Rozdział XVI
Wspomnienia z przeszłości
Drishka spojrzała podejrzliwie na
doktora Polovinsky, który przez pół godziny obracał jej zwichniętą nogę w
swoich pulchnych palcach. Dziewczyna nie odczuwała już bólu w kończynie, lecz
wnikliwe badania sprawiły, że zaczęła zastanawiać się, czy aby na pewno kuracja
przeszła pomyślnie.
- Czy jest pan pewien, że nie
doszło do żadnych komplikacji? – spytała ciemnowłosa dziewczyna, gdy mężczyzna
opuścił jej nogę na miękki podnóżek.
- Oczywiście, droga Drishko –
odparł, uśmiechając się dobrodusznie. – Już niedługo będziesz mogła sama
chodzić bez pomocy kul.
- Naprawdę? – Rosjanka
rozszerzyła oczy o odcieniu morskich fal. – Kiedy dostanę przyzwolenie od
doktora na samodzielny spacer?
- Jeszcze z miesiąc, moje
dziecko, ale póki co nie widzę żadnych przeciwskazań, abyś zaczęła poruszać się
o kulach po za domem. Tylko się nie przemęczaj, musisz dużo wypoczywać i
oszczędzać nogę, ale krótka przechadzka po ogrodzie na pewno ci nie zaszkodzi.
- Dziękuję, doktorze. –
Uradowana, uścisnęła dłoń rozmówcy. – Tak bardzo się cieszę, zwłaszcza, że
dzisiaj są urodziny mojego przyjaciela, na których mam swój muzyczny debiut.
- Zatem z przyjemnością przyjdę
dziś do księcia, aby posłuchać jak grasz. Cyril mi dużo opowiadał o tym, jak
cudownie wydobywasz melodię ze skrzypiec.
- Doprawdy? – zdziwiła się
Drishka, nie miała bowiem pojęcia, że także doktor Popolovinsky wie o jej
niedawno odkrytym talencie.
- Ależ tak, moje dziecko. Cyril
tak bardzo cię lubi i cały czas tylko
mówi o tobie. Moja żona i córka bardzo chcą cię poznać. Musisz nas koniecznie kiedyś odwiedzić – uśmiechnął się, spojrzawszy przyjaźnie
na onieśmieloną dziewczynę.
- Oczywiście, doktorze.
- Dobrze, zatem życzę udanego
koncertu. Kolejna wizyta za trzy tygodnie. Muszę jeszcze zamienić parę słów z
państwem Ellard. Powinni zachować ostrość, gdy będziesz wchodzić i wychodzić z
powozu. Do zobaczenia, Drishko.
-
Do widzenia, doktorze – odparła dziewczyna, po czym usłyszała już tylko odgłos zamykanych drzwi do
pokoju, w którym przebywała.
Przez chwilę, pogrążona w
zadumie, siedziała w ciszy na kwiecistej sofie. Zapach wykrochmalonych poduszek
napełniał jej nozdrza przyjemną wonią świeżości, a wełniany koc, którym owinęła
ramiona dawał uczucie ciepła i bezpieczeństwa. Rosjanka przez chwilę zastanawiała się nad
tym, co powiedziała jej parę dni wcześniej Estelle. Czy powinna przyjąć to co
zesłał jej los? Czy jej przeznaczeniem jest odwzajemnić miłość Cyrila i
poślubić go? A co jeśli Maxime, którego cały czas kocha, nagle przypomni sobie
o niej i będzie chciał się z nią związać? Czyż nie przyrzekali sobie, że zawsze
będą razem? Jednak czemu w ciągu tego
miesiąca, gdy leżała ze zwichniętą nogą, ani raz nie przyszedł ją odwiedzić…?
- Drishko! – Do pokoju dziewczyny
wbiegła Estelle, przerywając przyjaciółce chwilę zadumy. – Kochana Drishko, jak
bardzo się cieszę, że będziesz mogła wybrać się z nami na urodziny Maxime’a.
Gdyby znów miało cię zabraknąć na przyjęciu u księcia, wierz mi, że wolałabym
zostać z tobą, niż balować ze świadomością, że nie ma przy mnie najbliższej
przyjaciółki.
- Estelle! Jak dobrze, że jesteś
przy mnie. – Rosjanka uścisnęła ją czule. – Tylko dzięki tobie wierzę, że
wszystko będzie dobrze.
