfum,  znalezionych w kieszeni koronkowej sukienki.
- Adieu, Alessio – pożegnała młodego księcia, po czym, nie czekając na jakikolwiek gest z jego strony, wyszła z pomieszczenia do ogrodu przy willi Niccolini.

~*~


Wracając do domu wujostwa Ellard, młoda hrabianka natknęła się na Louisa, który ujrzawszy dziewczynę zdobył się na szczery uśmiech. Jego pociągła twarz promieniała radością, a oczy lekko rozszerzyły się, jak u dziecka, które ożywia się na widok nowej zabawki.
- Estelle! Właśnie miałem okazję u ciebie gościć…
- Naprawdę? – przerwała mu. – Jaka szkoda, że nic nie wiedziałam o twojej wizycie. Na pewno byłabym w domu. Czy były to odwiedziny w jakimś konkretnym celu?
- Tak, Maxime zaprasza ciebie i twoje wujostwo na swoje urodziny – odparł Louis. – Wiesz dobrze, że od kiedy jego sercem i umysłem zawładnęła mademoiselle Eloise, wybacz mi, że to powiem… Maxime postanowił już więcej się do ciebie nie odzywać. Zatem nie mógł wręczyć ci zaproszenia osobiście.
- To dlaczego mnie zaprasza?
- Tylko przez wzgląd na swojego stryja, który jest przyjacielem twojego wujostwa. Oprócz tego książę Jabłonowski dowiedział się o talencie Drishki. Z racji, iż do tej pory jeszcze nie miał przyjemności poznać jej, postanowił urządzić na urodzinach Maxime’a jej recital.
- Wspaniale! – Estelle uśmiechnęła się  na myśl, że ktoś docenia jej przyjaciółkę. – Kiedy są urodziny Maxime’a?
- Zapomniałaś? Przez cztery lata świętowaliśmy razem urodziny Maxime’a w Paryżu. Pamiętasz jeszcze smak czekoladowego tortu madame Villeau z jego trzynastych urodzin, którym to poplamiłaś nową sukienkę ? – zaśmiał się młodzieniec. – Maxime pobrudził cię ciastem, zdmuchnąwszy na ciebie świeczki i polewę.
- To była bardzo niezręczna sytuacja! Wyglądałam jak brudna świnka, która ledwo wyszła z błota. Ciebie to bawi, Louisie?! Miałam ochotę zrobić kulistą papkę z tortu i z całej siły rzucić nią w Maxime’a.
- Estelle! Jesteś taka pamiętliwa…
- Do dziś mu tego nie wybaczyłam! – powiedziała stanowczo, robiąc nadąsaną minkę.
- Nawet na balu debiutanckim w Operze Wiedeńskiej…
- Dosyć! Nie o tym mieliśmy mówić, prawda? Przeszłości nie da się zmienić.
- Proszę o wybaczenie, mademoiselle. – Louis próbował być poważny, lecz na jego pogodnym obliczu pojawił się ironiczny uśmieszek.
- Nie patrz tak na mnie! Przypominasz mi Cyrila, który czasem tak zerka na Drishkę, gdy się z nią droczy. Ostatnio stwierdził, że nasza przyjaciółka ślicznie wygląda, gdy się rumieni, więc takim spojrzeniem onieśmiela ją, by zobaczyć, jak jej policzki pokrywają się purpurą.
- Coś mi mówi, że ta dwójka jeszcze nas zaskoczy. Gdy wychodziłem byli w siebie zapatrzeni jak w obrazek – odparł Louis. – Cóż, mademoiselle Estelle, żegnam i do zobaczenia wkrótce na urodzinach Maxime’a.
- Czekaj! Nie odpowiedziałeś mi, kiedy to będzie… - krzyknęła za nim dziewczyna, lecz postać przyjaciela zniknęła za najbliższym zakrętem, jakby rozpłynęła się w soczystej zieleni przydrożnych cyprysów.

~*~


Estelle stanęła pod hebanowymi drzwiami od pokoju gościnnego, gdzie Drishka wraz z ciocią Juliette codziennie ćwiczyły naukę gry na skrzypcach. Z małego buduaru wydobywała się czysta melodia jednego z utworów operetki „Wesoła wdówka”. Przez jakiś czas, zasłuchana w piękną muzykę, nie miała pewności czy powinna wejść do środka i przeszkodzić w lekcji. Jednakże ciocia nieraz pozwalała jej przysłuchiwać się ich grze, dlatego dziewczyna nacisnęła mosiężną klamkę i poruszyła skrzypiące drzwi.
Jakie było jej zdziwienie, gdy zamiast cioci ujrzała Cyrila Popolovinsky, który nie tylko słuchał uważnie gry ciemnowłosej dziewczyny, ale także delikatnie muskał wąskimi ustami jej drobną szyję. Byli tak pochłonięci sobą, że nawet nie zauważyli, że do pomieszczenia weszła Estelle. Wtem, popatrzyli po sobie ze zdziwieniem, Cyril przełknął ślinę i zagryzł wargę. Zawstydzona Drishka zarumieniła się, jak dojrzałe jabłko i natychmiast przerwała grę, a Estelle czując, że weszła w najmniej odpowiednim momencie, natychmiast udała się do wyjścia.
Młoda hrabianka była tak zaskoczona tym, co ujrzała, że przez parę chwil nie mogła dość do siebie. Jej serce biło z szybkością rozpędzonego pociągu, a na czole poczuła drobne krople potu.
„Wiedziałam, że nie należało tam wchodzić!” – pomyślała, ocierając czoło jedwabną chusteczką, gdy znalazła się już w swoim pokoju. - Louis miał rację… - szepnęła cicho, powróciwszy do wydarzeń z wypadku Drishki, gdy to Cyril po raz pierwszy ujrzał Rosjankę.
Nagle przed Estelle stanęła smukła postać ciemnowłosej dziewczyny, która nerwowo szarpiąc kosmyki kędzierzawych włosów, w końcu zdobyła się na parę bełkoczących słów.
- Estelle! – Wzięła głęboki oddech. – Jest mi tak głupio, wiem, że źle postąpiłam…
- Jak to, droga Drishko? Dlaczego źle? Przecież odnalazłaś swoje szczęście. Moje gratulacje! – młoda hrabianka uścisnęła przyjaciółkę. – Chevalier Popolovinsky to wspaniała partia dla ciebie.
- Nie! Estelle, jak możesz ? Dobrze wiesz, że to nie jest człowiek, którego mogłabym pokochać.
- Mon Dieu, Drishko! Przecież dzisiaj…
- To co widziałaś… - Oczy Drishki napełniły się łzami. – Nie było tym, co zapewne przyszło ci na myśl. Ja go nie kocham. Moje serce zawsze należało do Maxime’a. Wiesz dobrze, od kiedy zamieszkałam z rodziną jego matki, pokochałam go i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Nawet teraz, gdy zapewne oświadczy się mademoiselle Eloise. Ma ami, on mnie też kochał. Ja wiem, że jeszcze jest nadzieja… W środę mam recital na jego urodzinach. Zagram utwór, który tak bardzo lubi. Ćwiczyłam po nocach i teraz wiem, że potrafię go zagrać bez najmniejszego fałszu. Gdy usłyszy ową melodię, zrozumie, jak bardzo go kocham…
- Drishko, ale uważasz, że to już na nic się nie zda? Ona zawładnęła nim całkowicie. Nie sądziłam, że tak rozważnego człowieka mogłaby zaintrygować tak próżna osoba, ale sama pomyśl… On nie zasługuje na ciebie!
- Nie masz racji, moja droga Estelle! On mnie kocha. Jestem tego pewna i zobaczysz, że jeszcze na swoich urodzinach poprosi mnie o rękę. Madame Villeau na pewno by tego chciała, zwłaszcza teraz, gdy jej mąż może umrzeć. Kto zaopiekuje się przyrodnimi siostrami Maxime’a? Ona sama nie da rady.
- Maxime jest księciem, a ty zwykłą służącą! – wybuchła, lecz po chwili zagryzła wargi. – Przepraszam, Drishko, ja nie chciałam…
- Wiem, masz rację. Jestem tylko zwykłą służącą, przyjaciółką z dzieciństwa, którą zgodziła się wychowywać jego matka. Zatem wielkim szczęściem powinno być dla mnie, że chevalier Cyril  Popolovinsky, wywodzący się z arystokracji, okazał się na tyle łaskawy by mnie pokochać – syknęła Rosjanka i sięgnęła po skrzypce, aby urwać struny.
- Co ty wyprawiasz! Drishko! Zacznij doceniać to, co przygotował dla ciebie los. Nawet nie wiesz, jak bardzo ci zazdroszczę…
- Ty z nim tańczyłaś na balu debiutanckim!
- Dalej nie możesz mi tego zapomnieć. Drishko, pamiętaj, że nic nie dzieje się przypadkiem.
- Zapewne – szepnęła, odkładając instrument. – Zagram na urodzinach Maxime’a. To taki mój pożegnalny prezent.
- Wyjeżdżasz?!
- Nie, spróbuje pokochać Cyrila. Dziękuję, Estelle – powiedziała Drishka i rzuciła się w objęcia przyjaciółki. Estelle uśmiechnęła się blado. Tak samo ona musiała przed paru laty zapomnieć o synu barona, Xavierze Gajeckim. Estelle poznała go, gdy nie wiedząc nic o swoim pochodzeniu, była pastereczką na folwarku jego rodziców. Byli dziećmi, lecz między nimi istniała tajemnicza więź, którą Estelle określała zakochaniem. Niestety chłopak nie odwzajemniał jej uczuć, a rodzice wyznaczyli mu na przyszła żonę Rychezę Ignacjewicz, córkę bogatego Żyda z Łodzi.  Estelle zastanowiła się przez chwilę.
„Przecież on mnie widział na balu debiutanckim sprzed roku. Już wie, że jestem hrabianką, zatem dlaczego dalej ją kocha… Byłabym lepsza partią!”
Dziewczyna westchnęła ciężko i otarła małą łzę, która poczuła na swoim bladym policzku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz