Próba

sobota, 18 października 2014

Tom II - Rozdział IV



Rozdział IV


Barcelona




Granatowe chmury zatopiły błękit nieba, niby potężne fale, które podczas sztormu zatracają w swej otchłani żaglowce i okręty. Zabłysły pierwsze gwiazdy wabiące swym blaskiem niczym światło morskiej latarni. Jednak nie mogły się one równać z największym obiektem na niebie. Zza chmur wyłonił się księżyc, który lśnił niczym tarcza najdzielniejszego wojownika.
Był to ostatni dzień jej pobytu w Barcelonie. Następnego dnia Estelle de Lilas-Chavriere miała udać się z rodzinami Leschamps i Darteaux w drogę powrotną do Francji. Hrabianka już słyszała w uszach pochwały swoich chebodawczyń i czuła w dłoniach obiecaną zapłatę za dobre sprawowanie. Pieniądze miały jej wystarczyć na bilet do Paryża. Jednak ten jeden, ostatni wieczór zniweczył wszystko, co budowała przez ostatnie dwa miesiące.

~*~

- Proszę się pośpieszyć, panienko Marielle! Panienki matka będzie bardzo niezadowolona, jeśli panienka spóźni się na przyjęcie. – Estelle była coraz bardziej zniecierpliwiona czekaniem na swoją podopieczną. Lada chwila miały stawić się wraz z monsieur Eugène Darteaux na parterze budynku. Największa sala została udekorowana przez służbę, aby na ten jeden wieczór stała się prawdziwą salą balową dla gości pensjonatu Casa dels somnis.
Ostatni dzień w Hiszpanii miał na długo zapisać się w pamięci panny Estelle. Sama myśl o przyjęciu napełniała jej serce nadzieją na mile spędzony wieczór. Do tego wciąż nie mogła zapomnieć o wycieczce po mieście, w której uczestniczyła w towarzystwie pań Leschamps i Darteaux oraz ich dzieci.
Słoneczna Barcelona wabiła zgiełkiem ulic i kolorowymi budynkami. Jakże wielkie wrażenie wywarła na młodej hrabiance stolica Katalonii. Dziewczyna z zachwytem podziwiała dzieła Gaudiego. Strzelista konstrukcja Segrady Familii, falujący budynek Casa Milà czy mieniąca się kolorami Casa Vicens. Estelle wydawało się, że jest zupełnie w innym świecie. Po raz pierwszy widziała równocześnie coś tak dziwnego, ale zarazem niesamowitego. Jednak najbardziej spodobał jej się park Güell. Tam, spacerując wijącymi się alejkami, wśród bujnej, śródziemnomorskiej roślinności, mogła naprawdę poczuć klimat miasta, które stało się jej snem o wolności.
Pogoda była cudowna, wiatr chłodził spocone czoło i unosił do góry jej słomkowy kapelusz, który założyła do prostej, białej sukienki. W pewnym momencie podmuch był tak silny, że zdmuchnął jej nakrycie głowy wprost do rąk monsieur Darteaux.
- Merci – rzekła panna de Lilas-Chavriere, gdy Eugène podał jej kapelusz.
Na jej twarzy pojawiły się nieśmiałe rumieńce. W duchu dziewczyna miała jednak nadzieję, że młodzieniec nie zauważył ich, ani nie usłyszał panienki Leschamps, która skomentowała jej nagłe przyśpieszenie kroku. Estelle poczuła pewne ukłucie w sercu. Do tej pory nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że ktoś inny mógłby zastąpić jej Maxime’a. Monsieur Eugène zawsze znajdował się gdzieś w jej pobliżu. Czasem młoda hrabianka czuła jego oddech na swoim ramieniu lub dostrzegała jego lekki uśmiech.
- Panno, Estelle! – Marie Danielle Leschamps postanowiła zagaić rozmowę, gdy wraz ze swoją towarzyszką usiadła na moment pod jedną z rozłożystych palm w parku. – Dziś wieczorem odbędzie się przyjęcie! Zobaczy też panna właściciela pensjonatu… - Marielle ściszyła głos, po czym szepnęła na ucho mademoiselle Estelle: Czyli ojca Ricarda! Wrócił wczoraj z Paryża! Podsłuchałam od maman, że w tamtejszych brukowcach pojawiła się nowa plotka! Czy panna Estelle była kiedyś w Paryżu? To miasto żyje z plotek. Zwłaszcza z tych o znanych osobistościach ze śmietanki towarzyskiej.
- O czymże piszą paryskie gazety, panienko Leschamps? Jaka jest ta nowa plotka? – spytała Estelle, powstrzymując się od śmiechu.
- Ciii!!! Proszę się nie śmiać, mademoiselle Estelle! To bardzo poważna sprawa! Pojawiło się podobno ogłoszenie o zaginięciu jakiejś hrabianki!
- Mon Dieu! – pisnęła dziewczyna, przykładając dłoń do ust.
- Mówiłam! Wszyscy są przekonani, że ktoś ją porwał i niedługo zażąda okupu! Czy panna Estelle imaginuje sobie coś takiego!? Zastanawiam się, jak to jest być porwaną – westchnęła piętnastoletnia dziewczyna, wpatrując się uważnie w twarz coraz bardziej przerażonej panny Estelle. - Kto wie, czy ktoś ją znajdzie, a może ona już nie żyje? Maman ostrzegała mnie nie raz przed rożnymi opryszkami i bandytami…
- A jeśli ona uciekła? – wycedziła mademoiselle de Lilas-Chavriere.
- Ależ panna pobladła! To tylko plotka, proszę się nie bać. Na pewno znajdą tą biedną hrabiankę! – dodała szybko Marielle, widząc nagłe przerażenie swojej towarzyszki. – Jednak, jeśli uciekła, jak droga panna Estelle mówi, to powód mógł być tylko jeden. Zrobiła to z miłości! - rzekła dziewczyna, dobitnie wymawiając ostatnie zdanie. - Porwał ją ukochany, jestem pewna! - Marielle usiosła wskazujący palec do góry, po czym zwróciła swoje oczy ku niebu. - Jakże romantyczna historyjka... - westchnęła. - Może kiedyś ja też ucieknę... Czy mademoiselle zna dramat Szekspira o Romeo i Julii? To musiała być miłość! Ciekawe czy tą hrabiankę i jej kochanka też ktoś znajdzie martwych? Jak panna Estelle myśli?
- Marielle! Mon Dieu, co ty sobie imaginujesz! – krzyknęła hrabianka de Lilas-Chavriere. Słowa jej podopiecznej wytrąciły ją z równowagi. Dlaczego jedynym powodem ucieczki młodych dziewczyn musi być zawsze nieszczęśliwa miłość!?
- Przepraszam, panno Estelle… - posmutniała panna Leschamps, mrugając niewinnie oczami.
- To ja proszę o wybaczenie, panienki… Za bardzo ufam tym plotkom z gazet. Przestraszyłam się o los tej biednej dziewczyny. – westchnęła Estelle, poprawiając kapelusz, który znów chciał zerwać z jej głowy porywisty wiatr. – Pora na dalsze zwiedzanie Barcelony, panienki matka będzie mi miała za złe, że przesiedziałyśmy tutaj tyle czasu. Powinnyśmy dołączyć do niej w następnej alei.
- Ale jak myśli, mademoiselle? Ona uciekła z ukochanym czy ktoś ją porwał? – piętnastoletnia dziewczyna wbiła w Estelle swoje duże, lazurowe oczy.
- Ani to, ani to… To wszystko, tak jak panienka powiedziała, to tylko plotka!
Dalsze zwiedzanie stolicy Katalonii upłynęło mademoiselle de Lilas-Chavriere na rozmyślaniu o plotce z Paryża. Czyżby jej ciotka, która zawsze dbała o dyskrecję i utrzymanie wszystkich i wszystkiego w bon-tone naprawdę była w stanie posunąć się do czegoś takiego, jak opublikowanie informacji o zaginięciu bratanicy? Od jak dawna Paryż żyje tą plotką? Czy Drishka i Cyril także o niej wiedzą? A co jeśli i Maxime dowiedział się o tym? Estelle niespokojnie miętosiła w dłoniach rąbek sukni lub przegryzała wargi swoich koralowych ust, ilekroć przychodziło jej na myśl, czy czasem ciotka nie zamieściła w ogłoszeniu jej fotografii, za pomocą której ktoś mógłby ją rozpoznać. Błędnym spojrzeniem wpatrywała się w szklane okno karaty, gdy ich powóz podążał w drogę powrotną do pensjonatu. Przez cały czas nie odzywała się ani słowem i niechętnie odpowiadała wymuszonym uśmiechem na komentarze swoich towarzyszy podróży, którzy wykrzykiwali coraz to głośniejsze ochy i achy w podziwie dla barcelońskiej architektury.
- Czy panienka źle się czuje? - W pewnym momencie Estelle usłyszała ciepły, ale i nieco zaniepokojony głos monsieur Eugène'a Darteaux.
- Non, monsieur... Jestem tylko odrobinę zmęczona..
- Rozumiem, ale mademoiselle jest bardzo blada! Czy nie ma panienka problemów z oddychaniem?
- Nie, nie.. Proszę się mną nie kłopotać, monsieur...
Jednak, wbrew protestom mademoiselle de Lilas-Chavriere, powóz na chwilę zatrzymał się przy ostatniej prostej prowadzącej do pensjonatu. Estelle z pomocą Eugène'a wysiadła, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. W tym samym czasie Marielle Leschamps natychmiast zaczęła błagać matkę, aby kupiła jej jedwabną tasiemkę do kapelusza u kupca bławatnego, którego dostrzegła po drugiej stronie ulicy.
- Maman! Ja, tak pięknie proszę, kochana matulu! W całej Francji drugiej takiej wstążki do kapelusza nikt mieć nie będzie! A to naprawdę przepiękny błękitny jedwab! Proszę, proszę!!!
- Marielle! Żadnej panience nie przystoi, aby tak się zachowywać! - odparła stanowczo madame Leschamps, gdy Marie-Danielle zaczęła spazmatycznie szlochać.
W końcu po kolejnych wybuchach rozpaczy i próbach rzucanie się matce do kolan Marielle Leschamps dostała upragnione wstążki do kapelusza. Uradowana dziewczyna natychmiast przystawiła sobie srebrne lusterko, aby lepiej przyjrzeć się, czy materiał aby na pewno będzie dobrze komponował się do jej stroju.
- Panno Estelle, proszę spojrzeć! Jak pięknie teraz wyglądam! Zaplecie mi najdroższa panna Estelle warkocze na dzisiejsze przyjęcie w pensjonacie? Takim tasiemkom nikt się nie oprze!
- Marielle! Na miłość Boską! - wzdychała co chwilę madame Beatrice Leschamps, szukając pomocy u Sidoine Darteaux, która jedynie przewracała oczami lub udawała,że nie słyszy, a zatem, nie ma z tym nic wspólnego, że Beatrice tak rozpuściła swoją córkę. W ciągu ostatnich piętnastu lat kobieta już zdołała przywyknąć, że Marielle jest zepsutą i źle wychowaną panną, a Beatrice bojąc się o wątłe zdrowie córki, a także i swoje nerwy, nie ma zamiaru zatrudnić odpowiedniej guwernantki.
Gdy ich powóz znalazł się przed brama wjazdową, madame Leschamps zauważyła przygarbionego mężczyznę, który zaczął iść w ich kierunku. Myśląc, że jest to stajenny, który zamierza zabrać konie, kobieta wyszła z powozu, aby zwrócić uwagę na lękliwość ogierów podczas przejażdżki. Beatrice była zaniepokojona, że konie głośno rżały przy zakrętach i zatłoczonych uliczkach Barcelony. Co prawda stangret tłumaczył jej, że konie płoszą się, na dźwięk coraz to częściej pojawiających się samochodów, jednak madame Leschamps była pewna, że otrzymała na przejażdżkę niedoświadczone ogiery, które dopiero co zabrano od ich matek.
- Monsieur! Konie źle się spisały! Bardzo to była uciążliwa wycieczka! - krzyknęła w stronę mężczyzny, którego rysy twarzy stopniowo zaczynały się wyostrzać.
Wtem madame Leschamps zorientowała się,że nie ma do czynienia ze zwykłym stajennym, ale ze znacznie wyżej postanowionym człowiekiem.
- Mon Dieu! Monsieur, proszę o wybaczenie! Nie spodziewałam się zastać pana w pensjonacie przed wieczornym przyjęciem! - Na twarzy kobiety pojawiły się purpurowe rumieńce. Mężczyzna okazał się właścicielem pensjonatu, którego miała okazje poznać poprzedniego dnia.
Był to człowiek o anemicznej budowie ciała. Obdarzony nikczemnym wzrostem, wydawał się być jeszcze mniejszy przez nieduży garb. Natura jednak nie poskąpiła mu włosów, gdyż mimo przekroczenia pięćdziesiątego roku życia wciąż posiadał bujną siwą czuprynę i gęste wąsy, które podkręcał, ilekroć madame Leschamps próbowała wytłumaczyć mu swoją pomyłkę. Łagodne, bursztynowe oczy dały jednak znak, że incydent poszedł w zapomnienie.
- Monsieur! Tak mi przykro...
- Proszę zapomnieć, madame. Nie chowam do pani urazy - uśmiechnął się mężczyzna. - Zatem wspomniała droga pani, że otrzymała źle wytresowane konie. Obiecuje,że to się już nie powtórzy! Mam jednak nadzieje,ze mimo utrudnień wycieczka się udała?
- Tak, monsieur. Barcelona to przepiękne miasto, moja córka była zachwycona, niech sam pan ją zapyta...
W tym momencie z powozu wyszli pozostali uczestnicy wycieczki.
- Marielle! Powiedź panu, co ci się najbardziej podobało w Barcelonie... - madame Leschamps skinęła na dziewczynę, która nie zwracając uwagi na mężczyznę, próbowała odczepić od kapelusza wstążki, aby przypiąć je w innym miejscu. - Proszę jej wybaczyć, monsieur... Marie Danielle jest bardzo nieśmiała panienką, gdy widzie nieznajomych chowa się za kapeluszem...
- A co nam powie pani Darteaux? Jak pani minęła podróż?
- Bardzo dobrze, tylko nasza pokojówka trochę zaniemogła... Jest strasznie blada! Tutejsze powietrze chyba jej źle służy. Za to mój jest zachwycony Barceloną. Najbardziej podobały mu się budowle projektu Gaudiego, choć na mnie nie wywarły dobrego wrażenia... Kto zrozumie tą dzisiejsza sztukę!
Właściciel pensjonatu zrobił ukłon w stronę pani Darteaux i miał już oddalić się na drogę prowadzącą do plaży, gdy wtem jego wzrok zatrzymał się na pannie Estelle, która delikatnie i z gracja wyszła z powozy. Mimo nawoływań panienki Leschamps dziewczyna przyspieszyła kroku, aby jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju, aby przemyśleć wszystko, co usłyszała podczas wycieczki.
- Madame Leschamps, czyż nie były tu panie rok temu z inną pokojówką? Byłem pewnie,że tym razem znów dołączy do naszej służby mademoiselle Sophie.
- Mademoiselle Sophie musiała zostać w Lyonie, monsieur. Biedaczka zaniemogła. Lekarz powiedział,że to początek gruźlicy! Musiałyśmy natychmiast ją odprawić...
- Rozumiem, a kim jest wasza nowa pokojówka. Wygląda na bardzo urodziwa panienkę i o wcale nie nienagannych manierach.
- To prawda, panna de Lilas-Chavriere odznacza się dużą kultura osobistą, Jest bardzo usłużna, lecz kucharki wciąż na na nią narzekają. Nie równo kroi warzywa i przypala potrawy. Wiecznie rozmarzona i nie przykłada się do pracy.
- Co panie o niej wiedzą? Czy pochodzi z dobrego domu? Jej nazwisko brzmi bardzo arystokratycznie...
- To prosta dziewka z gminu, której rodzina przymiera głodem, a jednak dzięki znajomej guwernantce wykształcili najstarszą córkę. Dziewczyna jechała do Hiszpanii w celach zarobkowych, więc ulitowałyśmy się nad nią i przyjęłyśmy na służbę. Dzieci już zdążyły się do niej przywiązać... - wyjaśniła madame Darteaux
- To bardzo interesujące, madame... Jestem pewien, że gdzieś już ją widziałem... Jej rysy twarzy nasuwają mi na myśl jakąś znajoma postać!
- Wątpię, aby pan ją już gdzieś widział, monsieur... - odparła kobieta. - Do zobaczenia na przyjęciu, monsieur.