- Dlaczego miałabyś myśleć
inaczej?! Nabierz wiary i rozejrzyj się
wokoło. Świat jest taki piękny, a życie jest za krótkie, aby się ciągle czegoś
obawiać – odparła Estelle, uśmiechając się promiennie.
- Czyżbyś przyjęłaś filozofię
naszego przyjaciela – zaśmiała się Drishka. – Louis cię zaraził swoim
optymizmem. A może coś się wydarzyło, o czym ja nie wiem?
- Drishko, jak mogłabym ci o
czymś nie powiedzieć. Dobrze wiesz, że jesteś moją jedyną przyjaciółką, której
powierzam moje wszystkie sekrety.
- Estelle! Przecież widzę, że
próbujesz powstrzymać się od śmiechu. To oznacza, że coś ukrywasz!
- Cóż… – westchnęła Estelle. –
Przed tobą nic się nie ukryje. Zatem zamknij na chwilę oczy i otwórz dopiero,
gdy ci pozwolę.
- Dobrze - odparła niepewnie
Rosjanka, zasłaniając dłońmi swoje morskie ślepia.
- Gotowa? Raz.. dwa… trzy… Możesz
otworzyć!
Gdy tylko Drishka zabrała dłonie
ze swojej twarzy, ujrzała przed sobą ozdobne pudełko owinięte kolorową wstążką.
Zaskoczona, spojrzała pytająco na przyjaciółkę.
- To dla ciebie, Drishko. Prezent
ode mnie i mojego wujostwa. Mam nadzieje, że ci się spodoba – powiedziała
Estelle, ciekawa reakcji przyjaciółki.
Dziewczyna natychmiast rozwinęła
pudełko i wyjęła z niego drewniany przedmiot.
- Skrzypce! Piękne, ręcznie
robione skrzypce! Mój Boże, musiały być bardzo drogie… - pisnęła Drishka,
czując krople łez na swoich policzkach.
- Są twoje, Drishko!
- Dziękuję! To najwspanialszy
dzień w moim życiu. Moje własne skrzypce. Jak ja się odwdzięczę twojemu wujostwu
za tak cudowny podarek.
- Wystarczy, że jesteś z nami –
uśmiechnęła się młoda hrabianka. Zaraz pokażę ci sukienki, które kupiła dla nas
ciocia – dodała dziewczyna, po czym udała się do sąsiedniego pokoju.
Madame Ellard i jej mąż pomogli
Drishce wsiąść do powozu. Dziewczyna, poruszająca się o kulach, ostrożnie
postawiła zwichniętą nogę na jednym z metalowych stopni. Juliette uścisnęła
mocno dłoń dziewczyny.
- Nie bój się, nie spadniesz –
rzekła, zauważywszy strach w oczach Rosjanki.
Ciemnowłosa dziewczyna przełknęła
ślinę i postawiła zgrabnie nogę wewnątrz powozu.
- Dobrze, Drishko! – krzyknęła
Estella, gdy dziewczyna usiadła obok przyjaciółki i jej sześcioletniego kuzyna.
- Czy boli cię jeszcze noga? –
spytał mały Mathieu.
- Nie, już nie boli – uśmiechnęła
się Rosjanka.
- Jak ładnie wyglądasz, Drisho,
gdy jesteś szczęśliwa. Masz przepiękną sukienkę z błękitnego atłasu, która
podkreśla kolor twoich oczu, a perłowe koraliki wysmuklają twoją szyję. To
będzie udany debiut!
- Dziękuję, Estelle. Ty także
ślicznie wyglądasz w liliowej sukience z angielskiej koronki. Jednak nie wiem,
czy mój koncert spodoba się gościom Maxime’a.
- Dlaczegóż by nie miał?
Ćwiczyłaś ten utwór ze sto razy i z każdą próbą byłaś coraz lepsza, moje
słoneczko – włączyła się do rozmowy ciocia Juliette, która z mężem weszła po
chwili do powozu.
- Dziękuję, madame Ellard to dla
mnie zaszczyt być pani uczennicą i słyszeć tak pochlebna słowa. Pani we mnie
tak bardzo wierzy…
- Drishko, masz niesamowity
talent. Obiecaj, że nie zmarnujesz go i w przyszłości będziesz uczyć się gry
pod okiem prawdziwego wirtuoza.
- Obiecuję, madame.
Było upalne popołudnie, gdy powóz
ruszył w kierunku posiadłości księcia Antoine. Śniade konie wesoło rżały w
powolnym kłusie, a ze wszystkich stron rozbrzmiewały cykady, które dawały swój
koncert na wiekowych cyprysach. Drishka wsłuchiwała się w każdy odgłos tych
stworzeń z wielką uwagą. Ich brzmienie było tak czyste i przyjemne dla ucha.
Gdyby tylko ona mogła dziś zagrać tak pięknie jak one.
- Drishko, zaraz będziemy na
miejscu. Jeszcze nie widziałaś willi księcia Jabłonowskiego. Na pewno ci się
spodoba, to taki piękny dom. – Rosjanka usłyszała głos przyjaciółki, który
przerwał jej rozmyślanie.
Dziewczyna spojrzała przed
siebie. Zza zakrętu zaczęła wyłaniać się renesansowa willa Niccolini. Kolorowe
baloniki przy dachu budynku odbijały promienie słoneczne, niczym ogromne witraże
w cerkwiach, a unoszące się na wietrze serpentyny, przywołały w niej
wspomnienie jednego z petersburskich festynów. Drishka miała wówczas pięć lat,
jednak do tej pory pamiętała skoczną melodię kozackiego tańca, do której
podrygiwała w tłumie przy kolanach matki. Widziała też wielkie latawce, do
których ktoś przyczepił barwne tasiemki. To właśnie o nich przypomniała sobie
dziewczyna, spoglądając na wirujące serpentyny.
Istotnie zabawa trwała w
najlepsze. Przyjaciele księcia Jabłonowskiego delektowali się francuskim winem
przy barokowej fontannie w ogrodzie, a arystokratyczna młodzież zgromadziła się na tańcach w
chińskiej altanie.
- Miło mi panią powitać, madame
Ellard. – Do Juliette, która pierwsza wyszła z powozu, podbiegł starszy z braci
Jabłonowskich.
- Witaj, Alessio. Gdzie się
podziewa twój stryj oraz nasz solenizant? – spytała kobieta.
- Musieli nas na chwilę opuścić. Zepsuł
się samochód madame de Saint-Blaue, dlatego stryj osobiście wyruszył z
Maxime’em po starszą panią i jej wnuczkę swoim nowym automobilem, aby mogły szybko dotrzeć na miejsce. W zaistniałej sytuacji, to ja sprawuję obowiązki gospodarza domu.
- Oczywiście. – Pokiwała głową,
Juliette.
- Proszę się rozgościć. Wino i
przekąski są w namiocie bufetowym w ogrodzie – powiedział Alessio, ujrzawszy
męża Juliette z synem i dwiema pannami. – Życzę miłej zabawy – dodał, podążając
w stronę młodej hrabianki i jej przyjaciółki.
- Ciao, Estelle! Jak miło cię
znów widzieć, a twoja towarzyszka to zapewne sławna panna Drishka.
- Tak, to właśnie ja – odparła
ciemnowłosa dziewczyna, rumieniąc się.
- Czuję się zaszczycony, mogąc poznać
osobę, która posiada tak niezwykły talent do gry na skrzypcach. Stryj
przygotował dla ciebie honorowe miejsce w altanie. A jak twoje zdrowie? Mam nadzieję,
że noga już nie boli – dodał, przyglądając się stopie dziewczyny, którą
pokrywała warstwa płóciennego opatrunku.
- Coraz lepiej, dziękuję. Mogę
już się poruszać o kulach. Z pomocą Estelle dojdę do wyznaczonego miejsca na
koncert – uśmiechnęła się Drishka.
- Zatem proszę za mną, jolie
mademoiselles.
Dziewczyny wraz z Alessio udały
się do altany w ogrodzie. Niska budowla, przypominająca chińską pagodę była
ozdobiona barwnymi chorągiewkami i girlandami z kwiatów. Wokół zastali zebraną
młodzież. Wśród nich byli także Cyril i Louis, których z racji, że byli
najlepszymi przyjaciółmi Maxime’a, nie mogło zabraknąć na jego urodzinowym przyjęciu.
- Drishka! Jak się cieszę, że
możesz chodzić! – zawołał uradowany chevalier Popolovinsky, dostrzegłszy Rosjankę.
Młodzieniec uśmiechnął się delikatnie do zaskoczonej dziewczyny i ujął jej
drobną dłoń.
- Na razie tylko o kulach, ale
twój ojciec powiedział, że już za miesiąc będę mogła sama.
- To wspaniale! Louis, słyszałeś? – zwrócił się do chłopaka o płowych włosach,
który również podszedł do Drishki.
- Tak, ale najbardziej jestem
ciekaw koncertu naszej przyjaciółki. Kiedy się zacznie? – spytał starszego z
braci Jabłonowskich.
- Za parę minut… Widzę przy
bramie stryja z Maxime’em oraz madame de Saint-Blaune i jej wnuczką –
powiedział, po czym spojrzał na Drishkę, która zajęła swoje miejsce w altanie.
Rosjanka usiadła na wiklinowym krześle, znajdującym się na drewnianej
platformie, gdzie była także wydzielona część dla orkiestry. Wokół podestu dla
skrzypaczki poustawiano alabastrowe donice z czerwonymi różami, a do sufitu
przyczepiono kolorowe baloniki.
Drishka, przełknęła ślinę i nerwowo
poruszając struny, zaczęła stroić instrument. Odgłosy brzdąknięć zaczęły
gromadzić zebranych gości, który widząc młodą dziewczynę, pytali siebie
nawzajem kim jest owa skrzypaczka. Rosjanka była przerażona ilością
zgromadzonych przy altanie ludzi. Drishka, czując strach i obawę, próbowała odszukać
w tłumie znajome twarze. Na próżno, została sama…
Wtem usłyszała za sobą szept.
- Zacznij grać, Drishko! Odwagi,
jesteśmy tuż obok. – Był to głos Cyrila, który wraz z Estelle stał za parawanem, którym została zasłonięta część
altany, gdzie przechowywano instrumenty dla orkiestry.
- Wiem, że dasz radę! – dodała
młoda hrabianka, po czym zniknęła za atłasową płachtą.
Drishka zacisnęła wargi i
delikatnie poruszyła smyczkiem. W jednej chwili wszyscy usłyszeli skoczną
melodię urodzinowej piosenki.
- Sto lat! Sto lat! – śpiewali
goście, robiąc przejście dla Maxime’a, który w asyście stryja i Alessio,
podążał w stronę grającej Drishki, przed którą znajdowały się miejsca dla
solenizanta , jego rodziny oraz najbliższych przyjaciół.
Gdy odśpiewano urodzinowe
życzenia dla młodego księcia, który kończył swoje osiemnaste urodziny, dały się
słyszeć gromkie brawa. Następnie lokaj w eleganckim fraku ustawił przy stoliku
Maxime’a tacę z dwuwarstwowym tortem. Na biszkoptowym cieście z masą budyniową
i malinową galaretką, którego zdobiła czekoladowa polewa i marcepanowe kwiaty,
wbito małe, woskowe świeczki. Gdy zabłysły, chłopak jednym tchem zdmuchnął
figlarne ogniki, pozostawiając smugę ciemnego dymu. Ponownie goście zaczęli
klaskać, a gdy brawa całkowicie ucichły, Drishka zagrała kolejną melodię.
Był to utwór z opery „Carmen”.
Dziewczyna zaczęła od spokojnych monotonnych dźwięków, które zaczynały
„nabierać charakteru” po przez coraz głośniejszą grę. Zwinne palce młodej
skrzypaczki poruszały się po instrumencie, wywołując kolejne tony, a energiczne
ruchy smyczka potęgowały je, dzięki czemu muzyka niezwykle odgrywała na emocje
zebranych gości.
- Mon Dieu, jak pięknie!
- To prawdziwa mistrzyni!
- Z takim talentem ma szansę podbić
świat!
Przez dźwięczną melodię skrzypiec
przedzierały się kolejne słowa zachwytu. Wszyscy, w głębokiej zadumie, uważnie
przyglądali się Rosjance, próbując odpowiedzieć sobie na pytanie jaki los czeka
tak uzdolnione dziewczę. Przyjaciele Drishki byli najbardziej zasłuchani w jej
piękną grę i po cichu modlili się, aby nic się nie stało, co by mogło zepsuć ten cudowny
koncert. Gdy melodia ucichła, a zmęczona
grą dziewczyna odłożyła drewniany
instrument, rozległy się gromki aplauz, a osoby zajmujące siedzące miejsca
powstały w wyrazie zachwytu dla młodej skrzypaczki.
- Brawo, Drishko! – Cyril i
Estelle wyszli zza parawanu, aby pogratulować przyjaciółce udanego debiutu.
Estelle uścisnęło mocno zmieszaną
Drishkę, do której jeszcze nie dochodziło, że jej recital nie był katastrofą.
Następnie Cyril wręczył Rosjance ogromny bukiet różowych kwiatów mirtów i
aromatycznych liści szałwii oraz ucałował jej
policzek.
Później przyszła pora na
gratulacje ze strony nauczycielki dziewczyny. Juliette była bardzo dumna ze
swojej uczennicy i cały czas wychwalała przyjaciółkom zalety młodej
skrzypaczki. Również Louis i Alessio oniemieli z zachwytu.
- Drishko, to było niesamowite! –
powiedział Louis.
- To prawda, jesteś prawdziwą
gwiazdą tego przyjęcia – potwierdził Alessio.
- Dziękuję – odparła dziewczyna,
po czym spojrzała na Maxime’a, który podszedł do niej w towarzystwie swojego
stryja oraz madame de Saint-Blaune i jej wnuczki. Rosjance najbardziej zależało
na opinii solenizanta. Bowiem miała ona do końca nadzieję, że młodszy z książąt
Jabłonowskich, słysząc melodię z ulubionej opery, będzie gotów wyznać jej
miłość. Niestety, jego związek z córką markiza najwyraźniej jest czymś więcej
niż tylko chwilowym zauroczeniem. Dziewczyna próbowała jednak nie ulegać
emocjom i z opanowaniem spojrzała w oczy wyniosłej panny de Saint-Blaune.
- Jakże pięknie grasz – rzekła
Eloise, bacznie obserwując elegancką sukienkę dziewczyny. – Powinnaś kształcić
się w prawdziwej szkole muzycznej.
- Moja wnuczka ma rację. Nigdy
jeszcze nie spotkałam tak utalentowanej skrzypaczki, nie możesz zaprzepaścić
swoich zdolności – dodała Simonetta de Saint-Blaune.
- Gratuję, to był wspaniały
recital. Skąd wiedziałaś, że to mój ulubiony utwór? – Maxime uśmiechnął się
promiennie, a na policzki dziewczyny przybrały barwę dojrzałych jabłek.
- Maxime… To w końcu twoje
urodziny. Chciałam ci tylko sprawić przyjemność…
- To był najpiękniejszy prezent,
droga Drishko…
-
Drishka to tylko zdrobnienie twojego imienia, czyż nie? – spytał książę
Antoni Jabłonowski, który podczas, gdy dziewczyna prowadziła konwersacje,
bacznie przyglądał się jej rysom twarzy.
- Oczywiście, monsieur. Naprawdę
nazywam się Alexandrine Dmitriejwna Wawilowa i choć jestem Rosjanką, moja matka
nadała mi niemieckie imię, które nosiła królowa Anglii, zanim stała się sławną
Wiktorią Hanowerską.
- Naprawdę dostałaś po niej swoje
imię? – zaciekawił się Antoine, rozszerzając błękitne źrenice. – Czy twoja
matka przebywała na jej dworze i jak ma na imię?
- Tak, w młodości moja matka
bawiła na królewskim dworze w Anglii. Tam też przebywała twoja matka, Maxime –
To mówiąc, spojrzała na młodego księcia. – To dlatego po śmierci mamy, gdy
miałam siedem lat, trafiłam pod opiekę madame Villeau. Mama miała na imię Nadia
Konstantinowna Jusupow. Wiem to jedynie
z podpisu na jej fotografii, ponieważ matka nigdy mi nie powiedziała, jak
brzmiało jej nazwisko zanim się ożeniła.
- Jusupow?! – powtórzył z
niedowierzeniem książę Jabłonowski. – To przecież nazwisko jednego z
arystokratycznych rodów w Rosji! Jeśli dobrze pamiętam to linia hrabiowska, a
może nawet książęca! Kimże jest zatem twój ojciec, Drishko?
- Nazywa się Dmitrij
Aleksandrowicz Wawilow. Jest gwardzistą w straży cara – odparła Drishka,
zdziwiona nagłym zainteresowaniem księcia jej rodziną.
- To szlachetna praca, lecz nie
jest z arystokracji. Twoja matka musiała popełnić mezalians, albo skoro mówisz,
że nigdy nie wspominała o swoim nazwisku, mogła je zmienić i podając się za
osobę z niższego stanu, poślubiła twojego ojca – stwierdziła Simonetta de
Saint-Blaune.
- Mogło też być jeszcze inaczej…
- zaczął niepewnie książę Antoni. – Powiedz mi Drishko, datę twoich urodzin
oraz kiedy twoi rodzice wzięli ślub?
- Przyszłam na świat piętnastego
marca w tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym trzecim roku, a moi rodzice pobrali
się drugiego listopada rok wcześniej.
- Zatem twoja matka była już z
tobą w ciąży. Czy jesteś pewna, że Dmitrij Aleksandrowicz jest twoim ojcem? – spytał Antoni.
- Tego nie mogę wiedzieć… Gdy
zmarła mama, ojciec nie chciał się mną zająć, bo według niego za bardzo
przypominałam mu Nadię i odesłał mnie do madame Villeau. Jednak mój młodszy
brat został z nim w Petersburgu, a przecież ojciec mógł ponownie się ożenić by
zapewnić nam byt, a nie pozbywając się córki. Mój mały Misha miał tedy pięć
lat. Potrzebował matki, a ja mogłam mu ją zastąpić jako starsza siostra!-
załkała Drishka. – Nie rozumiem, w czym zawiniłam?
- Zadam ci jeszcze jedno pytanie.
Czy ktokolwiek w twojej rodzinie ktoś
grał na skrzypcach lub innym instrumencie?
- Nie, monsieur Jabłonowski.
Nigdy w moim domu nie słyszałam dźwięku skrzypiec ani fortepianu. Żyliśmy w
skromnych warunkach.
- Zatem musisz wysłuchać pewnej opowieści,
moja droga Drishko – uśmiechnął się Antoni. – Osiemnaście lat temu przebywałem
wraz z ojcem Maxime’a w Londynie, gdzie
zostaliśmy zaproszeni na królewski bal, z racji, że byliśmy arystokratami,
którzy znali język angielski. Tam to ojciec Maxime’ a, Henryk, poznał Giselle. Miała ona, tak jak
wspomniałaś Drishko, piękną przyjaciółkę, Rosjankę o imieniu Nadia…
- Monsieur! Znał pan moją matkę?
– przerwała mu dziewczyna.
-
Tak, poznałem ją na balu. Tańczyliśmy walce i dużo rozmawialiśmy. Do
dziś pamiętam jej cudowne morskie oczy, które błyszczały jak wieczorne gwiazdy przy każdym uśmiechu. Posiadasz te
oczy, Drishko. Pokochałem twoja matkę, a ona mnie. To był upalny maj. Pragnienie
gasiło białe wino, a największą rozkosz dawało zapewnienie miłości Nadii.
Królowa Wiktoria była niezwykle łaskawa dla twojej matki i z całego serca
pragnęła jej małżeństwa ze mną. Ja także, ale zbyt wiele nas różniło; inna
religia, kultura, a nawet poglądy polityczne… Łączyła nas tylko miłość, gorące
uczucie, które przerodziło się w namiętność i pożądanie. Pod koniec sierpnia
obudziłem się z przekonaniem, że leży koło mnie kobieta, którą będę kochać do
końca życia, lecz ona zniknęła… Próbowałem dowiedzieć się, jaka była przyczyna
jej wyjazdu z Anglii, ale jej przyjaciółka Giselle milczała jak grób. Od
Henriego też się niczego nie dowiedziałem. Chciałem wyjechać do Rosji, aby
odnaleźć Nadię, jednak przy pakowaniu się, zauważyłem pod poduszką kartkę.
- Czy domyślasz się, droga
Drishko, co na niej pisało?
- Zapewne matka napisała, gdzie
wyjechała i dlaczego.
- Nie… - Pokiwał głową książę
Jabłonowski. – Te słowa brzmiały: „ Nie szukaj mnie, ani naszego dziecka”.
- Czy… czy to znaczy, że jestem…
- Drishka nie mogła dalej mówić. W oczach stanęły jej krople łez, a jej ciche
łkanie przerodziło się w spazmatyczny szloch.
Pozostali słuchacze opowieści
księcia, wśród których byli jego bratankowie, Estelle, Cyril oraz madame do
Saint-Blaune z wnuczką, także nie mogli uwierzyć w to, co powiedział Antoni.
- Jestem kuzynką Maxime’a i
Alessio – wydukała po chwili Drishka, która lekko zachwiała się, po czym
zemdlona upadła w ramiona Cyrila, który w ostatniej chwili złapał jej delikatne
ciało.
- Soli trzeźwiących, szybko! –
krzyknął chudy blondyn, rozglądając się za swoim ojcem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz