Próba

niedziela, 27 października 2013

Tom II - Rozdział II


Rozdział II

Casa dels somnis




15 grudzień 1911, Paryż

Nieznaczny uśmiech pojawił się na bladej twarzyczce młodej hrabianki. Dziewczyna, przewracając kolejne kartki w kajecie, zaczęła powracać w myślach do wspomnień z minionej podróży. Jakże była uradowana z faktu, iż będzie mogła zwiedzić Hiszpanię. Podobny dreszcz emocji poczuła w czerwcu, gdy po raz pierwszy opuszczała Paryż. Zazwyczaj nic już nie jest takie samo, jak za pierwszym razem. Każde kolejne wydarzenie, chociażby było bardzo podobne i tak zostawi inny ślad w pamięci… A jednak podróż do Barcelony miała coś wspólnego z wyjazdem do Włoch. Niosła ze sobą taką samą nadzieję, wiarę w to, że będzie lepiej.  Jedyną różnicą była tylko świadomość wolności. Od tej pory sama decydowała o swoim losie, a dzięki obiecującym znajomościom, które zawarła w pociągu, nie musiała się o nic martwić w nowym otoczeniu.
Młoda hrabianka przypomniała sobie dzień, w którym przyjechała z rodzinami Leschamps i Darteaux do Barcelony. Był to późny wieczór i ogarniało ją straszne zmęczenie po uciążliwej podroży koleją, ale mimo to czuła, iż musi zapamiętać ten przełomowy moment w jej życiu. Oto sama dotarła do Hiszpanii, magicznego miejsca, gdzie liczyła na spełnienie swoich marzeń i całkowitą odmianę dotychczasowego życia.


Z pamiętnika Estelle


27.09.1911

Czy mój sen o wolności właśnie się spełnia? Jestem w Hiszpanii... Zapadł już zmrok, a w zasięgu mojego wzroku znajdują się tylko niewyraźne cienie rzucane przez zabytkowe kamienice, które mijam jadąc powozem do pensjonatu. Moje serce jest przepełnione radością i ekscytacją. Zaraz będę mogła odpocząć, oddać się marzeniom sennym o pięknej Barcelonie. Co los mi przyniesie? Czy to tutaj odnajdę swoje szczęście? Będę mogła zapomnieć o tym, co było i na nowo odrodzić się? Daj Boże, aby był to najpiękniejszy czas w moim życiu. Chcę być nareszcie sobą…
Powóz się zatrzymał, jesteśmy na miejscu. Przed oczami ukazuje mi się piękny, drewniany budynek z niedużym ogrodem.  Jest już późny wieczór. Srebrzysty księżyc zabłysł na niebie, a tysiące migoczących gwiazd, niczym lampiony, rzucają światło na dróżkę do bramy wjazdowej. Casa dels somnis  - głosi metalowy szyld. Marielle tłumaczy mi, że to po katalońsku  oznacza  Dom snów.
-  Hiszpania składa się z regionów, tak jak Francja. W tej części kraju ludzie szczególnie dążą do utrzymywania niezależności językowej i kulturalnej – wyjaśnił Eugène. W jego głosie dało się zauważyć zmęczenie.
W miejscu, o tak pięknej nazwie, jakże przyjemniej będzie można oddać się marzeniom sennym. Jedno wygodne łóżko i może szklanka mleka na dobranoc. Nic więcej nie pragnę po tak długiej podróży.
Po chwili zjawia się starsza kobieta o bardzo wyrazistych, piwnych oczach. Poznaje od razu przybyłych gości. To zapewne znajoma Lechampsów i Darteaux.
- Bona tarda*! – przywitała się, ściskając po kolei moich nowych przyjaciół i ich matki.
Na koniec spojrzała  na mnie i rzekła nieco oschłym głosem:
- Służące mają pokój na ostatnim piętrze. O świcie widzę cię w kuchni! – Jej łamany francuski trochę mnie rozbawił, ale próbowałam do końca zachować powagę. Nie byłam już teraz głupią panienką, która przyjechała na wakacje, tylko służącą, osobą na równi z nią.
Gdy tylko odeszła w stronę pensjonatu z paniami Leschamps i Darteaux, Marielle, nie mogła wytrzymać i parsknęła śmiechem.
- Za każdym razem rozbawia mnie jej akcent! – powiedziała, gdy dostrzegła poirytowanie na twarzy Eugène’a. – Sam przyznaj, że ona nigdy nie wymawia poprawnie nawet naszych imion. Co innego nasz kochany Ricard.
- Kim jest Ricard? – zapytałam.
- To syn właściciela pensjonatu. Jego matka chodziła do jednej klasy z moją maman i ciocią Sidonie. Dlatego możemy pozwolić sobie co roku na wakacje za granicą. Czy panienka Estelle była kiedyś po za Francją?
- Tak, we Włoszech – odparłam.
- To musiała być piękna wycieczka, gdzie panienka znalazła pracę?
Już miałam zdobyć się na kolejne kłamstwo, na temat mojego życiorysu, gdy nagle stanął przed nami wysoki młodzieniec o smagłej cerze i oczach tak ciemnych jak gorzka czekolada. Jego równie ciemne włosy targał chłodny wiatr. Skłonił się grzecznie pannie Marielle, po czym uśmiechnął się w moją stronę.
- Ricard! – Mademoiselle Leschamps klasnęła w dłonie.
- Hola, señoritas*! Miło mi znów ujrzeć panienkę Leschamps. Widzę, że tym razem towarzyszy ci nowa służąca.
- To panna Estelle – odparł Eugène.
- Aa..monsieur Darteaux…  Hola, el meu amic*! – Młodzieniec uścisnął dłoń szatyna. – Witamy w Barcelonie! Niech nasi goście już pójdą odpocząć, a ja zabiorę wasze walizki. – dodał, po czym odszedł w stronę powozu, który w dalszym ciągu stał pod bramą.
- Jak zwykle szarmancki i uroczy – szepnęła mi na ucho Marielle. Dziewczyna, zakręcając wokół palców rude kosmyki włosów, posłała Ricardowi ten rodzaj uśmiechu, który moja ciotka uznałaby za zbyt śmiały, a może wręcz uwodzicielski. - Jego postura! Mógłby pozować jako dyskobol samemu Myronowi! – zachwycała się dalej panna Leschamps, patrząc na mnie znacząco.
- Wezmę bagaż podręczny panienki – odparłam szybko, czując, że moje policzki pokrywają się purpurą. Sugestie Marielle wywoływały we mnie zażenowanie, choć sama nie wiedziałam dlaczego.
- Ja pomogę! – Usłyszałam po chwili głos Eugène’a. – Panna Estelle nawet nie wie, gdzie są nasze pokoje.
Skinęłam głową, faktycznie nie miałam pojęcia, gdzie zanieść skórzaną torbę panny Leschamps. Monsieur Darteaux odebrał delikatnie z moich rąk bagaż i kiwnął wolną dłonią, abym poszła za nim.
- Marielle… Zechcesz nam towarzyszyć?
Panna o lazurowym spojrzeniu, zapatrzona w postać Hiszpana, który właśnie przeszedł koło niej, nawet nie odwróciła się w stronę przyjaciela. Gdy, Eugène, ponownie zadał jej pytanie,  westchnęła żałośnie i poprawiwszy jedwabny kapelusz, podeszła do nas.
- Drugie piętro, panno Estelle – rzuciła lakonicznie Marielle. Nie odrywając wzroku od niknącej w mroku nocy postaci. Weszła po marmurowych schodkach do pensjonatu i powoli zamknęła za sobą hebanowe drzwi.
Kolacja dla gości składała się z owoców morza; soczystych homarów o jeszcze drżących szczypcach i małych sardynek, które tworzyły barwne kompozycje na srebrnych półmiskach. Do tego każdy mógł spróbować sałatki z owczym serem i czarnymi oliwkami oraz wypić musujące, czerwone wino, nazywane cavą.
Jako służąca, dostałam jedynie soczysty kawałek melona i szklankę wody. Musiałam także zadowolić się niewygodną pryczą w ciasnym pokoiku dla służby.
„ Jak tu nieprzyjemnie!” – przeszło mi przez myśl, gdy po dwóch godzinach przewracania się z boku na bok, wciąż nie mogłam zmrużyć oczu. Do tego dawał się mi we znaki nienapełniony żołądek, który coraz głośniej domagał się ciepłego posiłku.
A może źle postąpiłam decydując się na samotną podróż. Zachciało mi się być służącą, z nadzieją, że zobaczę Barcelonę, a tymczasem jedyne, co widzę to zakurzone zakamarki pokoju na poddaszu. Może jutro wreszcie opuszczę tę norę? Gdy przyjdzie nowy dzień, zjawią się nowe marzenia. Świt zawsze niesie ze sobą wiarę w lepsze jutro. A ja tak bardzo chcę ujrzeć cel mojej podróży.

~*~


28.09.1911

Uwielbiam poranki. Słońce, nieśmiało przedzierające się do wnętrza mieszkania, delikatnie muska moją twarz złotymi promieniami. Czuję się tak dobrze, gdy po chwili do moich uszu dociera melodia wygrywana na gitarze. Natychmiast zrywam się z niewygodnej pryczy i wyglądam przez okno.
Dopiero teraz mam okazję przyjrzeć się okolicy. Wczoraj, pod osłoną nocy, nie byłam w stanie dokładnie pooglądać pensjonatu. W blasku słońca widzę niewielki plac, na którym wznosi się pensjonat. Cały teren jest ogrodzony żelaznym murem z dużą bramą wjazdową. Zaraz dalej dostrzegam brukowaną uliczkę, prowadzącą w stronę miasta. Jesteśmy na obrzeżach Barcelony, z dala od centrum miasta.  Dowiedziałam się wczoraj od Eugène, że znajdujemy się w dzielnicy Sant Martí, która do 1897 roku była samodzielną nadmorską miejscowością Sant Martí de Provençals.
Gdy tylko zaglądnęłam przez okno, do moich uszu dobiegły piski mew. Rzeczywiście byłam w pobliżu morza, jednak nie na tyle blisko, aby usłyszeć szum fal. Gdybym dostała mieszkanie od północnej strony pensjonatu, mogłabym dostrzec Morze Śródziemne. Jednak mimo, iż nie widziałam lazurowych fal, miałam okazję podziwiać najprawdziwsze bursztyny. Oczy Ricarda błyszczały niczym drogocenne kamienie, które po wyrzuceniu na brzeg piaszczystej plaży, przyciągają spojrzenie. Wyrażały jego ogromną radość i zadowolenie z życia. W dobrym humorze wygrywał katalońską balladę, pociągając struny gitary.
Muzyka była piękna i czysta. Nasuwała mi na myśl Drishkę, która równie znakomicie grała na skrzypcach. Och, gdybym tylko mogła do niej napisać. Niestety bycie uciekinierką ma to do siebie, że nikomu nie możesz powiedzieć o tym, gdzie teraz jesteś, a nawet co czujesz. Wysłanie listu do panny Drishki świadczyłoby o mojej lekkomyślności i przyprawiłoby mi sankcje w postaci pojawienia się ciotki Mathilde. Nie mogłam teraz zrezygnować z moich marzeń o wolności… Nie, nie powinnam się poddać, chodź wspomnienie kochanej Drishki sprawiło, iż zatęskniłam za Paryżem. A jeśli w mym umyśle zagościła stolica Francji, to automatycznie zobaczyłam dom wujostwa na rue de Passy oraz… dom Maxime’a!
Nie mogłam uwierzyć, że madame Villeau mogłaby sprzedać ten piękny, obrośnięty bluszczem budynek. To miejsce, które przypomina mi o mojej przeszłości, a każda rzecz z przeszłości jest szczególnie droga mojemu sercu! To także dotyczy osób, a Maxime’a szczególnie! Choć, wiem, ze być może nigdy go już nie spotkam i nie po wiem mu, co przez ten cały czas czułam, to mam chociaż nadzieję, że jest teraz szczęśliwy. Gdy tylko minie żałoba złoży mademoiselle de Saint-Blaune przysięgę małżeńską w katedrze Notre-Dame. A wtedy na zawszę będę musiała o nim zapomnieć. Tylko jak? Przecież to niemożliwe, aby wymazać z pamięci człowieka, która stał się częścią mnie samej. 
- Aa.. señorita Estella! – Młodzieniec przestał grać.
