Próba

piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział XVI


Rozdział XVI

Wspomnienia z przeszłości




Drishka spojrzała podejrzliwie na doktora Polovinsky, który przez pół godziny obracał jej zwichniętą nogę w swoich pulchnych palcach. Dziewczyna nie odczuwała już bólu w kończynie, lecz wnikliwe badania sprawiły, że zaczęła zastanawiać się, czy aby na pewno kuracja przeszła pomyślnie.
- Czy jest pan pewien, że nie doszło do żadnych komplikacji? – spytała ciemnowłosa dziewczyna, gdy mężczyzna opuścił jej nogę na miękki podnóżek.
- Oczywiście, droga Drishko – odparł, uśmiechając się dobrodusznie. – Już niedługo będziesz mogła sama chodzić bez pomocy kul.
- Naprawdę? – Rosjanka rozszerzyła oczy o odcieniu morskich fal. – Kiedy dostanę przyzwolenie od doktora na samodzielny spacer?
- Jeszcze z miesiąc, moje dziecko, ale póki co nie widzę żadnych przeciwskazań, abyś zaczęła poruszać się o kulach po za domem. Tylko się nie przemęczaj, musisz dużo wypoczywać i oszczędzać nogę, ale krótka przechadzka po ogrodzie na pewno ci  nie zaszkodzi.
- Dziękuję, doktorze. – Uradowana, uścisnęła dłoń rozmówcy. – Tak bardzo się cieszę, zwłaszcza, że dzisiaj są urodziny mojego przyjaciela, na których mam swój muzyczny debiut.
- Zatem z przyjemnością przyjdę dziś do księcia, aby posłuchać jak grasz. Cyril mi dużo opowiadał o tym, jak cudownie wydobywasz melodię ze skrzypiec.
- Doprawdy? – zdziwiła się Drishka, nie miała bowiem pojęcia, że także doktor Popolovinsky wie o jej niedawno odkrytym talencie.
- Ależ tak, moje dziecko. Cyril tak bardzo cię lubi i  cały czas tylko mówi o tobie. Moja żona i córka bardzo chcą cię poznać. Musisz nas  koniecznie kiedyś odwiedzić  – uśmiechnął się, spojrzawszy przyjaźnie na  onieśmieloną dziewczynę.
- Oczywiście, doktorze.
- Dobrze, zatem życzę udanego koncertu. Kolejna wizyta za trzy tygodnie. Muszę jeszcze zamienić parę słów z państwem Ellard. Powinni zachować ostrość, gdy będziesz wchodzić i wychodzić z powozu. Do zobaczenia, Drishko.
-  Do widzenia, doktorze – odparła dziewczyna, po czym  usłyszała już tylko odgłos zamykanych drzwi do pokoju, w którym przebywała.
Przez chwilę, pogrążona w zadumie, siedziała w ciszy na kwiecistej sofie. Zapach wykrochmalonych poduszek napełniał jej nozdrza przyjemną wonią świeżości, a wełniany koc, którym owinęła ramiona dawał uczucie ciepła i bezpieczeństwa.  Rosjanka przez chwilę zastanawiała się nad tym, co powiedziała jej parę dni wcześniej Estelle. Czy powinna przyjąć to co zesłał jej los? Czy jej przeznaczeniem jest odwzajemnić miłość Cyrila i poślubić go? A co jeśli Maxime, którego cały czas kocha, nagle przypomni sobie o niej i będzie chciał się z nią związać? Czyż nie przyrzekali sobie, że zawsze będą razem?  Jednak czemu w ciągu tego miesiąca, gdy leżała ze zwichniętą nogą, ani raz nie przyszedł ją odwiedzić…?
- Drishko! – Do pokoju dziewczyny wbiegła Estelle, przerywając przyjaciółce chwilę zadumy. – Kochana Drishko, jak bardzo się cieszę, że będziesz mogła wybrać się z nami na urodziny Maxime’a. Gdyby znów miało cię zabraknąć na przyjęciu u księcia, wierz mi, że wolałabym zostać z tobą, niż balować ze świadomością, że nie ma przy mnie najbliższej przyjaciółki.
- Estelle! Jak dobrze, że jesteś przy mnie. – Rosjanka uścisnęła ją czule. – Tylko dzięki tobie wierzę, że wszystko będzie dobrze.
- Dlaczego miałabyś myśleć inaczej?!  Nabierz wiary i rozejrzyj się wokoło. Świat jest taki piękny, a życie jest za krótkie, aby się ciągle czegoś obawiać – odparła Estelle, uśmiechając się promiennie.
- Czyżbyś przyjęłaś filozofię naszego przyjaciela – zaśmiała się Drishka. – Louis cię zaraził swoim optymizmem. A może coś się wydarzyło, o czym ja nie wiem?
- Drishko, jak mogłabym ci o czymś nie powiedzieć. Dobrze wiesz, że jesteś moją jedyną przyjaciółką, której powierzam moje wszystkie sekrety.
- Estelle! Przecież widzę, że próbujesz powstrzymać się od śmiechu. To oznacza, że coś ukrywasz!
- Cóż… – westchnęła Estelle. – Przed tobą nic się nie ukryje. Zatem zamknij na chwilę oczy i otwórz dopiero, gdy ci pozwolę.
- Dobrze - odparła niepewnie Rosjanka, zasłaniając dłońmi swoje morskie ślepia.
- Gotowa? Raz.. dwa… trzy… Możesz otworzyć!
Gdy tylko Drishka zabrała dłonie ze swojej twarzy, ujrzała przed sobą ozdobne pudełko owinięte kolorową wstążką. Zaskoczona, spojrzała pytająco na przyjaciółkę.
- To dla ciebie, Drishko. Prezent ode mnie i mojego wujostwa. Mam nadzieje, że ci się spodoba – powiedziała Estelle, ciekawa reakcji przyjaciółki.
Dziewczyna natychmiast rozwinęła pudełko i wyjęła z niego drewniany przedmiot.
- Skrzypce! Piękne, ręcznie robione skrzypce! Mój Boże, musiały być bardzo drogie… - pisnęła Drishka, czując krople łez na swoich policzkach.
- Są twoje, Drishko!
- Dziękuję! To najwspanialszy dzień w moim życiu. Moje własne skrzypce. Jak ja się odwdzięczę twojemu wujostwu za tak cudowny podarek.
- Wystarczy, że jesteś z nami – uśmiechnęła się młoda hrabianka. Zaraz pokażę ci sukienki, które kupiła dla nas ciocia – dodała dziewczyna, po czym udała się do sąsiedniego pokoju.

~*~


Madame Ellard i jej mąż pomogli Drishce wsiąść do powozu. Dziewczyna, poruszająca się o kulach, ostrożnie postawiła zwichniętą nogę na jednym z metalowych stopni. Juliette uścisnęła mocno dłoń dziewczyny.
- Nie bój się, nie spadniesz – rzekła, zauważywszy strach w oczach Rosjanki.
Ciemnowłosa dziewczyna przełknęła ślinę i postawiła zgrabnie nogę wewnątrz powozu.
- Dobrze, Drishko! – krzyknęła Estella, gdy dziewczyna usiadła obok przyjaciółki i jej sześcioletniego kuzyna.
- Czy boli cię jeszcze noga? – spytał mały Mathieu.
- Nie, już nie boli – uśmiechnęła się Rosjanka.
- Jak ładnie wyglądasz, Drisho, gdy jesteś szczęśliwa. Masz przepiękną sukienkę z błękitnego atłasu, która podkreśla kolor twoich oczu, a perłowe koraliki wysmuklają twoją szyję. To będzie udany debiut!
- Dziękuję, Estelle. Ty także ślicznie wyglądasz w liliowej sukience z angielskiej koronki. Jednak nie wiem, czy mój koncert spodoba się gościom Maxime’a.
- Dlaczegóż by nie miał? Ćwiczyłaś ten utwór ze sto razy i z każdą próbą byłaś coraz lepsza, moje słoneczko – włączyła się do rozmowy ciocia Juliette, która z mężem weszła po chwili do powozu.
- Dziękuję, madame Ellard to dla mnie zaszczyt być pani uczennicą i słyszeć tak pochlebna słowa. Pani we mnie tak bardzo wierzy…
- Drishko, masz niesamowity talent. Obiecaj, że nie zmarnujesz go i w przyszłości będziesz uczyć się gry pod okiem prawdziwego wirtuoza.
- Obiecuję, madame.
Było upalne popołudnie, gdy powóz ruszył w kierunku posiadłości księcia Antoine. Śniade konie wesoło rżały w powolnym kłusie, a ze wszystkich stron rozbrzmiewały cykady, które dawały swój koncert na wiekowych cyprysach. Drishka wsłuchiwała się w każdy odgłos tych stworzeń z wielką uwagą. Ich brzmienie było tak czyste i przyjemne dla ucha. Gdyby tylko ona mogła dziś zagrać tak pięknie jak one.
- Drishko, zaraz będziemy na miejscu. Jeszcze nie widziałaś willi księcia Jabłonowskiego. Na pewno ci się spodoba, to taki piękny dom. – Rosjanka usłyszała głos przyjaciółki, który przerwał jej rozmyślanie.
Dziewczyna spojrzała przed siebie. Zza zakrętu zaczęła wyłaniać się renesansowa willa Niccolini. Kolorowe baloniki przy dachu budynku odbijały promienie słoneczne, niczym ogromne witraże w cerkwiach, a unoszące się na wietrze serpentyny, przywołały w niej wspomnienie jednego z petersburskich festynów. Drishka miała wówczas pięć lat, jednak do tej pory pamiętała skoczną melodię kozackiego tańca, do której podrygiwała w tłumie przy kolanach matki. Widziała też wielkie latawce, do których ktoś przyczepił barwne tasiemki. To właśnie o nich przypomniała sobie dziewczyna, spoglądając na wirujące serpentyny.
Istotnie zabawa trwała w najlepsze. Przyjaciele księcia Jabłonowskiego delektowali się francuskim winem przy barokowej fontannie w ogrodzie, a arystokratyczna  młodzież zgromadziła się na tańcach w chińskiej altanie.
- Miło mi panią powitać, madame Ellard. – Do Juliette, która pierwsza wyszła z powozu, podbiegł starszy z braci Jabłonowskich.
- Witaj, Alessio. Gdzie się podziewa twój stryj oraz nasz solenizant? – spytała kobieta.
- Musieli nas na chwilę opuścić. Zepsuł się samochód madame de Saint-Blaue, dlatego stryj osobiście wyruszył z Maxime’em po starszą panią i jej wnuczkę swoim nowym automobilem, aby mogły szybko  dotrzeć na miejsce. W zaistniałej sytuacji,  to ja sprawuję obowiązki gospodarza domu.
- Oczywiście. – Pokiwała głową, Juliette.
- Proszę się rozgościć. Wino i przekąski są w namiocie bufetowym w ogrodzie – powiedział Alessio, ujrzawszy męża Juliette z synem i dwiema pannami. – Życzę miłej zabawy – dodał, podążając w stronę młodej hrabianki i jej przyjaciółki.
- Ciao, Estelle! Jak miło cię znów widzieć, a twoja towarzyszka to zapewne sławna panna Drishka.
- Tak, to właśnie ja – odparła ciemnowłosa dziewczyna, rumieniąc się.
- Czuję się zaszczycony, mogąc poznać osobę, która posiada tak niezwykły talent do gry na skrzypcach. Stryj przygotował dla ciebie honorowe miejsce w altanie. A jak twoje zdrowie? Mam nadzieję, że noga już nie boli – dodał, przyglądając się stopie dziewczyny, którą pokrywała warstwa płóciennego opatrunku.
- Coraz lepiej, dziękuję. Mogę już się poruszać o kulach. Z pomocą Estelle dojdę do wyznaczonego miejsca na koncert – uśmiechnęła się Drishka.
- Zatem proszę za mną, jolie mademoiselles.
Dziewczyny wraz z Alessio udały się do altany w ogrodzie. Niska budowla, przypominająca chińską pagodę była ozdobiona barwnymi chorągiewkami i girlandami z kwiatów. Wokół zastali zebraną młodzież. Wśród nich byli także Cyril i Louis, których z racji, że byli najlepszymi przyjaciółmi Maxime’a, nie mogło zabraknąć na jego urodzinowym przyjęciu.
- Drishka! Jak się cieszę, że możesz chodzić! – zawołał uradowany chevalier Popolovinsky, dostrzegłszy Rosjankę. Młodzieniec uśmiechnął się delikatnie do zaskoczonej dziewczyny i ujął jej drobną dłoń.
- Na razie tylko o kulach, ale twój ojciec powiedział, że już za miesiąc będę mogła sama.
- To wspaniale! Louis, słyszałeś?  – zwrócił się do chłopaka o płowych włosach, który również podszedł do  Drishki.
- Tak, ale najbardziej jestem ciekaw koncertu naszej przyjaciółki. Kiedy się zacznie? – spytał starszego z braci Jabłonowskich.
- Za parę minut… Widzę przy bramie stryja z Maxime’em oraz madame de Saint-Blaune i jej wnuczką – powiedział, po czym spojrzał na Drishkę, która zajęła swoje miejsce w altanie. Rosjanka usiadła na wiklinowym krześle, znajdującym się na drewnianej platformie, gdzie była także wydzielona część dla orkiestry. Wokół podestu dla skrzypaczki poustawiano alabastrowe donice z czerwonymi różami, a do sufitu przyczepiono kolorowe baloniki.
Drishka, przełknęła ślinę i nerwowo poruszając struny, zaczęła stroić instrument. Odgłosy brzdąknięć zaczęły gromadzić zebranych gości, który widząc młodą dziewczynę, pytali siebie nawzajem kim jest owa skrzypaczka. Rosjanka była przerażona ilością zgromadzonych przy altanie ludzi. Drishka, czując strach i obawę, próbowała odszukać w tłumie znajome twarze. Na próżno, została sama…
Wtem usłyszała za sobą szept.
- Zacznij grać, Drishko! Odwagi, jesteśmy tuż obok. – Był to głos Cyrila, który wraz z Estelle stał za  parawanem, którym została zasłonięta część altany, gdzie przechowywano instrumenty dla orkiestry.
- Wiem, że dasz radę! – dodała młoda hrabianka, po czym zniknęła za atłasową płachtą.

~*~


Drishka zacisnęła wargi i delikatnie poruszyła smyczkiem. W jednej chwili wszyscy usłyszeli skoczną melodię urodzinowej piosenki.
- Sto lat! Sto lat! – śpiewali goście, robiąc przejście dla Maxime’a, który w asyście stryja i Alessio, podążał w stronę grającej Drishki, przed którą znajdowały się miejsca dla solenizanta , jego rodziny oraz najbliższych przyjaciół.
Gdy odśpiewano urodzinowe życzenia dla młodego księcia, który kończył swoje osiemnaste urodziny, dały się słyszeć gromkie brawa. Następnie lokaj w eleganckim fraku ustawił przy stoliku Maxime’a tacę z dwuwarstwowym tortem. Na biszkoptowym cieście z masą budyniową i malinową galaretką, którego zdobiła czekoladowa polewa i marcepanowe kwiaty, wbito małe, woskowe świeczki. Gdy zabłysły, chłopak jednym tchem zdmuchnął figlarne ogniki, pozostawiając smugę ciemnego dymu. Ponownie goście zaczęli klaskać, a gdy brawa całkowicie ucichły, Drishka zagrała kolejną melodię.



Był to utwór z opery „Carmen”. Dziewczyna zaczęła od spokojnych monotonnych dźwięków, które zaczynały „nabierać charakteru” po przez coraz głośniejszą grę. Zwinne palce młodej skrzypaczki poruszały się po instrumencie, wywołując kolejne tony, a energiczne ruchy smyczka potęgowały je, dzięki czemu muzyka niezwykle odgrywała na emocje zebranych gości.
- Mon Dieu, jak pięknie!
- To prawdziwa mistrzyni!
- Z takim talentem ma szansę podbić świat!
Przez dźwięczną melodię skrzypiec przedzierały się kolejne słowa zachwytu. Wszyscy, w głębokiej zadumie, uważnie przyglądali się Rosjance, próbując odpowiedzieć sobie na pytanie jaki los czeka tak uzdolnione dziewczę. Przyjaciele Drishki byli najbardziej zasłuchani w jej piękną grę i po cichu modlili się, aby nic  się nie stało, co by mogło zepsuć ten cudowny koncert. Gdy melodia ucichła, a  zmęczona grą dziewczyna  odłożyła drewniany instrument, rozległy się gromki aplauz, a osoby zajmujące siedzące miejsca powstały w wyrazie zachwytu dla młodej skrzypaczki.




- Brawo, Drishko! – Cyril i Estelle wyszli zza parawanu, aby pogratulować przyjaciółce udanego debiutu.