~*~


Estelle długo rozmyślała, co powinna zrobić. Może należało powiedzieć prawdę zanim ktoś odkryje jej prawdziwa tożsamość, albo najlepiej by postąpiła, gdyby wróciła do Paryża. Pieniądze, które jej zostały pozwoliłyby jej dojechać do Montpellieur. Tam mogłaby sprzedać kilka swoich sukienek i po uzbieraniu wystarczającej kwoty pieniędzy udałaby się do Paryża a może nawet do Petersburgu w Rosji? Tylko, co powiedziałaby na to wszystko Drishka? A monsieur Cyril? Opinię Maxime'a najmniej chciała w tej chwili poznać...
Wszystko zmierzało do jednego wniosku, a mianowicie,że powinna opuścić Barcelonę. Tylko jak? Madame Beatrice i Sidoine byłyby zniesmaczone jej zachowaniem i na zawsze straciłaby u nich swoją reputację. Nie mówiąc już o rozpaczy panny Leschamps i zaniepokojeniu monsieur Eugène'a.
Godziny mijały coraz szybciej, lada chwila miało odbyć się przyjęcie. Ach, gdyby tylko Estelle mogła jakoś od niego wytłumaczyć. Wtem zaświtała jej w głowie myśl, a gdyby tak pójść do madame Leschamps i wytłumaczyć,że tak bardzo źle się czuje po wycieczce, że powinna dostać wychodne? To tylko jeden wieczór, a ona i tak by tylko siedziała w kuchni, gdyż służba nie może pojawić się na przyjęciu. Nikt by nawet się nie domyślił,że oto ona panna Estelle pod osłoną nocy zamiast leżeć w łóżku robi linie z prześcieradeł, aby dyskretnie wymknąć się z pensjonatu.
Plan wydał się tak dobrze dopracowany,że natychmiast udała się pod pokój madame Leschamps. Jednak, zanim wyszła z ciemnego korytarza do pokoi dla gości, usłyszała strzępki rozmowy, w której uczestniczyła madame Beatrice i właściciel pensjonatu.
- Czy jest pan pewien, monsieur? - Do jej uszu dobiegł głos chlebodawczyni, która była czymś była poruszona słowami rozmówcy.
- Ależ oczywiście, madame! Nie mogę się mylić. Jestem pewien, że chodzi o pańską pokojówkę!
Estelle przystanęła zza ścianą i zakryła usta dłonią, po czym nadstawiła ucho, aby uważniej wsłuchać się w rozmowę.
- To niemożliwe! Moja pokojówka nie może być ta hrabianką, o której piszą paryskie gazety! Coś podobnego! Wyglądała na uczciwą i dobrze wychowana panienkę! - kobieta podniosła głos.
- Ciii... Chyba pani nie chce, aby ktoś się o tym dowiedział! To bardzo poważna sprawa. Za jej znalezienie i przyprowadzenie do domu wyznaczono 20 000 franków nagrody!
- Ile? - powtórzyła z niedowierzaniem Beatrice. Równocześnie to samo pytanie padło z ust Estelle, która nie mogła uwierzyć,że jej ciotka wyznaczyła nagrodę o wysokości prawie połowy jej posagu.- Co w związku z tym zamierza pan zrobić, monsieur?
- Jak to? Znajdę panienkę de Lilas-Chavriere i zawiozę ją do domu. Jej rodzina będzie mi wdzięczna. Oczywiście wspomnę też o pańskiej troskliwości i opiece.
- Dziękuję, monsieur... Zaraz poślę kogoś po Estelle, dziewczyna jest pewnie w kuchni. Trwają przygotowania do balu. Nie należy nikomu wspominać o tym, kim jest panna Estelle, a już na pewno nie mojej córce. - odparła madame Leschamps. - Marielle będzie chciała pojechać do Paryża po nowe suknie i wstążki. - dodała w duchu.
Gdy po kilku zwrotach grzecznościowych postacie zniknęły w dalszej części korytarza, Estelle już nie miała cienia wątpliwości,że powinna natychmiast opuścić Hiszpanię. Nierównomiernie oddychając zawróciła na schody. Wtem zauważył ja monsieur Eugène.
- Panienka, Estelle! Mademoiselle ciągle wydaje się być bardzo słaba, a może czymś zafrasowana? - młodzieniec podszedł do panny de Lilas-Chavriere i uśmiechnął się przyjaźnie. - Jest panienka pewna,że...
- Tak, monsieur. Wszystko w porządku... - wyjąkała, nie pozwalając mu dokończyć zdania.
- Mimo wszystko uwazam, iz panienka nie ma racji i powinna dziś zostać w swoim pokoju!
- Słucham?
- Obawiam się o panienki zdrowie. Śródziemnomorski klimat jest bardzo ciepły, ale i uciążliwy. Panienka tak ciężko pracuje, wcale się nie dziwię, że panienka zaniemogła. Proszę tylko nie zaprzeczać! Zaraz nakłonię mamę, aby dała panience dzień wolnego. Tym razem to ja zapewnię towarzystwo dla mademoiselle Marielle. Jak długo mam jeszcze przekonywać panienke,że tak będzie najlepiej?
- Dziękuję, monsieur. Dziękuję za troskę.. - odparła nieco zmieszana Estelle, po czym natychmiast udała się w kierunku swojego pokoju. Jak dobrze,ze madame Darteaux jeszcze o niczym nie wie.
Zanim dziewczyna przekroczyła próg drzwi, poczuła czyjś uścisk na swojej dłoni.
- A dokąd hrabianka tak się śpieszy?
- Proszę? Nie wiem, o czym pan mówi.. - dziewczyna odwróciła głowę, odrzucając za siebie miodowe fale włosów. - Ach... To pan... Monsieur Ricard! Niech mnie pan tak nie straszy!
- Przestraszyłem panienkę? Czego się panienka obawia? - Dobitnie wypowiadał każde pytanie, coraz bliżej przysuwając swoją twarz do bladej twarzyczki panny Estelle.
- Niczego się nie boję, monsieur! - odparła z powagą.
- Doprawdy? A co jeśli powiem ojcu, że panienka zamierza zostać w swoim pokoju. Jestem pewien, ze natychmiast się tu zjawi...
- Dlaczego to robisz? Jaki jest w tym cel?
- A więc panienka nie zaprzecza,ze jest hrabianką.... Czy mam zatem rozumieć,że mademoiselle już wie,ze ja szukają? - Dziewczyna poczuła na sobie przenikliwe spojrzenie młodzieńca.
- Mogę panience pomóc! Tylko ja znam tu wszystkie zakamarki, które umożliwiły by ucieczkę z pensjonatu.. Jednak najpierw coś w zamian..
Estelle zaczęła oddychać coraz szybciej usta młodzieńca były coraz bliżej...
- Słyszałem, że hrabianki potrafią tańczyć. Czy wie mademoiselle, co teraz króluje na salonach?
- Walc – odparła niemalże szeptem hrabianka de Lilas-Chavriere.
- Nic bardziej mylnego! Teraz w modzie jest tango! - Ricard uśmiechnął się zawadiacko.
- Tango? - W jednej chwili myśli dziewczyny przemknęły do dnia, w którym po raz pierwszy usłyszała to dziwne, egzotycznie brzmiące słowo. Ciotka Mathilde wypowiedziała je z zniesmaczeniem, jakby chciała je wypluć. Dodała, że nie ma na świecie bardziej nieprzyzwoitego tańca, no może z wyjątkiem kankana. Księża ze wszystkich ambon w Paryżu gromili na wyuzdane stroje, prowokujące spojrzenia i grzeszne figury taneczne.
- Tutaj ten taniec nie jest niczym złym, mademoiselle. To same zmysły... To jak czerwona płachta na byka podczas corridy. Stały element naszego życia. To byłby dla mnie zaszczyt, gdyby panienka zatańczyła ze mną?
- Nie umiem tańczyć... - Estelle przegryzła wargę.
- To nawet lepiej, mademoiselle.. Prowadzenie to rola partnera. Panna powinna tylko zabawiać. Czerwona suknia, kwiat we włosy i maska... Do wieczora, panienko Estelle.

__________________________________________________________

Od Autorki


Blogspot długo nie pozwalał mi wgrać tego opowiadania i nawet teraz ciągle wyświetla mi się jakiś błąd, nie wiem, co robić, ani jak pozmieniać, aby było dobrze :( Miałam dużo problemów z internetem, komputerem stąd to opóźnienie w dodawaniu rozdziału. Nie mam Worda, więc pisze w Libra Office Writer, ale jak widzicie potem po wklejeniu tekstu nie ma żadnych tabulatorów :( 
Nie chcę zamierzam porzucić pisania tego opowiadania i nie zrobię tego. Póki, co moje opowiadanie dodaję też na WATTPAD, abyt jakby co nie przepadło.
Dziękuję za wasze odwiedziny, obserowania i komentarze!
Jesteście najwspanialszymi czytelnikami! ♥
To dzięki Wam moje opowiadanie wciąż istnieje :)






2 komentarze:

  1. Jeeej, jak ja dawno tu nie byłam. Wybacz mi. Postaram sie w najbliższym czasie wszystko nadrobić, chociaż widzę, że poprzedni rozdział też pojawił się dawno. Cieszę się jednak, że napisałaś.
    Widzę, że Twoje pismo staje się coraz piękniejsze, coraz bardziej profesjonalne.
    Nie żeby wcześniej było gorzej czy coś... Zachwycałam się nim zawsze, ale ten rozdział po raz kolejny uświadomił mi jak dobrze potrafisz pisać i że doskonalisz swój talent. Oby tak dalej.
    Historia mnie urzeka, opisy przenoszą w wybrane przez Ciebie miejsca. Mogę wszystko sobie wyobrazić. Uwielbiam to. :)
    Życzę Ci dużo weny i pozdrawiam.
    ps. Ja prowadzę teraz bloga z opowiadaniem fantasy i s-fi. Jak chcesz, wpadnij. Będzie mi miło :)
    ogien-i-lod.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Autorko, przestań pisać do szuflady! Zapraszamy do sprawdzenia naszego portalu www.wydacksiazke.pl. Przetestuj system, w którym możesz samodzielnie zaprojektować i opublikować własną książkę.Po więcej informacji na temat self-publishingu zapraszamy na www.blog.wydacksiazke.pl Pozdrawiamy, WydacKsiazke.pl

    OdpowiedzUsuń