Jego słowa wyrwały mnie z zadumy.  Uśmiechnęłam się, po czym nieco speszona, zniknęłam za jedwabną zasłonką. Szybko ubrałam się i zeszłam do kuchni, gdzie, jako służąca, miałam pomóc w przygotowaniu śniadania.
- Spóźniłaś się, leniwa krowo! – syknęła tęga kucharka o przenikliwych, zielonych tęczówkach. Kobieta rzuciła w moją stronę czepek i fartuch. – Twoja sukienka jest nieodpowiednia do pracy w kuchni! To nie spacerek po parku, porcelanowa laleczko!
- Przepraszam.. – jęknęłam.
Wybierając się do Hiszpanii nie wiedziałam przecież, że zostanę służącą. Zabrałam ze sobą moje elegancie sukienki. Wszystkie w pastelowych barwach z koronkami i falbanami. Jednak na całe szczęście jedna z nich była szara i dość prosta. To dziwne, że nawet ten strój nie spodobał się kucharce.
Gdy nakryłam do stołu, otrzymałam trochę ciepłego mleka i dwie drożdżowe bułeczki z rodzynkami. Następnie, wiedząc iż nie jestem dłużej potrzebna w kuchni, wyszłam na zewnątrz by zaczerpnąć świeżego powietrza.
- Czemu się schowałaś? – usłyszałam głos Ricarda. – Chciałem ci zagrać jeszcze jedną piosenkę.
Poczułam uderzające do głowy fale gorąca. Serce zaczęło niespokojnie drzeć. Dlaczego nie potrafiłam zachować spokoju, gdy dotknął mojej dłoni…
- Zbyt delikatna i biała – stwierdził. – Dlaczego kłamiesz, że jesteś służącą?
- Nie, nie… Ja jestem..
- Panienką z dobrego domu! – skwitował. – Prawdziwe dziewki z gminu, które pracują dla bogatych rodzin, mają czerwone i szorstkie ręce. Ty nigdy nie pracowałaś na czyjeś usługi..
- Mylisz się! Tam, skąd pochodzę cierpiałam głód i biedę! Byłam służącą na dworze i zajmowałam się wypasem owiec!
- Nawet jeśli to prawda… Było to parę lub paręnaście lat temu. Gdybyś ciągle pracowała, twoje dłonie nie byłyby nawet w połowie tak jasne i miękkie! Miałyby wówczas wiele zadrapań…
- Przestań! – krzyknęłam dość ostro. – Czemu ma to służyć?
Ricard spojrzał na mnie podejrzliwie. Po czym nie co złagodniał i uśmiechnął się szelmowsko.
- O to samo mógłbym ciebie zapytać, panno Estello. Już samo twoje imię jest zbyt piękne i wzniosłe, abyś mogła być obywatelką z prostego ludu. Dlaczego ukrywasz swoją prawdziwą tożsamość? Kim jesteś i dlaczego zgodziłaś się tak upokorzyć, aby tylko znaleźć się w Barcelonie?
Nie mogłam mu odpowiedzieć na to pytanie. Coraz ciężej oddychałam i z większą obawą przyglądałam się postaci Hiszpana, który skrzyżował ręce i zaczął bacznie mi się przypatrywać.
Odwróciłam się od niego i zaczęłam biec w stronę kuchni.
- Taka gratka… To musi być arystokratka! – zdążyłam usłyszeć za swoimi plecami, gdy zniknęłam za drzwiami.
 Minąwszy rozzłoszczoną kucharkę, która karciła jedną ze służących, znalazłam się na schodach prowadzących do kolejnych pięter pensjonatu.
- Estelle! Zaczekaj! – zawołała za mną Marielle. – Wybieramy się dziś nad morze i bardzo pragniemy z Eugène, abyś nam towarzyszyła. Maman i ciocia też uważają, że to dobry pomysł.
- Jak sobie życzysz, panienko Leschamps – odparłam, po czym odetchnęłam z ulgą.

Myśl o tym, aby wybrać się nad morzem w tak pogodny dzień, była najlepszą rzeczą, która mogła mnie dzisiaj spotkać. Po nieprzyjemnej rozmowie z Ricardem przydałaby mi się chwila, aby odetchnąć i pomyśleć o przyszłości. Kto wie co przyniosą kolejne dni i czy moi nowi przyjaciele poznają mój sekret. Bardzo chciałbym jednak, aby nigdy nie mieli okazji dowiedzieć się, kim naprawdę jestem.


~*~
Słowniczek

* Bona tarda  - Dobry wieczór [cat.]
Hola, señoritas. - Witajcie, panienki. [cat.]
Hola, el meu amic! - Witaj. mój przyjacielu! [cat.]

_______________________________________________________

Od Autorki

Wiem, że długo to trwało, ale na nareszcie udało się napisać II Rozdział :)
Zmieniłam też szablon, choć nie do końca spełnia moje oczekiwania.
Oczywiście najserdeczniejsze podziękowania kieruję do Was, moi drodzy czytelnicy! 
Bez Was nie byłoby tego opowiadania :* Dziękuję pięknie za Wasze odwiedziny i komentarze :)






9 komentarzy:

  1. Wykonam twoje zamówienie :)
    Pozdrawiam, Katherine z Imperium Grafiki xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. http://katherineig.deviantart.com/art/Szablon-72-pooprawka-413176607?ga_submit_new=10%253A1384275850 może być tym razem? C:

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoje opowiadanie jest świetne! Naprawdę genialna fabuła, bardzo mi się podoba. <3
    A mam jeszcze takie pytanie. Weszłam w bohaterów (swoją drogą najlepsze ich wykonanie spośród wszystkich blogów jakie czytałam) i zastanawiam się jak to zrobiłaś. W sensie, że po naciśnięciu przenosi nas na kartę bohatera. Dodałaś jakoś stronę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za tak miły komentarz <3

      Utworzyłam osobne posty z charakterystykami bohaterów, a następnie skopiowałam ich adresy url i dodałam jako hiperłącze do poszczególnych nazw postaci :)
      Mam nadzieję,że pomogłam, w razie pytań śmiało pisz ;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Nie ma za co, tylko napisałam prawdę. :)

      A jak zrobiłaś, że tych postów z poszczególnymi bohaterami nie widać? W sensie tak normalnie na blogu. Tylko dopiero jak klikniesz w link, to do nich przenosi.

      Usuń
    3. To tak jak tłumaczyłam wyżej. Najpierw wiadomo tworzysz osobny post/podstronę o nazwie " Bohaterowie/ Postacie" i wypisujesz sobie ich imiona. Potem klikasz utwórz nowy post, tytułujesz go np. imieniem poszczególnego bohatera i gdy skończysz pisac wiadomo publikujesz. Gdy ten post wyświetli się w stronie posty jako opublikowany, klikasz pod nim "wyświetl". To jest ten właśnie osobny post do danej postaci i kopiujesz u góry jego adres url czyli np. "www.nazwabloga.blogspot.com/dyyfiif..." potem wchodzisz na wcześniej utworzony post "Bohaterowie/Postacie", gdzie chcesz dodać odnośnik i w edycji tego postu po zaznaczeniu imienia postaci klikasz u góry " Link" i w pustym białym polu wklejasz skopiowany adres, klikasz aktualizuj i gotowe ;)

      Usuń
  4. Rozdział jak zawsze znakomity, dlatego tym bardziej martwi mnie, że nie dodałaś jeszcze nowego posta. Chociaż w sumie jestem ostatnią osobą by Ci takie rzeczy wypominać. Nie było mnie tu tyle, że pewnie pomyślałaś już, że o Tobue zapomniałam. No cóż, ostatnio po prostu nie miałam głowy do blogowania. Musisz zrozumieć. Matura za pasem! Taaa ... :)

    OdpowiedzUsuń