Estelle uścisnęło mocno zmieszaną Drishkę, do której jeszcze nie dochodziło, że jej recital nie był katastrofą. Następnie Cyril wręczył Rosjance ogromny bukiet różowych kwiatów mirtów i aromatycznych liści szałwii oraz ucałował jej  policzek.
Później przyszła pora na gratulacje ze strony nauczycielki dziewczyny. Juliette była bardzo dumna ze swojej uczennicy i cały czas wychwalała przyjaciółkom zalety młodej skrzypaczki. Również Louis i Alessio oniemieli z zachwytu.
- Drishko, to było niesamowite! – powiedział Louis.
- To prawda, jesteś prawdziwą gwiazdą tego przyjęcia – potwierdził Alessio.
- Dziękuję – odparła dziewczyna, po czym spojrzała na Maxime’a, który podszedł do niej w towarzystwie swojego stryja oraz madame de Saint-Blaune i jej wnuczki. Rosjance najbardziej zależało na opinii solenizanta. Bowiem miała ona do końca nadzieję, że młodszy z książąt Jabłonowskich, słysząc melodię z ulubionej opery, będzie gotów wyznać jej miłość. Niestety, jego związek z córką markiza najwyraźniej jest czymś więcej niż tylko chwilowym zauroczeniem. Dziewczyna próbowała jednak nie ulegać emocjom i z opanowaniem spojrzała w oczy wyniosłej panny de Saint-Blaune.
- Jakże pięknie grasz – rzekła Eloise, bacznie obserwując elegancką sukienkę dziewczyny. – Powinnaś kształcić się w prawdziwej szkole muzycznej.
- Moja wnuczka ma rację. Nigdy jeszcze nie spotkałam tak utalentowanej skrzypaczki, nie możesz zaprzepaścić swoich zdolności – dodała Simonetta de Saint-Blaune.
- Gratuję, to był wspaniały recital. Skąd wiedziałaś, że to mój ulubiony utwór? – Maxime uśmiechnął się promiennie, a na policzki dziewczyny przybrały barwę dojrzałych jabłek.
- Maxime… To w końcu twoje urodziny. Chciałam ci tylko sprawić przyjemność…
- To był najpiękniejszy prezent, droga Drishko…
-  Drishka to tylko zdrobnienie twojego imienia, czyż nie? – spytał książę Antoni Jabłonowski, który podczas, gdy dziewczyna prowadziła konwersacje, bacznie przyglądał się jej rysom twarzy.
- Oczywiście, monsieur. Naprawdę nazywam się Alexandrine Dmitriejwna Wawilowa i choć jestem Rosjanką, moja matka nadała mi niemieckie imię, które nosiła królowa Anglii, zanim stała się sławną Wiktorią Hanowerską.
- Naprawdę dostałaś po niej swoje imię? – zaciekawił się Antoine, rozszerzając błękitne źrenice. – Czy twoja matka przebywała na jej dworze i jak ma na imię?
- Tak, w młodości moja matka bawiła na królewskim dworze w Anglii. Tam też przebywała twoja matka, Maxime – To mówiąc, spojrzała na młodego księcia. – To dlatego po śmierci mamy, gdy miałam siedem lat, trafiłam pod opiekę madame Villeau. Mama miała na imię Nadia Konstantinowna  Jusupow. Wiem to jedynie z podpisu na jej fotografii, ponieważ matka nigdy mi nie powiedziała, jak brzmiało jej nazwisko zanim się ożeniła.
- Jusupow?! – powtórzył z niedowierzeniem książę Jabłonowski. – To przecież nazwisko jednego z arystokratycznych rodów w Rosji! Jeśli dobrze pamiętam to linia hrabiowska, a może nawet książęca! Kimże jest zatem twój ojciec, Drishko?
- Nazywa się Dmitrij Aleksandrowicz Wawilow. Jest gwardzistą w straży cara – odparła Drishka, zdziwiona nagłym zainteresowaniem księcia jej rodziną.
- To szlachetna praca, lecz nie jest z arystokracji. Twoja matka musiała popełnić mezalians, albo skoro mówisz, że nigdy nie wspominała o swoim nazwisku, mogła je zmienić i podając się za osobę z niższego stanu, poślubiła twojego ojca – stwierdziła Simonetta de Saint-Blaune.
