Rozdział IV
Barcelona
Granatowe
chmury zatopiły błękit nieba, niby potężne fale, które podczas
sztormu zatracają w swej otchłani żaglowce i okręty. Zabłysły
pierwsze gwiazdy wabiące swym blaskiem niczym światło morskiej
latarni. Jednak nie mogły się one równać z największym obiektem
na niebie. Zza chmur wyłonił się księżyc, który lśnił niczym
tarcza najdzielniejszego wojownika.
Był
to ostatni dzień jej pobytu w Barcelonie. Następnego dnia Estelle
de Lilas-Chavriere miała udać się z rodzinami Leschamps i Darteaux
w drogę powrotną do Francji. Hrabianka już słyszała w uszach
pochwały swoich chebodawczyń i czuła w dłoniach obiecaną zapłatę
za dobre sprawowanie. Pieniądze miały jej wystarczyć na bilet do
Paryża. Jednak ten jeden, ostatni wieczór zniweczył wszystko, co
budowała przez ostatnie dwa miesiące.
~*~
-
Proszę się pośpieszyć, panienko Marielle! Panienki matka będzie
bardzo niezadowolona, jeśli panienka spóźni się na przyjęcie. –
Estelle była coraz bardziej zniecierpliwiona czekaniem na swoją
podopieczną. Lada chwila miały stawić się wraz z monsieur Eugène
Darteaux na parterze budynku. Największa sala została udekorowana
przez służbę, aby na ten jeden wieczór stała się prawdziwą
salą balową dla gości pensjonatu Casa dels somnis.
Ostatni
dzień w Hiszpanii miał na długo zapisać się w pamięci panny
Estelle. Sama myśl o przyjęciu napełniała jej serce nadzieją na
mile spędzony wieczór. Do tego wciąż nie mogła zapomnieć o
wycieczce po mieście, w której uczestniczyła w towarzystwie pań
Leschamps i Darteaux oraz ich dzieci.
Słoneczna
Barcelona wabiła zgiełkiem ulic i kolorowymi budynkami. Jakże
wielkie wrażenie wywarła na młodej hrabiance stolica Katalonii.
Dziewczyna z zachwytem podziwiała dzieła Gaudiego. Strzelista
konstrukcja Segrady Familii, falujący budynek Casa Milà czy
mieniąca się kolorami Casa Vicens. Estelle wydawało się, że jest
zupełnie w innym świecie. Po raz pierwszy widziała równocześnie
coś tak dziwnego, ale zarazem niesamowitego. Jednak najbardziej
spodobał jej się park Güell. Tam, spacerując wijącymi się
alejkami, wśród bujnej, śródziemnomorskiej roślinności, mogła
naprawdę poczuć klimat miasta, które stało się jej snem o
wolności.
Pogoda
była cudowna, wiatr chłodził spocone czoło i unosił do góry jej
słomkowy kapelusz, który założyła do prostej, białej sukienki.
W pewnym momencie podmuch był tak silny, że zdmuchnął jej
nakrycie głowy wprost do rąk monsieur Darteaux.
-
Merci – rzekła panna de Lilas-Chavriere, gdy Eugène podał jej
kapelusz.
Na
jej twarzy pojawiły się nieśmiałe rumieńce. W duchu dziewczyna
miała jednak nadzieję, że młodzieniec nie zauważył ich, ani nie
usłyszał panienki Leschamps, która skomentowała jej nagłe
przyśpieszenie kroku. Estelle poczuła pewne ukłucie w sercu. Do
tej pory nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że ktoś inny
mógłby zastąpić jej Maxime’a. Monsieur Eugène zawsze znajdował
się gdzieś w jej pobliżu. Czasem młoda hrabianka czuła jego
oddech na swoim ramieniu lub dostrzegała jego lekki uśmiech.
-
Panno, Estelle! – Marie Danielle Leschamps postanowiła zagaić
rozmowę, gdy wraz ze swoją towarzyszką usiadła na moment pod
jedną z rozłożystych palm w parku. – Dziś wieczorem odbędzie
się przyjęcie! Zobaczy też panna właściciela pensjonatu… -
Marielle ściszyła głos, po czym szepnęła na ucho mademoiselle
Estelle: Czyli ojca Ricarda! Wrócił wczoraj z Paryża! Podsłuchałam
od maman, że w tamtejszych brukowcach pojawiła się nowa plotka!
Czy panna Estelle była kiedyś w Paryżu? To miasto żyje z plotek.
Zwłaszcza z tych o znanych osobistościach ze śmietanki
towarzyskiej.
-
O czymże piszą paryskie gazety, panienko Leschamps? Jaka jest ta
nowa plotka? – spytała Estelle, powstrzymując się od śmiechu.
-
Ciii!!! Proszę się nie śmiać, mademoiselle Estelle! To bardzo
poważna sprawa! Pojawiło się podobno ogłoszenie o zaginięciu
jakiejś hrabianki!
-
Mon Dieu! – pisnęła dziewczyna, przykładając dłoń do ust.
-
Mówiłam! Wszyscy są przekonani, że ktoś ją porwał i niedługo
zażąda okupu! Czy panna Estelle imaginuje sobie coś takiego!?
Zastanawiam się, jak to jest być porwaną – westchnęła
piętnastoletnia dziewczyna, wpatrując się uważnie w twarz coraz
bardziej przerażonej panny Estelle. - Kto wie, czy ktoś ją
znajdzie, a może ona już nie żyje? Maman ostrzegała mnie nie raz
przed rożnymi opryszkami i bandytami…
-
A jeśli ona uciekła? – wycedziła mademoiselle de
Lilas-Chavriere.
-
Ależ panna pobladła! To tylko plotka, proszę się nie bać. Na
pewno znajdą tą biedną hrabiankę! – dodała szybko Marielle,
widząc nagłe przerażenie swojej towarzyszki. – Jednak, jeśli
uciekła, jak droga panna Estelle mówi, to powód mógł być tylko
jeden. Zrobiła to z miłości! - rzekła dziewczyna, dobitnie
wymawiając ostatnie zdanie. - Porwał ją ukochany, jestem pewna! -
Marielle usiosła wskazujący palec do góry, po czym zwróciła
swoje oczy ku niebu. - Jakże romantyczna historyjka... - westchnęła.
- Może kiedyś ja też ucieknę... Czy mademoiselle zna dramat
Szekspira o Romeo i Julii? To musiała być miłość! Ciekawe czy tą
hrabiankę i jej kochanka też ktoś znajdzie martwych? Jak panna
Estelle myśli?
-
Marielle! Mon Dieu, co ty sobie imaginujesz! – krzyknęła
hrabianka de Lilas-Chavriere. Słowa jej podopiecznej wytrąciły ją
z równowagi. Dlaczego jedynym powodem ucieczki młodych dziewczyn
musi być zawsze nieszczęśliwa miłość!?
-
Przepraszam, panno Estelle… - posmutniała panna Leschamps,
mrugając niewinnie oczami.
-
To ja proszę o wybaczenie, panienki… Za bardzo ufam tym plotkom z
gazet. Przestraszyłam się o los tej biednej dziewczyny. –
westchnęła Estelle, poprawiając kapelusz, który znów chciał
zerwać z jej głowy porywisty wiatr. – Pora na dalsze zwiedzanie
Barcelony, panienki matka będzie mi miała za złe, że
przesiedziałyśmy tutaj tyle czasu. Powinnyśmy dołączyć do niej
w następnej alei.
-
Ale jak myśli, mademoiselle? Ona uciekła z ukochanym czy ktoś ją
porwał? – piętnastoletnia dziewczyna wbiła w Estelle swoje duże,
lazurowe oczy.
-
Ani to, ani to… To wszystko, tak jak panienka powiedziała, to
tylko plotka!
Dalsze
zwiedzanie stolicy Katalonii upłynęło mademoiselle de
Lilas-Chavriere na rozmyślaniu o plotce
z Paryża. Czyżby jej ciotka, która zawsze dbała o dyskrecję i
utrzymanie
wszystkich i wszystkiego w bon-tone naprawdę była w stanie posunąć
się do czegoś takiego, jak opublikowanie informacji o zaginięciu
bratanicy? Od jak dawna Paryż żyje tą plotką? Czy Drishka i Cyril
także o niej wiedzą? A co jeśli i Maxime dowiedział się o tym?
Estelle niespokojnie miętosiła w dłoniach rąbek sukni lub
przegryzała wargi swoich koralowych ust, ilekroć przychodziło jej
na myśl, czy czasem ciotka nie zamieściła w ogłoszeniu jej
fotografii, za pomocą której ktoś mógłby ją
rozpoznać. Błędnym spojrzeniem wpatrywała się w szklane okno
karaty, gdy ich powóz podążał w drogę powrotną do pensjonatu.
Przez cały czas nie odzywała się ani słowem i niechętnie
odpowiadała wymuszonym uśmiechem na komentarze swoich towarzyszy
podróży, którzy wykrzykiwali coraz to głośniejsze ochy i achy w
podziwie dla barcelońskiej architektury.
-
Czy
panienka źle się czuje? - W pewnym momencie Estelle usłyszała
ciepły, ale i nieco zaniepokojony głos monsieur Eugène'a
Darteaux.
-
Non, monsieur... Jestem tylko odrobinę zmęczona..
-
Rozumiem, ale mademoiselle jest bardzo blada! Czy nie ma panienka
problemów z oddychaniem?
-
Nie, nie.. Proszę się mną nie kłopotać, monsieur...
Jednak,
wbrew protestom mademoiselle de Lilas-Chavriere, powóz na chwilę
zatrzymał się przy ostatniej prostej prowadzącej do pensjonatu.
Estelle z pomocą Eugène'a wysiadła, aby zaczerpnąć świeżego
powietrza. W tym samym czasie Marielle Leschamps natychmiast zaczęła
błagać matkę, aby kupiła jej jedwabną tasiemkę do kapelusza u
kupca bławatnego, którego dostrzegła po drugiej stronie ulicy.
-
Maman! Ja, tak pięknie proszę, kochana matulu! W całej Francji
drugiej takiej wstążki do kapelusza nikt mieć nie będzie! A to
naprawdę przepiękny błękitny jedwab! Proszę, proszę!!!
-
Marielle! Żadnej panience nie przystoi, aby tak się zachowywać! -
odparła
stanowczo madame Leschamps, gdy Marie-Danielle zaczęła
spazmatycznie szlochać.
W
końcu po kolejnych wybuchach rozpaczy i próbach rzucanie się matce
do kolan Marielle Leschamps dostała upragnione wstążki do
kapelusza. Uradowana dziewczyna natychmiast przystawiła sobie
srebrne lusterko, aby lepiej przyjrzeć się, czy materiał aby na
pewno będzie dobrze komponował się do jej stroju.
-
Panno Estelle, proszę spojrzeć! Jak pięknie teraz wyglądam!
Zaplecie mi najdroższa panna Estelle warkocze na dzisiejsze
przyjęcie w pensjonacie? Takim tasiemkom nikt się nie oprze!
-
Marielle! Na miłość Boską! - wzdychała co chwilę madame
Beatrice Leschamps, szukając pomocy u Sidoine
Darteaux,
która jedynie przewracała oczami lub udawała,że nie słyszy, a
zatem, nie ma z tym nic wspólnego, że Beatrice tak rozpuściła
swoją
córkę. W ciągu
ostatnich piętnastu lat
kobieta
już
zdołała przywyknąć, że Marielle jest zepsutą i źle wychowaną
panną, a Beatrice bojąc się o wątłe zdrowie córki, a
także i swoje
nerwy, nie ma zamiaru zatrudnić odpowiedniej guwernantki.
Gdy
ich powóz znalazł się przed brama wjazdową, madame Leschamps
zauważyła przygarbionego mężczyznę, który zaczął iść w ich
kierunku. Myśląc, że jest to stajenny, który zamierza zabrać
konie, kobieta wyszła z powozu, aby zwrócić uwagę na lękliwość
ogierów podczas przejażdżki. Beatrice była zaniepokojona, że
konie głośno rżały przy zakrętach i zatłoczonych uliczkach
Barcelony. Co prawda stangret tłumaczył jej, że konie płoszą
się, na dźwięk coraz to częściej pojawiających się samochodów,
jednak madame Leschamps była pewna, że otrzymała na przejażdżkę
niedoświadczone ogiery, które dopiero co zabrano od ich matek.
-
Monsieur! Konie źle się spisały! Bardzo to była uciążliwa
wycieczka! - krzyknęła w stronę mężczyzny, którego rysy twarzy
stopniowo zaczynały się wyostrzać.
Wtem
madame Leschamps zorientowała się,że nie ma do czynienia ze
zwykłym stajennym, ale ze znacznie wyżej postanowionym człowiekiem.
-
Mon Dieu! Monsieur, proszę o wybaczenie! Nie spodziewałam się
zastać pana w pensjonacie przed wieczornym przyjęciem! - Na twarzy
kobiety pojawiły się purpurowe rumieńce. Mężczyzna okazał się
właścicielem pensjonatu, którego miała okazje poznać
poprzedniego dnia.
Był
to człowiek o anemicznej budowie ciała. Obdarzony nikczemnym
wzrostem, wydawał się być jeszcze mniejszy przez nieduży garb.
Natura jednak nie poskąpiła mu włosów, gdyż mimo przekroczenia
pięćdziesiątego roku życia wciąż posiadał bujną siwą
czuprynę i gęste wąsy, które podkręcał, ilekroć madame
Leschamps próbowała wytłumaczyć mu swoją pomyłkę. Łagodne,
bursztynowe oczy dały jednak znak, że incydent poszedł w
zapomnienie.
-
Monsieur! Tak mi przykro...
-
Proszę zapomnieć, madame. Nie chowam do pani urazy - uśmiechnął
się mężczyzna. - Zatem wspomniała droga pani, że otrzymała źle
wytresowane konie. Obiecuje,że to się już nie powtórzy! Mam
jednak nadzieje,ze mimo utrudnień wycieczka się udała?
-
Tak, monsieur. Barcelona to przepiękne miasto, moja córka była
zachwycona, niech sam pan ją zapyta...
W
tym momencie z powozu wyszli pozostali uczestnicy wycieczki.
-
Marielle! Powiedź panu, co ci się najbardziej podobało w
Barcelonie... - madame Leschamps skinęła na dziewczynę, która nie
zwracając uwagi na mężczyznę, próbowała odczepić od kapelusza
wstążki, aby przypiąć je w innym miejscu. - Proszę jej wybaczyć,
monsieur... Marie Danielle jest bardzo nieśmiała panienką, gdy
widzie nieznajomych chowa się za kapeluszem...
-
A co nam powie pani Darteaux? Jak pani minęła podróż?
-
Bardzo dobrze, tylko nasza pokojówka trochę zaniemogła... Jest
strasznie blada! Tutejsze powietrze chyba jej źle służy. Za to mój
jest zachwycony Barceloną. Najbardziej podobały mu się budowle
projektu Gaudiego, choć na mnie nie wywarły dobrego wrażenia...
Kto zrozumie tą dzisiejsza sztukę!
Właściciel
pensjonatu zrobił ukłon w stronę pani Darteaux i miał już
oddalić się na drogę prowadzącą do plaży, gdy wtem jego wzrok
zatrzymał się na pannie Estelle, która delikatnie i z gracja
wyszła z powozy. Mimo nawoływań panienki Leschamps dziewczyna
przyspieszyła kroku, aby jak najszybciej znaleźć się w swoim
pokoju, aby przemyśleć wszystko, co usłyszała podczas wycieczki.
-
Madame Leschamps, czyż nie były tu panie rok temu z inną
pokojówką? Byłem pewnie,że tym razem znów dołączy do naszej
służby mademoiselle Sophie.
-
Mademoiselle Sophie musiała zostać w Lyonie, monsieur. Biedaczka
zaniemogła. Lekarz powiedział,że to początek gruźlicy!
Musiałyśmy natychmiast ją odprawić...
-
Rozumiem, a kim jest wasza nowa pokojówka. Wygląda na bardzo
urodziwa panienkę i o wcale nie nienagannych manierach.
-
To prawda, panna de Lilas-Chavriere odznacza się dużą kultura
osobistą, Jest bardzo usłużna, lecz kucharki wciąż na na nią
narzekają. Nie równo kroi warzywa i przypala potrawy. Wiecznie
rozmarzona i nie przykłada się do pracy.
-
Co panie o niej wiedzą? Czy pochodzi z dobrego domu? Jej nazwisko
brzmi bardzo arystokratycznie...
-
To prosta dziewka z gminu, której rodzina przymiera głodem, a
jednak dzięki znajomej guwernantce wykształcili najstarszą córkę.
Dziewczyna jechała do Hiszpanii w celach zarobkowych, więc
ulitowałyśmy się nad nią i przyjęłyśmy na służbę. Dzieci
już zdążyły się do niej przywiązać... - wyjaśniła madame
Darteaux
-
To bardzo interesujące, madame... Jestem pewien, że gdzieś już ją
widziałem... Jej rysy twarzy nasuwają mi na myśl jakąś znajoma
postać!
-
Wątpię, aby pan ją już gdzieś widział, monsieur... - odparła
kobieta. - Do zobaczenia na przyjęciu, monsieur.
~*~
Estelle
długo rozmyślała, co powinna zrobić. Może należało powiedzieć
prawdę zanim ktoś odkryje jej prawdziwa tożsamość, albo
najlepiej by postąpiła, gdyby wróciła do Paryża. Pieniądze,
które jej zostały pozwoliłyby jej dojechać do Montpellieur. Tam
mogłaby sprzedać kilka swoich sukienek i po uzbieraniu
wystarczającej kwoty pieniędzy udałaby się do Paryża a może
nawet do Petersburgu w Rosji? Tylko, co powiedziałaby na to wszystko
Drishka? A monsieur Cyril? Opinię Maxime'a najmniej chciała w tej
chwili poznać...
Wszystko
zmierzało do jednego wniosku, a mianowicie,że powinna opuścić
Barcelonę. Tylko jak? Madame Beatrice i Sidoine byłyby zniesmaczone
jej zachowaniem i na zawsze straciłaby u nich swoją reputację. Nie
mówiąc już o rozpaczy panny Leschamps i zaniepokojeniu monsieur
Eugène'a.
Godziny
mijały coraz szybciej, lada chwila miało odbyć się przyjęcie.
Ach, gdyby tylko Estelle mogła jakoś od
niego wytłumaczyć. Wtem zaświtała jej w głowie myśl, a gdyby
tak pójść do madame Leschamps i wytłumaczyć,że tak bardzo źle
się czuje po wycieczce, że powinna dostać wychodne? To tylko jeden
wieczór, a ona i tak by tylko siedziała w kuchni, gdyż służba
nie może pojawić się na przyjęciu. Nikt by nawet się nie
domyślił,że oto ona panna Estelle pod osłoną nocy zamiast leżeć
w łóżku robi linie z prześcieradeł, aby dyskretnie wymknąć się
z pensjonatu.
Plan
wydał się tak dobrze dopracowany,że natychmiast udała się pod
pokój madame Leschamps. Jednak, zanim wyszła z ciemnego korytarza
do pokoi dla gości, usłyszała strzępki rozmowy, w której
uczestniczyła madame Beatrice i właściciel pensjonatu.
-
Czy jest pan pewien, monsieur? - Do
jej uszu dobiegł głos chlebodawczyni, która była czymś była
poruszona słowami rozmówcy.
-
Ależ oczywiście, madame! Nie mogę się mylić. Jestem pewien, że
chodzi o pańską pokojówkę!
Estelle
przystanęła zza ścianą i zakryła usta dłonią, po czym
nadstawiła ucho, aby uważniej wsłuchać się w rozmowę.
-
To niemożliwe! Moja pokojówka nie może być ta hrabianką, o
której piszą paryskie gazety! Coś podobnego! Wyglądała na
uczciwą i dobrze wychowana panienkę! - kobieta podniosła głos.
-
Ciii... Chyba pani nie chce, aby ktoś się o tym dowiedział! To
bardzo poważna sprawa. Za jej znalezienie i przyprowadzenie do domu
wyznaczono 20 000 franków nagrody!
-
Ile? - powtórzyła z niedowierzaniem Beatrice. Równocześnie to
samo pytanie padło z ust Estelle, która nie mogła uwierzyć,że
jej ciotka wyznaczyła nagrodę o wysokości prawie połowy jej
posagu.- Co w związku z tym zamierza pan zrobić, monsieur?
-
Jak to? Znajdę panienkę de Lilas-Chavriere i zawiozę ją do domu.
Jej rodzina będzie mi wdzięczna. Oczywiście wspomnę też o
pańskiej troskliwości i opiece.
-
Dziękuję, monsieur... Zaraz poślę kogoś po Estelle, dziewczyna
jest pewnie w kuchni. Trwają przygotowania do balu. Nie należy
nikomu wspominać o tym, kim jest panna Estelle, a już na pewno nie
mojej córce. - odparła
madame Leschamps. -
Marielle będzie chciała
pojechać do Paryża po nowe suknie i wstążki. - dodała w duchu.
Gdy
po kilku zwrotach grzecznościowych postacie zniknęły w dalszej
części korytarza, Estelle już nie miała cienia wątpliwości,że
powinna natychmiast opuścić Hiszpanię. Nierównomiernie oddychając
zawróciła na schody. Wtem zauważył ja monsieur Eugène.
-
Panienka,
Estelle! Mademoiselle ciągle wydaje się być bardzo słaba, a może
czymś zafrasowana? - młodzieniec podszedł do panny de
Lilas-Chavriere i uśmiechnął się przyjaźnie. - Jest panienka
pewna,że...
-
Tak, monsieur. Wszystko w porządku... - wyjąkała, nie pozwalając
mu dokończyć zdania.
-
Mimo wszystko uwazam, iz panienka nie ma racji i powinna dziś zostać
w swoim pokoju!
-
Słucham?
-
Obawiam się o panienki zdrowie. Śródziemnomorski klimat jest
bardzo ciepły, ale i uciążliwy. Panienka tak ciężko pracuje,
wcale się nie dziwię, że panienka zaniemogła. Proszę tylko nie
zaprzeczać! Zaraz nakłonię mamę, aby dała panience dzień
wolnego. Tym razem to ja zapewnię towarzystwo dla mademoiselle
Marielle. Jak
długo mam jeszcze przekonywać panienke,że tak będzie najlepiej?
-
Dziękuję, monsieur. Dziękuję za troskę.. - odparła nieco
zmieszana Estelle, po czym natychmiast udała się w kierunku swojego
pokoju. Jak dobrze,ze madame Darteaux jeszcze o niczym nie wie.
Zanim
dziewczyna przekroczyła próg drzwi, poczuła czyjś uścisk na
swojej dłoni.
-
A dokąd hrabianka tak się śpieszy?
-
Proszę? Nie wiem, o czym pan mówi.. - dziewczyna odwróciła głowę,
odrzucając za siebie miodowe fale włosów. - Ach... To pan...
Monsieur Ricard! Niech mnie pan tak nie straszy!
-
Przestraszyłem
panienkę? Czego się panienka obawia? - Dobitnie wypowiadał każde
pytanie, coraz bliżej przysuwając swoją
twarz do bladej twarzyczki panny Estelle.
-
Niczego
się nie boję, monsieur! - odparła z powagą.
-
Doprawdy? A co jeśli powiem ojcu, że panienka zamierza zostać w
swoim pokoju. Jestem pewien, ze natychmiast się tu zjawi...
-
Dlaczego to robisz? Jaki jest w tym cel?
-
A więc panienka nie zaprzecza,ze jest hrabianką.... Czy mam zatem
rozumieć,że mademoiselle już wie,ze ja szukają? - Dziewczyna
poczuła na sobie przenikliwe spojrzenie młodzieńca.
-
Mogę panience pomóc! Tylko ja znam tu wszystkie zakamarki, które
umożliwiły by ucieczkę z pensjonatu.. Jednak najpierw coś w
zamian..
Estelle
zaczęła oddychać coraz szybciej usta młodzieńca były coraz
bliżej...
-
Słyszałem, że hrabianki potrafią tańczyć. Czy wie mademoiselle,
co teraz króluje na salonach?
-
Walc – odparła niemalże szeptem hrabianka de Lilas-Chavriere.
-
Nic bardziej mylnego! Teraz w modzie jest tango! - Ricard uśmiechnął
się zawadiacko.
-
Tango? - W jednej chwili myśli dziewczyny przemknęły do dnia, w
którym po raz pierwszy usłyszała to dziwne, egzotycznie brzmiące
słowo. Ciotka Mathilde wypowiedziała je z zniesmaczeniem, jakby
chciała je wypluć. Dodała, że nie ma na świecie bardziej
nieprzyzwoitego tańca, no może z wyjątkiem kankana. Księża ze
wszystkich ambon w Paryżu gromili na wyuzdane stroje, prowokujące
spojrzenia i grzeszne figury taneczne.
-
Tutaj ten taniec nie jest niczym złym, mademoiselle. To same
zmysły... To jak czerwona płachta na byka podczas corridy. Stały
element naszego życia. To byłby dla mnie zaszczyt, gdyby panienka
zatańczyła ze mną?
-
Nie umiem tańczyć... - Estelle przegryzła wargę.
-
To nawet lepiej, mademoiselle.. Prowadzenie to rola partnera. Panna
powinna tylko zabawiać. Czerwona suknia, kwiat we włosy i maska...
Do wieczora, panienko Estelle.
__________________________________________________________
Od Autorki
Blogspot długo nie pozwalał mi wgrać tego opowiadania i nawet teraz ciągle wyświetla mi się jakiś błąd, nie wiem, co robić, ani jak pozmieniać, aby było dobrze :( Miałam dużo problemów z internetem, komputerem stąd to opóźnienie w dodawaniu rozdziału. Nie mam Worda, więc pisze w Libra Office Writer, ale jak widzicie potem po wklejeniu tekstu nie ma żadnych tabulatorów :(
Nie chcę zamierzam porzucić pisania tego opowiadania i nie zrobię tego. Póki, co moje opowiadanie dodaję też na WATTPAD, abyt jakby co nie przepadło.
Dziękuję za wasze odwiedziny, obserowania i komentarze!
Jesteście najwspanialszymi czytelnikami! ♥
To dzięki Wam moje opowiadanie wciąż istnieje :)
Jeeej, jak ja dawno tu nie byłam. Wybacz mi. Postaram sie w najbliższym czasie wszystko nadrobić, chociaż widzę, że poprzedni rozdział też pojawił się dawno. Cieszę się jednak, że napisałaś.
OdpowiedzUsuńWidzę, że Twoje pismo staje się coraz piękniejsze, coraz bardziej profesjonalne.
Nie żeby wcześniej było gorzej czy coś... Zachwycałam się nim zawsze, ale ten rozdział po raz kolejny uświadomił mi jak dobrze potrafisz pisać i że doskonalisz swój talent. Oby tak dalej.
Historia mnie urzeka, opisy przenoszą w wybrane przez Ciebie miejsca. Mogę wszystko sobie wyobrazić. Uwielbiam to. :)
Życzę Ci dużo weny i pozdrawiam.
ps. Ja prowadzę teraz bloga z opowiadaniem fantasy i s-fi. Jak chcesz, wpadnij. Będzie mi miło :)
ogien-i-lod.blogspot.com
Autorko, przestań pisać do szuflady! Zapraszamy do sprawdzenia naszego portalu www.wydacksiazke.pl. Przetestuj system, w którym możesz samodzielnie zaprojektować i opublikować własną książkę.Po więcej informacji na temat self-publishingu zapraszamy na www.blog.wydacksiazke.pl Pozdrawiamy, WydacKsiazke.pl
OdpowiedzUsuń