- Mogło też być jeszcze inaczej… - zaczął niepewnie książę Antoni. – Powiedz mi Drishko, datę twoich urodzin oraz kiedy twoi rodzice wzięli ślub?
- Przyszłam na świat piętnastego marca w tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym trzecim roku, a moi rodzice pobrali się drugiego listopada rok wcześniej.
- Zatem twoja matka była już z tobą w ciąży. Czy jesteś pewna, że Dmitrij Aleksandrowicz  jest twoim ojcem? – spytał Antoni.
- Tego nie mogę wiedzieć… Gdy zmarła mama, ojciec nie chciał się mną zająć, bo według niego za bardzo przypominałam mu Nadię i odesłał mnie do madame Villeau. Jednak mój młodszy brat został z nim w Petersburgu, a przecież ojciec mógł ponownie się ożenić by zapewnić nam byt, a nie pozbywając się córki. Mój mały Misha miał tedy pięć lat. Potrzebował matki, a ja mogłam mu ją zastąpić jako starsza siostra!- załkała Drishka. – Nie rozumiem, w czym zawiniłam?
- Zadam ci jeszcze jedno pytanie. Czy ktokolwiek w twojej rodzinie ktoś  grał na skrzypcach lub innym instrumencie?
- Nie, monsieur Jabłonowski. Nigdy w moim domu nie słyszałam dźwięku skrzypiec ani fortepianu. Żyliśmy w skromnych warunkach.
- Zatem musisz wysłuchać pewnej opowieści, moja droga Drishko – uśmiechnął się Antoni. – Osiemnaście lat temu przebywałem wraz z ojcem  Maxime’a w Londynie, gdzie zostaliśmy zaproszeni na królewski bal, z racji, że byliśmy arystokratami, którzy znali język angielski. Tam to ojciec Maxime’ a, Henryk,  poznał Giselle. Miała ona, tak jak wspomniałaś Drishko, piękną przyjaciółkę, Rosjankę o imieniu Nadia…
- Monsieur! Znał pan moją matkę? – przerwała mu dziewczyna.
-  Tak, poznałem ją na balu. Tańczyliśmy walce i dużo rozmawialiśmy. Do dziś pamiętam jej cudowne morskie oczy, które błyszczały jak wieczorne  gwiazdy przy każdym uśmiechu. Posiadasz te oczy, Drishko. Pokochałem twoja matkę, a ona mnie. To był upalny maj. Pragnienie gasiło białe wino, a największą rozkosz dawało zapewnienie miłości Nadii. Królowa Wiktoria była niezwykle łaskawa dla twojej matki i z całego serca pragnęła jej małżeństwa ze mną. Ja także, ale zbyt wiele nas różniło; inna religia, kultura, a nawet poglądy polityczne… Łączyła nas tylko miłość, gorące uczucie, które przerodziło się w namiętność i pożądanie. Pod koniec sierpnia obudziłem się z przekonaniem, że leży koło mnie kobieta, którą będę kochać do końca życia, lecz ona zniknęła… Próbowałem dowiedzieć się, jaka była przyczyna jej wyjazdu z Anglii, ale jej przyjaciółka Giselle milczała jak grób. Od Henriego też się niczego nie dowiedziałem. Chciałem wyjechać do Rosji, aby odnaleźć Nadię, jednak przy pakowaniu się, zauważyłem pod poduszką kartkę.
- Czy domyślasz się, droga Drishko, co na niej pisało?
- Zapewne matka napisała, gdzie wyjechała i dlaczego.
- Nie… - Pokiwał głową książę Jabłonowski. – Te słowa brzmiały: „ Nie szukaj mnie, ani naszego dziecka”.
- Czy… czy to znaczy, że jestem… - Drishka nie mogła dalej mówić. W oczach stanęły jej krople łez, a jej ciche łkanie przerodziło się w spazmatyczny szloch.
Pozostali słuchacze opowieści księcia, wśród których byli jego bratankowie, Estelle, Cyril oraz madame do Saint-Blaune z wnuczką, także nie mogli uwierzyć  w to, co powiedział Antoni.
- Jestem kuzynką Maxime’a i Alessio – wydukała po chwili Drishka, która lekko zachwiała się, po czym zemdlona upadła w ramiona Cyrila, który w ostatniej chwili złapał jej delikatne ciało.
- Soli trzeźwiących, szybko! – krzyknął chudy blondyn, rozglądając się za swoim ojcem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz